pięć

29.9K 1.7K 950
                                    

co złego, to nie ja

...

V.

Wciąż drżałam, patrząc na powoli zachodzące słońce. Wiatr rozwiewał we wszystkie strony moje włosy, szumiąc głośno przez wzburzone morze.

Czułam się skrajnie wycieńczona. Nie miałam sił już nawet oddychać. Pragnęłam zniknąć, stać się takim wiatrem, który był ulotny i mógł zniknąć.

Mój pierwszy Sabat był przerażający. Udałam się na niego roztrzęsiona, po spotkaniu oko w oko z Boginią. Ten cały rytuał wyglądał w sposób, w jaki zapamiętałam. W popierdolony sposób.

Nie oddychałam, gdy Kapłan Noell wybierał kobietę, z którą zamierzał wytworzyć magię. Jakież to piękne określenie na nadużycia seksualne.

Tą nieszczęśnicą była biedna, dziewiętnastoletnia Jovana, jedynie upewniając mnie w przekonaniu, że ten stary dziad się mną znudził. Tym samym straciłam źródło informacji, tak samo jak straciłam godność, gdy po raz pierwszy mu się oddałam.

Zacisnęłam usta, odganiając od siebie te myśli. Nie dowiedziałam się niczego, oprócz tego, że ich obrzędy są przerażające. Wcale nie uczestniczyła w nich Bogini, która zabiła Trevora, o którym nikt się nawet nie zająknął.

Patrzyłam na Noella, wiedząc, że to on miał wypełnić ten wyrok i zawiódł, zmuszając Aphrodite do zrobienia tego własnymi dłońmi.

— Vivid. — Usłyszałam swoje imię i cała się spięłam.

Nikt nie mówił tak do mnie od miesięcy. A głos, który wypowiedział to imię był niczym lek na wszystkie moje rany.

Łzy momentalnie stanęły mi w oczach, gdy odwróciłam się powoli w jego stronę. Zamrugałam gwałtownie, próbując nad sobą zapanować.

— Wciąż nie wierzę, że... — urwał z udręką, kręcąc głową. Podszedł bliżej, podczas gdy ja się nie poruszyłam.

Miałam na sobie wkładaną, dresową bluzę i czarne legginsy. Było mi zimno, gdy wiatr roztrzepywał moje fioletowawe włosy we wszystkie strony, sprawiając, że wchodziły mi do ust.

Nie byłam pomalowana i doskonale wiem, że sporo schudłam.

Dosłownie nic nie pozostało po, odnoszącej liczne sukcesy, eleganckiej prokuratorce.

Przed Dante stał tylko jej duch. Obraz nędzy i rozpaczy. Upadku z dużej wysokości na samo dno.

— Nie zabiłam go — powiedziałam jedynie, na co Dante pokiwał od razu głową. — Oni o tym wiedzą, prawda?

— Nie masz czym się martwić, mała — oznajmił, a ja poczułam jak serce zabiło mi mocniej w piersi, przez określenie, jakim mnie nazwał. — Kurwa, tak bardzo się o ciebie bałem. O to, co się z tobą dzieje, gdzie się podziewasz.

— Nic mi nie jest — wypowiedziałam tylko, nawet w to nie wierząc. Nawet nie zapanowałam nad swoim głosem, gdy to mówiłam. Zabrzmiałam kurewsko nieprzekonująco.

Łzy w moich oczach nie pomagały.

Dante podszedł bliżej, a ja cała się spięłam. Walczyłam z samą sobą, aby nie rzucić się w jego ramiona i nie rozpaść się na kawałki.

Zatrzymał się tak blisko, że mogłam zobaczyć każdą jego zmarszczkę na czole i to jak bardzo zmęczone i smutne były jego oczy. Nienawidziłam tego widoku.

— Vivid — szepnął, ujmując moją twarz, chociaż po policzkach spływało mnóstwo moich łez. Nie mogłam się uspokoić. Nie umiałam nad nimi zapanować. — Spójrz na mnie, mała.

aphrodite [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz