Przesuwam dłonią po twarzy by już po sekundzie, przypomnieć sobie dlaczego tutaj jestem. Zamykam za sobą drzwi, na co Kornelia gwałtwonie odrywa wzrok od swojego lustrzanego odbicia i wpatruje się we mnie wielkimi, zaskczonymi, czekoladowymi oczami.
— W tej chwili wyjdź — syczy, odwraca się do mnie plecami i krzyżuje dłonie na piersi. Spogląda na mnie przez ramię, zaciskając mocno szczękę.
— Jak się czujesz? — pytam, nie zaważając na jej słowa.
— Czy możesz opuścić mój pokój? Poza tym przypominam Ci, że jesteś w pracy — mówi, cały czas wpatrując się we mnie.
Wywracam oczami, bo to niesamowite, że nawet teraz potrafi oburzyć ją fakt, że nieprawidłowo się do niej zwróciłem.
— Uznajmy, że mam przerwę, więc nie jestem w pracy.
— Posłuchaj... — zaczyna, ale jej przerywam.
— Z chęcią posłucham odpowiedzi na moje pytanie — informuję, jednocześnie podchodzę do fotela stojącego w rogu pokoju, na którym jest koc. Rozkładam go i podchodzę do Kornelii. — Konrad powiedział, że spadłaś ze schodów. Nic Ci nie jest? — pytam, zakrywając kocem jej piersi, które stara się zasłonić dłońmi.
— Raczej nic, dzięki — uśmiecha się słabo i przytrzymuje koc. W prawej dłoni trzyma tubkę maści. — Lekko się tylko potłukłam. Wchodziłam z dworu i miałam mokre buty. Poślizgnęłam się. Chciałam posmarować plecy maścią, kiedy... Co Ty właściwie robisz w moim pokoju?
— Upewniam się, że jesteś cała. Cholernie mi się nie podoba, że większość potraktowała Twój upadek jak coś nic nieznaczącego — tłumaczę, przyglądając się jej twarzy.
Nie ma na sobie butów, więc jest ode mnie niższa o przeszło dwadzieścia centymetrów. Krew się we mnie gotuje, jak tylko pomyślę o Konradzie. Rozumiem, że Kornelia w pracy ma charakterek, ale na litość boską ona nie jest niezniszczalnym robotem.
— Dzięki za zainteresowanie — puszcza mi oczko. — A teraz proszę byś wyszedł, chcę dokończyć i wrócić do pracy — wskazuje mi drzwi i porusza tubką maści w dłoni.
Kiwam głową na zgodę i odsuwam się na kilka kroków. Nie chcę jej krępować, uspokoiła mnie i tyle mi wystarczy.
— Dobrze, że to Ty się mną zainteresowałeś, a nie Konrad. Nie chciałabym by to on zobaczył mnie topless — dodaje, na co się odwracam. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.
— Mam mu to przekazać?
— Możesz wyjść.
— Zmieniłem zdanie — posyłam jej delikatny uśmiech i ponownie staję naprzeciw niej. — Mogę pomóc? — pytam, odbierając od niej maść.
Nic się nie odzywa, jednie uważnie mi się przygląda, by po chwili przyjąć moją pomoc. Odwraca się do mnie tyłem i przekłada włosy na jedno ramię. Stoi naprzeciwko lustra, więc widzę jak zamyka oczy i pochyla głowę w dół. Przyglądam się jej przez kilka sekund, ale szybko się rehabilituję, odkręcam tubkę i wyciskam trochę maści na opuszki palców. Odrzucam maść na łóżko i drugą ręką odsuwam koc z jej pleców, na co unosi głowę i widzę jak skupia na mnie wzrok.
— Mnie nie musisz się wstydzić — szepcę, krzyżując z nią spojrzenie w lustrze.
— Dlaczego miałabym się wstydzić? Nie zakryłam się z powodu wstydu. Równie dobrze mogę stać tak — mówi ściszonym głosem, a następnie odsuwa dłonie od koca, który spada na jej stopy.
Wciągam głośno powietrze nosem i przymykam na moment powieki, czując jak krew w moich żyłach zaczyna szybciej płynąć, a serce bije w przyśpieszonym tempie. Przełykam ciężko ślinę, a następnie otwieram oczy i okrążam ją, by stanąć naprzeciwko niej. Kucam i sięgam po koc, którym ponownie zakrywam jej nagie piersi i brzuch.
CZYTASZ
Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸
RomansDamian to trzydziestoparoletni mężczyzna, który po piętnastu latach wraca na stałe do Kielc. Okazuje się, że powrót do rodzinnego miasta jest nie tylko okazją do rozpoczęcia nowego życia, ale także kryje się za tym obietnica sprzed lat, którą złożył...