witam państwa serdecznie w kolejnej odsłonie naszego programu: Co złego, to nie ja!
kocham was, zróbcie tu rozpieprz, doceniając moją pracę i napływ dzisiejszych rozdziałów
#SoeGoddess
widzimy się w tygodniu xx
...
V.
Zacisnęłam mocniej usta, odchylając głowę do tyłu, gdy orgazm rozszedł się powolnie po moim ciele. Zamknęłam oczy, oceniając ten występek na takie mocne sześć na dziesięć.
— Ubóstwiam cię, Veronico — wypowiedział Noell, całując moje nagie ramię.
Posłałam mu uśmiech przepełniony adoracją. Aż mnie od tego zemdliło.
Noell podniósł się, wychodząc ze mnie, przez co się skrzywiłam. Poszedł do łazienki, co standardowo wykorzystałam, aby sprawdzić jego komórkę, którą pozostawiał na szafce nocnej.
To była nasza tradycja.
Pozwalałam mu się upić, przelecieć, potem on wychodził i miałam czas na spiskowanie, a gdy wracał z uśmiechem kładłam się spać obok niego.
I pozwalałam sobie na tęsknotę.
Na puszczenie wodzy fantazjom o tym, że obok mnie leży ktoś inny. Że tulę się do niego i płaczę, pozwalając mu poznać mnie od najgorszej, najbrzydszej i najbrudniejszej strony.
Wstrzymałam oddech, przeglądając pośpiesznie jego najnowsze wiadomości.
Co jakiś czas, Noell, czterdziestopięcioletni, popierdolony gorzej niż ja, „artysta", dostawał sms'a od numeru zastrzeżonego, którego za chuj nie potrafiłam zlokalizować. A to dlatego, że miałam ograniczone możliwości.
Nie mogłam korzystać z bazy danych prokuratury, gdyż nie miałam do niej już dostępu.
Oficjalnie, pół roku temu, Vivid Chambers została uznana za zaginioną. Przez miesiąc intensywnie jej szukano, widziałam nawet jej uśmiechnięte zdjęcie w telewizji.
Potem jednak nastała normalna kolej rzeczy i życie zaczęło płynąc dalej, bez niej. Pozostał po niej jedynie bałagan.
Bo to właśnie robiła najlepiej. Niszczyła wszystko i wszystkich, których napotkała na swojej drodze. Była tykającą bombą, niosącą zniszczenie. Miała napierdolone w głowie i ten chaos, który tam panował, przenosiła na niewinnych ludzi wokół siebie.
Całe szczęście, że już nie żyła.
Wracając do Noella...
Noella, głównego Kapłana społeczności Wiccan na Bronxie. Człowieka, który jest odpowiedzialny za psucie głów innych ludzi.
Bo gdy nadarzyła się okazja, skorzystałam z niej. A w zamian zaoferowałam jedyną rzecz, którą potrafię robić dobrze. Rozkładanie nóg.
Vivid Chambers była bałaganem, a Veronica Collins wcale nie jest od niej lepsza.
Zacisnęłam mocniej usta, przewijając sms'y, które ten idiota, który na upartego mógłby być moim ojcem, usuwał z dużym opóźnieniem.
Noell dostał kolejną wiadomość od nieznanego numeru. I każda z tych wiadomości, była podpisana tak samo.
Aphrodite.
I po każdym takim sms'ie, ktoś ginął.
Nie tylko na Bronxie, ale gdzieś w Nowym Jorku. I zawsze byli to ludzie w jakiś sposób mogący zaszkodzić Bogini. Zazwyczaj prawnicy, dawni członkowie... I nikt nie potrafił tego zatrzymać.
CZYTASZ
aphrodite [+18]
RomanceMinęło pół roku. Sprawa prowadzona przez Vivid Chambers i Dante Gallaghera została umorzona. Nie oznacza to jednak, że niebezpieczna sekta przestała deptać im po piętach. Vivid musi stawić czoła swoim najgorszym demonom, aby móc powrócić do życia...