— Dwadzieścia osiem, dwadzieścia dziewięć...
— Damian! — słyszę za sobą głos Daniela, więc macham mu ręką nawet się nie odwracając.
— Trzydzieści, trzydzieści jeden...
— Pa... — wtrąca się, a ja się mylę w liczeniu... Po raz trzeci.
— Kurwa! — syczę pod nosem i odwracam się w jego stronę. — Co!?
— Co Wy macie wiecznie problem z tym liczeniem, co? — prycha, drapiąc się po głowie i śmieje się pod nosem.
Gówniarz!
— Dlatego mi przerwałeś? Dlatego kurwa mi przerwałeś? Żeby się zapytać o to dlaczego każdy musi wszystko liczyć po dziesięć razy by w końcu się doliczyć? Dlatego kurwa!? — krzyczę, nie panując dziś nad swoimi emocjami.
Od rana biegamy jak mrówki po mrowisku. Ludzie przed sylwestrem oszaleli, z dnia na dzień zaczęli zamawiać niezliczone ilości przekąsek. Najgorsze jest to, że każdy z nas pakuje jedzenie dla poszczególnego klienta, a kiedy przychodzi chwila wydania zamówienia, okazuje się, że w danym pudełko brakuje na przykład jednej babeczki i taki Rafał zabiera sobie babeczkę z pudełek, które przygotowuje Konrad i tak uroczym sposobem nic nikomu się nie zgadza. Dopiero moja groźba wypowiedziana trzydzieści minut temu zadziała. Nikt nie chciałby mieć nad głową Pana Miłka, w dodatku dzień przed dniem wolnym, gdy każdy ma nadzieję, że wyjdzie wcześniej. Unoszę brew, patrząc wyczekująco na Daniela.
— Miałem Ci przekazać, że Pani Kornelia czeka na Ciebie w gabinecie — mruczy i wywija palcem wskazującym jak dyrygent batutą.
— Dlaczego nie mówisz od razu? — jęczę, wymijając go. — Policz ile ich jest. Powinno być pięćdziesiąt.
Wymijam go, kiedy on pokazuje mi język. Wywracam oczami. Przedszkole, a nie praca.
— Gówniarz — syczę i również wystawiam język w jego kierunku.
Wychodzę z kuchni, przechodzę przez rozdzielnię kelnerską i salę restauracyjną, a kiedy przechodzę obok recepcji zastaję tam Kornelkę.
— Wzywała mnie Pani? — pytam, nalewając sobie wody do kubeczka z dystrybutora.
— Tak, w tej chwili do gabinetu. Zaraz przyjdę — mówi nawet się do mnie nie odwracając, bo cały czas tłumaczy coś Anicie.
Wypijam resztę wody, wyrzucam kubeczek do kosza i ruszam do gabinetu. Stojąc na środku pomieszczenia, zastanawiam się o co chodzi. Przysięgam, że dziś mnie nic nie zaskoczy. Nawet informację, że jutro musimy przyjść do pracy przyjąłbym ze spokojem.
Odwracam się, gdy słyszę jak drzwi gabinetu się zamykają, jednak marszczę brwi widząc jak Kornelia przekręca klucz.
— Miałeś dziś przerwę? — pyta, odkładając taczkę na małą komodę, a kiedy kręcę przecząco głową, uśmiecha się szeroko i zaciera ręce. — Więc zrobisz ją sobie teraz — dodaje, przechodząc obok mnie.
Na moment krzyżuję z nią spojrzenie i nie mogę powstrzymać się przed jękiem, gdy widzę jak z każdą sekundą jej oczy stają się coraz ciemniejsze. Jednak kiedy podciąga sukienkę w górę o kilka centymetrów, a następnie siada na biurku rozsuwając nogi, przez moje ciało przechodzi fala gorąca. Podchodzę do niej w dwóch szybkich krokach i łapię ją za podbródek, który unoszę do góry.
— I co powinienem teraz z Tobą zrobić, co? — pytam, przesuwając kciukiem po jej dolnej wardze, a drugą ręką dotykam jej cipki i od razu wsuwam w nią dwa palce, czując jaka jest mokra. Jęczy przeciągle i powoli zaczyna rozpinać pasek moich spodni. — Co by było, gdybyś nie daj Boże się przewróciła na tych swoich obcasach, a co gorsza podwinęłaby Ci się sukienka i każdy zobaczyłby, że jego szefowa nie ma na sobie majtek? — pytam, poruszając palcami w jej wnętrzu w powolnym rytmie.
CZYTASZ
Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸
RomanceDamian to trzydziestoparoletni mężczyzna, który po piętnastu latach wraca na stałe do Kielc. Okazuje się, że powrót do rodzinnego miasta jest nie tylko okazją do rozpoczęcia nowego życia, ale także kryje się za tym obietnica sprzed lat, którą złożył...