◂ROZDZIAŁ 2▸

844 79 80
                                    

Wbrew moim obawom, wczorajsza impreza przebiegła w miłej atmosferze. Kornelia wraz z resztą zespołu, wykazała się dużym profesjonalizmem i nie było mowy o żadnym błędzie. Nawet Karolinka uwijała się jak pszczółkach, chociaż było po niej widać zmęczenie. Wczorajszego dnia nie tylko zapoznałem się z lokalizacją wszystkich rzeczy na kuchni, chłodniach i magazynach, ale również dowiedziałem się, że Konrad od kilku lat jest zastępcą szefa kuchni, jest jeszcze jeden kucharza, który obecnie jest na wakacjach, zatrudniona jest kelnerka, która przychodzi tylko kilka razy w tygodniu, a Kornelia podobnie jak ja uwielbia białą czekoladę i mimo, że oddała mi resztę tabliczki, do końca imprezy i tak zastałem puste opakowanie. Jeśli tak będzie za każdym razem, będę naprawdę zły.

Wzdycham ciężko, przeciągając się na łóżku. Gdy wczoraj z ust Kornelii padła godzina, na którą mam się stawić w pracy, miałem ochotę rzucić jakimś komentarzem, ale się powstrzymałem. Zawsze zaczynałem pracę o ósmej i do tego byłem przyzwyczajony, mogłem harować przez całą dobę, a nie raz i nie dwa nawet dłużej, ale stawienie się w pracy o godzinie szóstej trzydzieści jest dla mnie nie do pomyślenia, tym bardziej, że restauracja w dniu dzisiejszym ma być otwarta dopiero od dziesiątej. Kończąc użalanie się nad sobą, wstaję z kanapy i zaczynam przygotowywać się do pracy.

W hotelu jestem kilka minut po godzinie szóstej. Z kubkiem kawy schodzę po schodach i skręcam do szatni, gdzie zastaję Iwonę i Rafała. Kobieta stoi oparta plecami o metalową szafkę, a Rafał z dłońmi ułożonymi po obu stronach jej głowy, napiera na nią całym ciałem i przejeżdża nosem po jej policzku. Obydwoje nawet w najmniejszym stopniu, nie są świadomi mojej obecności, a ja przez chwilę zastanawiam się czy powinienem się wycofać, czy im przerwać. Decyduję się jednak na opcję numer dwa. Wchodzę w głąb pomieszczenia i kaszlę dwa razy, na co nieznacznie się odsuwają, ale nie wyglądają by w jakikolwiek sposób moja obecność ich zawstydziła.

— Siema — odzywa się Rafał odpychając się od szafki. - Myślałem, że Cię dziś nie będzie.

— Cześć — rzucam, otwierając drzwiczki szafki i zdejmuję kurtkę. Iwona unosi dłoń na powitanie i wtula się w bok Rafała, na co ten się uśmiecha i całuję ją w czoło. — Dlaczego miałoby mnie dzisiaj nie być? — dopytuję, odwieszając kurtkę.

— Pani Kornelia kazała przyjść mi na ósmą, bo Ciebie miało dzisiaj nie być.

— Wszystko gra — odzywa się Iwona, poprawiając swoje włosy. — Szefowa czeka na Ciebie w swoim gabinecie.

— Już jest w hotelu? — pytam, zerkając na zegarek w celu upewnienia się, że aby przypadkiem sam się nie spóźniłem.

Wczoraj wyszedłem chwilę przed północą, a Kornelia miała jeszcze coś załatwić. Nie sądziłem, że będzie w pracy o tak wczesnej porze.

— Dziś nocowała w hotelu.

— Gdzie jest jej gabinet? — dopytuję, kierując się w stronę drzwi.

— Mijasz recepcję, idziesz korytarzem w stronę pokoi hotelowych i pierwsze drzwi po lewej stronie. Na drzwiach jest plakietka. Trafisz czy Cię zaprowadzić? — pyta Iwona.

— Trafię — puszczam jej oczko i przenoszę wzrok na Rafała. — Miałeś na ósmą i już jesteś w pracy? — poruszam brwiami i delikatnie się uśmiecham.

— Musiałam dokończyć sprzątać po wczoraj, bo zostawiłyśmy krzesełka w sukienkach i złączone stoliki. Pomaga mi — informuje kobieta, machając mi dłonią bym już sobie poszedł.

— Przyjemnej przerwy — rzucam i zamykam drzwiami.

— Będzie milsza jak już sobie pójdziesz! — Słyszę jej krzyki, na co kręcę głową rozbawiony.

Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz