love u potężnie
dobrej nocy słońca, co złego, to nie ja
#SoeGoddess
...
D.
Patrzyłem w jej oczy, widząc w nich błysk, który dawał mi nadzieję. Uchwyciłem się jej z całych sił, nie chcąc jej puszczać.
— Kocham cię — szepnęła Vivid, sprawiając, że moje serce na moment zagłuszyło swoim biciem moje myśli.
Wstrzymałem oddech, pieszcząc dłonią jej policzek. Zauważyłem łzy w jej oczach, co zupełnie mnie złamało. Nienawidziłem, gdy płakała. Nienawidziłem tego, jak idealna była w każdym wydaniu. Nawet w fioletowych włosach i z zapłakanymi oczami.
— Wybaczysz mi to? — szepnęła, odbierając mi cały oddech. — To, w co nas wpakowałam. To, że nie umiem być... normalna. Dasz radę mnie kochać, gdy poznasz moją najgorszą, najbrzydszą stronę? Gdy dowiesz się, jak bardzo zepsuta jestem?
Chwyciłem mocniej jej twarz, unieruchamiając ją, aby na mnie patrzyła. Oparłem czoło o jej czoło, widząc jak przymknęła powieki.
— Wtedy będę kochał cię jeszcze bardziej — zapewniłem, odgarniając jej włosy z twarzy. — Tak mocno, jak mocno będziesz potrzebowała mojej miłości.
— Nie zasługuję na ciebie — wyszeptała z przerażeniem, na co pokręciłem głową. — Nigdy nie zasługiwałam.
— Nie pozwalam ci tak mówić — ostrzegłem, gładząc jej policzek. — Vivid Chambers. Kocham cię, odkąd miałaś piętnaście lat i każda przeszkoda, którą napotykaliśmy sprawiała, że kochałem cię coraz mocniej. Dzisiaj nic nie jest w stanie zniszczyć tego, co do ciebie czuję. Ponieważ nikt inny nie jest w stanie sprostać temu, jak wspaniale czuję się przy tobie.
Vivid przylgnęła do mnie, tuląc się mocno. Objąłem ją, całując czubek jej głowy.
W końcu odetchnąłem głęboko, z ulgą. Odetchnąłem pierwszy raz od ponad pół roku, gdy oficjalnie przestałem oddychać.
— To... — zacząłem cicho, całując czubek jej głowy. — Chcesz mi powiedzieć, dlaczego akurat ten kolor? — zapytałem, wsuwając dłoń w jej włosy.
Uśmiechnęła się słabo i przysięgam, że był to najpiękniejszy widok na całym świecie.
— Miały być rude — oznajmiła zażenowana, co mnie rozbawiło.
— Lubię je — zauważyłem. — Mogłabyś być dla mnie nawet łysa.
— Łysa?
— Więcej ciała do całowania.
— Fu — mruknęła, a ja parsknąłem śmiechem, który wysłał nieskończenie wiele sygnałów szczęścia do mojego serca.
— Boże, jak ja cholernie tęskniłem — wyznałem, przytulając ją mocniej do siebie. Vivid pocałowała moje ramię, wzdychając smutno.
— Co teraz? — zapytała słabo. — Mamy przesrane, Dante.
— Nie pierwszy raz — zauważyłem, chcąc ją rozbawić.
— Gdzie jest Leo? — zapytała, podnosząc się, aby zdjąć z siebie bluzę, w której najwyraźniej było jej za gorąco.
— Z moimi rodzicami. Zapewne jutro mi go podrzucą.
— Dużo myślałam o tym goblinie, wiesz? — szepnęła, rzucając swoją bluzę na podłogę i zostając w samej koszulce z logo sklepu. — O tym, jak bardzo musi być zagubiony.
CZYTASZ
aphrodite [+18]
RomansaMinęło pół roku. Sprawa prowadzona przez Vivid Chambers i Dante Gallaghera została umorzona. Nie oznacza to jednak, że niebezpieczna sekta przestała deptać im po piętach. Vivid musi stawić czoła swoim najgorszym demonom, aby móc powrócić do życia...