kocham was
co złego, to nie ja
#soegoddess...
D.
Zamknąłem bagażnik, prostując się i zastanawiając się, czy wszystko zabrałem. Rodzice wyszli na kolację do znajomych, więc nawet się z nimi nie pożegnam, a Bruno i Penny podobno są w kinie, w co wątpię.
Jestem pewny, że moja matka zostanie babcią ze względu na Bruno, a nie mnie.
Zaśmiałem się na tę myśl, okrążając samochód, ale zatrzymałem się w pół kroku, widząc ojca Vivid, który stanął tuż przed maską mojego auta.
Wyprostowałem się, przez moment czując jak coś przeskoczyło mi w sercu. Ten mężczyzna wzbudzał we mnie irracjonalny strach.
Zupełnie, jakbym dokładnie wiedział, po co przyszedł i co zrobiłem.
Nie znałem go zbyt dobrze, gdyż prawie nie bywał w domu. Wciąż był na wyjazdach służbowych. William Chambers, prezes jednej z dobrze prosperujących firm, zajmujących się kredytowością.
Stał przede mną, ubrany w elegancki garnitur i z zaczesanymi, ciemnymi włosami. Vivid w ogóle nie była do niego podobna. Musiała odziedziczyć urodę po mamie.
— Dzień dobry — wydusiłem z siebie w końcu, gdy mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
Wstrzymałem oddech, przestępując z nogi na nogę.
— Dobry wieczór — poprawił mnie, a ja zerknąłem na niebo, które wciąż było jasne.
Ale było po dziewiętnastej. Okej.
— Wyjeżdżasz? — zapytał, przekrzywiając głowę odrobinę w bok.
— Tak — odparłem, wciąż czując to okropne napięcie w powietrzu. I dosłownie czekałem, aż wszystko lada moment się spierdoli. Czułem to i prawdopodobnie moje dziwne, spięte zachowanie, w ogóle nie pomaga.
A wręcz potwierdza moją winę. To, że mam sekret.
— Na studia — dodałem, nawet siląc się na uśmiech. Rozejrzałem się nerwowo, jakby w poszukiwaniu kogokolwiek, ale boczna uliczka Manhattanu była pusta.
Gdzieś daleko przechodziła starsza kobieta z psem. I z jakiegoś dziwnego powodu, wolałem patrzeć na nią niż na mojego rozmówcę.
— Ah, tak. Słyszałem, że studiujesz prawo — oznajmił ojciec Vivid, wciąż wpatrując się we mnie, gdy powróciłem do niego spojrzeniem.
Jego głos zabrzmiał nonszalancko i jednocześnie twardo. Coś w jego spojrzeniu było groźne. Zupełnie, jakby był wilkiem, który zamierza rzucić się na owcę i pożreć ją w całości.
Cóż, ja byłem tą owcą.
I chociaż nie znoszę tego przyznawać, to obawiałem się wilka.
— To prawda, proszę Pana. Jestem na drugim roku — odparłem ze spokojem, chociaż wszystko wewnątrz mnie drżało.
— I lubisz te studia? — dopytywał dalej, a ja dalej ciągnąłem tę gadkę szmatkę.
— Owszem. Lubię.
— Świetnie — odparł trywialne, robiąc krok w moją stronę. — W takim razie, doskonale wiesz, co ci grozi za sypianie z moją piętnastoletnią córką. I nie mam na myśli bezpowrotnego wydalenia cię z campusu.
Wciągnąłem głośno powietrze, nawet nie wiedząc, dlaczego byłem zaskoczony. Niby po co miałby się pojawić u mojego progu?
Pokręciłem głową.
CZYTASZ
aphrodite [+18]
RomanceMinęło pół roku. Sprawa prowadzona przez Vivid Chambers i Dante Gallaghera została umorzona. Nie oznacza to jednak, że niebezpieczna sekta przestała deptać im po piętach. Vivid musi stawić czoła swoim najgorszym demonom, aby móc powrócić do życia...