◂ROZDZIAŁ 12▸

760 70 19
                                    

Stoję oparty o framugę drzwi rozdzielni kelnerskiej i przyglądam się jak właściciel pensjonatu, w którym się zatrzymaliśmy, próbuje spokojnie wytłumaczyć Kornelii, że nie odda jej kaucji, ponieważ wczoraj nasza grupa uszkodziła talerze. Chociażby idiota się przygotował do kłamstwa.

— Tłumaczę Panu po raz kolejny, że nikt nie uszkodził talerzy, bo nie zamawialiśmy niczego, co by można nam było podać na talerzach. Co Pan taki nie kumaty? — syczy ślicznotka, układając dłonie na swoich biodrach. Widzę, że zaczyna tracić cierpliwość i wcale jej się nie dziwię. Facet zażądał kaucji nie z tej ziemi, a teraz próbuje zrobić wszystko by jej nie oddać.

— A ja tłumaczę Pani, że naczynia są uszkodzone i będę wdzięczny, gdy pozowali mi Pani wrócić do pracy. — Mężczyzna wskazuje jej drzwi i próbuje ją wyminąć, jednak kobieta zachodzi mu drogę.

— Pan teraz jest w pracy i Pan teraz wychodzi na idiotę przed swoim klientem — mówi nie co spokojniej. — Proszę mi pokazać talerze, które rzekomo uszkodziłam wraz z moimi kolegami.

Właściciel wzdycha przeciągle i przekręca oczami, co i mnie powoli zaczyna irytować.

— Pozwoli Pani za mną — rzuca w końcu i rusza w stronę wąskiego korytarza.

— Pozwolę — syczy Kornelia i odwraca się w moją stronę. — Ogarniasz gościa? Paranoja jakaś.

— Spokojnie — puszczam jej oczko i obejmuję ramieniem, prowadząc w stronę, gdzie czeka mężczyzna.

To niesamowite jak w ciągu sekundy z rozluźnionej i rozanielonej kobiety, potrafiła się zmienić w rozdrażnioną i rozwścieczoną, ale jestem w stanie ją zrozumieć.

— Proszę bardzo — mężczyzna wyjmuje talerze z szafki i stawia je na stole. Krzyżujemy szybko z Kornelią spojrzenia, dziwiąc się, że uszkodzone naczynia wciąż przetrzymuje w szafach. — Widzi Pani? Wyszczerbione, niektóre talerze nawet w kilku miejscach.

Kornelia przez chwilę mu się przygląda, a następnie delikatnie się uśmiecha.

— I Pan jest pewien, że to my je uszkodziliśmy?

— Tak, wczoraj tylko Państwo byli w klubie — mężczyzna potakuje i uśmiecha się zwycięsko.

— I nie odda mi Pan kaucji?

— Nie oddam. Muszę za coś kupić nową zastawę, bo ta już do niczego się nie nadaje.

— Na pewno?

— Na pewno.

— Więc dobrze — Kornelia potakuje, podchodzi do piramidki talerz, a następnie zsuwa je na ziemię. Głośny huk rozlega się po małym pomieszczeniu, aż w drzwiach stają dwie kobiety, najprawdopodobniej pracujące na kuchni.

— No co też Pani!?

— Uszkodzone talerze nadają się tylko do wyrzucenia, a nie do przetrzymywania w szafkach. Następnym razem niech Pan się lepiej przygotuje do kłamstwa. W klubie były kamery, zakładam, że gdybym poprosiła o nagrania, powiedziałby Pan, że były zepsute lub nie działały. Uprzedzam, że robienie kretynów z klientów odbija się Panu czkawką i sam Pan na kretyna wychodzi — mówi bardzo spokojnie, a następnie wychyla się poza mężczyznę by spojrzeć na kobiety za nim stojące. — Bardzo proszę podziękować w moim imieniu reszcie zespołu i przekazać, że współczuję im pracy z takim szefem. Do widzenia.

Odwraca się na pięcie i rusza przed siebie tym samym wpadając w moją klatkę piersiową.

— W porządku? — szepcę, dotykając jej policzka.

Właściwe miejsce | #B1 ◂ZAKOŃCZONA▸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz