Stoję oparty o framugę drzwi rozdzielni kelnerskiej i przyglądam się jak właściciel pensjonatu, w którym się zatrzymaliśmy, próbuje spokojnie wytłumaczyć Kornelii, że nie odda jej kaucji, ponieważ wczoraj nasza grupa uszkodziła talerze. Chociażby idiota się przygotował do kłamstwa.
— Tłumaczę Panu po raz kolejny, że nikt nie uszkodził talerzy, bo nie zamawialiśmy niczego, co by można nam było podać na talerzach. Co Pan taki nie kumaty? — syczy ślicznotka, układając dłonie na swoich biodrach. Widzę, że zaczyna tracić cierpliwość i wcale jej się nie dziwię. Facet zażądał kaucji nie z tej ziemi, a teraz próbuje zrobić wszystko by jej nie oddać.
— A ja tłumaczę Pani, że naczynia są uszkodzone i będę wdzięczny, gdy pozowali mi Pani wrócić do pracy. — Mężczyzna wskazuje jej drzwi i próbuje ją wyminąć, jednak kobieta zachodzi mu drogę.
— Pan teraz jest w pracy i Pan teraz wychodzi na idiotę przed swoim klientem — mówi nie co spokojniej. — Proszę mi pokazać talerze, które rzekomo uszkodziłam wraz z moimi kolegami.
Właściciel wzdycha przeciągle i przekręca oczami, co i mnie powoli zaczyna irytować.
— Pozwoli Pani za mną — rzuca w końcu i rusza w stronę wąskiego korytarza.
— Pozwolę — syczy Kornelia i odwraca się w moją stronę. — Ogarniasz gościa? Paranoja jakaś.
— Spokojnie — puszczam jej oczko i obejmuję ramieniem, prowadząc w stronę, gdzie czeka mężczyzna.
To niesamowite jak w ciągu sekundy z rozluźnionej i rozanielonej kobiety, potrafiła się zmienić w rozdrażnioną i rozwścieczoną, ale jestem w stanie ją zrozumieć.
— Proszę bardzo — mężczyzna wyjmuje talerze z szafki i stawia je na stole. Krzyżujemy szybko z Kornelią spojrzenia, dziwiąc się, że uszkodzone naczynia wciąż przetrzymuje w szafach. — Widzi Pani? Wyszczerbione, niektóre talerze nawet w kilku miejscach.
Kornelia przez chwilę mu się przygląda, a następnie delikatnie się uśmiecha.
— I Pan jest pewien, że to my je uszkodziliśmy?
— Tak, wczoraj tylko Państwo byli w klubie — mężczyzna potakuje i uśmiecha się zwycięsko.
— I nie odda mi Pan kaucji?
— Nie oddam. Muszę za coś kupić nową zastawę, bo ta już do niczego się nie nadaje.
— Na pewno?
— Na pewno.
— Więc dobrze — Kornelia potakuje, podchodzi do piramidki talerz, a następnie zsuwa je na ziemię. Głośny huk rozlega się po małym pomieszczeniu, aż w drzwiach stają dwie kobiety, najprawdopodobniej pracujące na kuchni.
— No co też Pani!?
— Uszkodzone talerze nadają się tylko do wyrzucenia, a nie do przetrzymywania w szafkach. Następnym razem niech Pan się lepiej przygotuje do kłamstwa. W klubie były kamery, zakładam, że gdybym poprosiła o nagrania, powiedziałby Pan, że były zepsute lub nie działały. Uprzedzam, że robienie kretynów z klientów odbija się Panu czkawką i sam Pan na kretyna wychodzi — mówi bardzo spokojnie, a następnie wychyla się poza mężczyznę by spojrzeć na kobiety za nim stojące. — Bardzo proszę podziękować w moim imieniu reszcie zespołu i przekazać, że współczuję im pracy z takim szefem. Do widzenia.
Odwraca się na pięcie i rusza przed siebie tym samym wpadając w moją klatkę piersiową.
— W porządku? — szepcę, dotykając jej policzka.
CZYTASZ
Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸
RomanceDamian to trzydziestoparoletni mężczyzna, który po piętnastu latach wraca na stałe do Kielc. Okazuje się, że powrót do rodzinnego miasta jest nie tylko okazją do rozpoczęcia nowego życia, ale także kryje się za tym obietnica sprzed lat, którą złożył...