— Czy Ty w ogóle myślisz? — Słyszę za sobą, więc podaję miskę z płynną czekoladą Danielowi by dokończył ozdabiać talerze, na których zostanie podany deser. Odwracam się w stronę, z której dobiegł ten karcący głos i przyglądam się scenie, w rolach głównych z Kornelią i Karolinką. — Nie widzisz, że miałam to? — pyta dziewczynę, odbierając od niej porcelanowy półmisek z mięsem przez rękawicę kuchenną. Odstawia go na blat, a do mnie dopiero wtedy zaczyna docierać, co mogło się wydarzyć.
— Dobrze — mówię do Daniela, obrzucając wzrokiem talerze, które przygotowuje. — Dokończ tak wszystkie — dodaję i ruszam w stronę kobiet.
Kornelia działa z prędkością błyskawicy. Odpina guzik białej koszuli na rękawie dziewczyny i podwija materiał do góry. Stanowczo chwyta ją za nadgarstek i pociąga w stronę zlewu, odkręcając wodę. Sprawdza temperaturę wody swoją dłonią i po sekundzie pod strumień podkłada dłoń Karolinki.
— Co się dzieje? — pytam, stając między nimi i sam obejmuję dłoń dziewczyny, na co Kornelia ją puszcza i odsuwa się na bok. Pamiętam jak mówiła, że na widok ran robi jej się słabo, więc wolę nie mieć jeszcze większego zamieszania na kuchni. — Wszystko w porządku? — szepce w kierunku szefowej, na co potakuje głową.
— Wyjęła naczynia z pieca gołą ręką — tłumaczy.
Odrywam wzrok od Kornelii i skupiam się na ręce kelnerki, a następnie na jej twarzy. Nie wygląda jakby ją coś bolało, raczej jest wystraszona.
— Dobrze się czujesz? Boli Cię? — pytam stanowczym głosem, wbijając w nią wyczekujące spojrzenie.
— Nie boli, odrobinę piecze — wyjaśnia przez ściśnięte gardło, świdrując mnie przerażonym wzrokiem.
Na moment odciągam jej dłoń od strumienia wody i się jej przyglądam. Skóra jest delikatnie zaróżowiona, ale nic poza tym.
— Będziesz żyła — puszczam jej oczko i ponownie odwracam się do Kornelii, która wygrzebuje z apteczki piankę. — Ja się nią zajmę, a Panią prosiłbym o dopilnowanie deserów. Powinny być wydane za pięć minut, a suflety nadal są w piecu.
Kornelia podaje mi piankę i odkłada apteczkę na miejsce, a następnie bez żadnego komentarza, podchodzi w stronę Daniela. Dziś mamy imprezę urodzinową dziecka w sali VIP. Jednocześnie kuchnia prężnie pracuje, bo na sali restauracyjnej co chwilę pojawiają się nowi goście. Dziś nasz zespół został trochę podzielony. Rafał, Konrad i Mateusz – kucharz, który do tej pory był na wakacjach, zajmują się przygotowywaniem dań z karty, natomiast ja, Kornelia i Daniel działamy na urodzinach siedmiolatka.
Przysuwam taboret bliżej zlewu, na którym każę usiąść Karolince, bladej jak ściana. Osuszam jej dłoń ręcznikiem papierowym, a następnie spiskuję ją pianką na oparzenia.
— Nie zejdzie mi skóra, prawda? — patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, na co się uśmiecham.
Chociaż nie powinno, odrobinę bawi mnie jej przerażenie, ale wszystko rozumiem. Może nigdy nie była w takiej sytuacji i to dla niej pierwszy raz. Doskonale pamiętam, że w takich momentach trybiki w mózgu, podsuwają najczarniejsze scenariusze.
— No coś Ty — mówię spokojnie. — Za chwilę będziesz zbierała brudne talerze i nawet nie będziesz miała zaróżowionej skóry. Nic Ci nie będzie — tłumaczę, zgodnie z prawdą.
Może i nie widziałem całej akcji, ale domyślam się, że Kornelia zadziała szybko i Karolinka nie miała w dłoni gorącego naczynia nawet przez dwie sekundy.
— Bardziej wystraszyła mnie jej reakcja, niż ból, którego już praktycznie nie czuję — szepce, zerkając szybko na szefową.
— Pani Kornelii — poprawiam ją.
CZYTASZ
Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸
RomanceDamian to trzydziestoparoletni mężczyzna, który po piętnastu latach wraca na stałe do Kielc. Okazuje się, że powrót do rodzinnego miasta jest nie tylko okazją do rozpoczęcia nowego życia, ale także kryje się za tym obietnica sprzed lat, którą złożył...