◂ROZDZIAŁ 7▸

672 77 20
                                    

Przesuwam dłonią po twarzy by już po sekundzie, przypomnieć sobie dlaczego tutaj jestem. Zamykam za sobą drzwi, na co Kornelia gwałtwonie odrywa wzrok od swojego lustrzanego odbicia i wpatruje się we mnie wielkimi, zaskczonymi, czekoladowymi oczami.

— W tej chwili wyjdź — syczy, odwraca się do mnie plecami i krzyżuje dłonie na piersi. Spogląda na mnie przez ramię, zaciskając mocno szczękę.

— Jak się czujesz? — pytam, nie zaważając na jej słowa.

— Czy możesz opuścić mój pokój? Poza tym przypominam Ci, że jesteś w pracy — mówi, cały czas wpatrując się we mnie.

Wywracam oczami, bo to niesamowite, że nawet teraz potrafi oburzyć ją fakt, że nieprawidłowo się do niej zwróciłem.

— Uznajmy, że mam przerwę, więc nie jestem w pracy.

— Posłuchaj... — zaczyna, ale jej przerywam.

— Z chęcią posłucham odpowiedzi na moje pytanie — informuję, jednocześnie podchodzę do fotela stojącego w rogu pokoju, na którym jest koc. Rozkładam go i podchodzę do Kornelii. — Konrad powiedział, że spadłaś ze schodów. Nic Ci nie jest? — pytam, zakrywając kocem jej piersi, które stara się zasłonić dłońmi.

— Raczej nic, dzięki — uśmiecha się słabo i przytrzymuje koc. W prawej dłoni trzyma tubkę maści. — Lekko się tylko potłukłam. Wchodziłam z dworu i miałam mokre buty. Poślizgnęłam się. Chciałam posmarować plecy maścią, kiedy... Co Ty właściwie robisz w moim pokoju?

— Upewniam się, że jesteś cała. Cholernie mi się nie podoba, że większość potraktowała Twój upadek jak coś nic nieznaczącego — tłumaczę, przyglądając się jej twarzy.

Nie ma na sobie butów, więc jest ode mnie niższa o przeszło dwadzieścia centymetrów. Krew się we mnie gotuje, jak tylko pomyślę o Konradzie. Rozumiem, że Kornelia w pracy ma charakterek, ale na litość boską ona nie jest niezniszczalnym robotem.

— Dzięki za zainteresowanie — puszcza mi oczko. — A teraz proszę byś wyszedł, chcę dokończyć i wrócić do pracy — wskazuje mi drzwi i porusza tubką maści w dłoni.

Kiwam głową na zgodę i odsuwam się na kilka kroków. Nie chcę jej krępować, uspokoiła mnie i tyle mi wystarczy.

— Dobrze, że to Ty się mną zainteresowałeś, a nie Konrad. Nie chciałabym by to on zobaczył mnie topless — dodaje, na co się odwracam. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.

— Mam mu to przekazać?

— Możesz wyjść.

— Zmieniłem zdanie — posyłam jej delikatny uśmiech i ponownie staję naprzeciw niej. — Mogę pomóc? — pytam, odbierając od niej maść.

Nic się nie odzywa, jednie uważnie mi się przygląda, by po chwili przyjąć moją pomoc. Odwraca się do mnie tyłem i przekłada włosy na jedno ramię. Stoi naprzeciwko lustra, więc widzę jak zamyka oczy i pochyla głowę w dół. Przyglądam się jej przez kilka sekund, ale szybko się rehabilituję, odkręcam tubkę i wyciskam trochę maści na opuszki palców. Odrzucam maść na łóżko i drugą ręką odsuwam koc z jej pleców, na co unosi głowę i widzę jak skupia na mnie wzrok.

— Mnie nie musisz się wstydzić — szepcę, krzyżując z nią spojrzenie w lustrze.

— Dlaczego miałabym się wstydzić? Nie zakryłam się z powodu wstydu. Równie dobrze mogę stać tak — mówi ściszonym głosem, a następnie odsuwa dłonie od koca, który spada na jej stopy.

Wciągam głośno powietrze nosem i przymykam na moment powieki, czując jak krew w moich żyłach zaczyna szybciej płynąć, a serce bije w przyśpieszonym tempie. Przełykam ciężko ślinę, a następnie otwieram oczy i okrążam ją, by stanąć naprzeciwko niej. Kucam i sięgam po koc, którym ponownie zakrywam jej nagie piersi i brzuch.

Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz