13. Na Pewno Go Kocham

218 13 15
                                    

Gdy rozwikłałam sprawę z Krzywołapem McConagall zadała mi jeszcze jedno pytanie, tym razem z lekkim uśmieszkiem, który rzadko widywało się na jej  surowej twarzy.

- Tak już między nami. Hermiono, ostatnio spędzasz dużo czasu z Potter'em, i tak sobie myślę... - powiedziała

- Nie, nie proszę pani. Jest bardzo miły, i bardzo go lubię, ale nie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. - odpowiedziałam

- No dobrze. Do widzenia panno Granger, proszę pilnować swojego kota. - pożegnała się

- Do widzenia, pani profesor.

Coraz więcej osób nas do siebie przypasowuje, jak jeszcze Harry przyjdzie i powie, że Dumbledore mówił mu to samo to chyba nie wytrzymam. Chociaż nie wiem czy powie. Usiadłam ciężko na wysłużonej kanapie czekając na Harry'ego by pójść z nim na kolację. Nie czekałam długo. Przyszedł pięć minut później.

- Oh, cześć Hermiona. Dumbledore powiedział mi już kiedy będzie pierwsze zadanie. Po drodze zaczepiła mnie Ginny i powiedziała, że Hagrid mnie szuka, więc po kolacji do niego pójdę, może wie coś o turnieju, a teraz idźmy już do wielkiej sali. - wydyszał, bo najwyraźniej biegł

- Okej, chodźmy już. Masz pomysł co to może być? - zapytałam

                                                    ***

- SMOKI! To będą smoki! - wydyszał Harry, który  dopiero wrócił ze spotkania z Hagridem - byłem razem z nim i Maxime. Mają cztery smoki, najgorszy to Rogogon. Był tam Charlie i w ogóle. Musieli je usypiać, żeby w ogóle coś z nimi zrobić. A co do Hagrida to ta Maxime, chyba zaprosił ją na randkę, nie mówiąc jej nic o mojej obecności... A z resztą. Najważniejsze, że już wiem co to.

- Oh Harry, wiesz jak zamierzasz  poskromić jednego z nich? - zapytałam zamykając książkę.

- Nie, ale czy to może być ostatni dzień, w którym o tym nie gadamy? - odpowiedział pytaniem

- Wiesz, że wolałabym nie, ale jeśli chcesz - powiedziałam

- To chodź - zawołał - tylko najpierw weź jakiś płaszcz

- Po co? - zapytałam zakładając kurtkę

- Chodź już - pociągnął mnie za rękę

Harry szedł przodem, pewnym krokiem nie odwracając się. Szliśmy tak, i po jakimś czasie złapał mnie za rękę, chociaż mimo to dalej szedł z przodu, nic nie mówiąc. Prowadził mnie tak. W końcu trafiliśmy to jakichś zakręconych, starych schodków, ciągnących się przy ścianie zamku. Szczerze mówiąc nigdy tu nie byłam, ani nie widziałam tego miejsca z dołu. Było bardzo klimatycznie. Wokół poręczy wiła się dzika róża, z rzadko rozsadzonymi kwiatami koloru bladego różu. Szliśmy tak dość długo. Miałam wrażenie, że idziemy na jakąś starą, mało uczęszczaną wieżę zamku. Tak też się okazało. Pod koniec schodków znajdowała się stara, śliczna wieżyczka, dalej przyozdobiona dziką różą. Po środku, tak jak w większości takich szkolnych wieży stała ławeczka. Stanęliśmy przy barierce po środku wpatrując się w już prawie zanikłe słońce. 

- Podoba ci się? - zapytał Harry

- Harry... Ja... nie wiem co powiedzieć... Tu jest ślicznie! - odpowiedziałam rozglądając się ze szczerym, pełnym uśmiechem.

- Cieszę się, że ci się podoba - powiedział Harry

Poczułam coś jakby mój żołądek podskoczył do góry. Teraz byłam totalnie pewna uczuć z mojej strony. Zdecydowanie się w nim zakochałam, i nie mam do tego najmniejszej wątpliwości. Staliśmy tak patrząc na zanikające powoli słońce. W tym momencie, gdy była totalna cisza, przez moją głową przeszło wszystko, co zdarzyło się podczas zaledwie dwóch ostatnich miesięcy. Dzień przed wyjazdem znalazłam nasze stare zdjęcie - moje i Harry'ego. Poczułam jak bardzo za nim tęskniłam. O wiele bardziej niż za Ronem, a przecież to też mój przyjaciel. Następnego dnia spotkałam go na peronie. Gdy tylko z nim przebywałam nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy i dziwnego uczucia w brzuchu. Zdałam sobie sprawę, że jest o wiele bardziej przystojniejszy niż przed wakacjami, mimo że w jego wyglądzie nic się nie zmieniło. Potem miałam wypadek, na który od razu zareagował. Gdy mnie niósł i oparłam na nim głowę, on to odwzajemnił. Przesiadł się obok mnie i zasnęliśmy przytuleni. Potem zaczął majaczyć, że jest mu przyjemnie gdy go przytulam. Odprowadził mnie do Pomfrey i na mnie zaczekał. Szedł ze mną, dumny mimo, że wyglądałam gorzej niż niektórzy goście Trzech Mioteł. Zapraszał mnie na spacery, przytulał i pocieszał. O boże ja go kocham. Kocham go.

Wybrałam WybrańcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz