co złego, to nie ja
dobrej nocy, ahh
zróbcie tu hałas ---> #soegoddess
...D.
Vivid uśmiechała się do mnie szeroko, co jeszcze bardziej pogłębiło nasz pocałunek.
Dziś postanowiłem zabrać ją na plaże, gdzie po raz pierwszy się całowaliśmy. Nieubłaganie zbliżały się jej szesnaste urodziny i szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, co mógłbym jej podarować. Więc może powinienem pomyśleć nad jakimś ładnym miejscem, do którego ją zabiorę.
To stało się naszym zwyczajem.
Od poniedziałku do piątku żyliśmy daleko od siebie, nieustannie ze sobą pisząc. Miałem przez to poważne problemy na uczelni, gdyż nie mogłem spać w nocy. Nałogowo o niej myślałem, tęskniąc, a dni dłużyły mi się w nieskończoność.
Przysięgam, że nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłem. A miałem dwie dziewczyny przed Vivid. O ile ja w ogóle mogę nazywać ją swoją dziewczyną... Bo nie nazywamy tak do końca tego, co między nami jest.
Mam wrażenie, że to coś więcej, niż bycie jej chłopakiem. Ja byłem jej wszystkim.
Ona była moim wszystkim.
Dziś była niedziela, a więc okropny dzień. Bo to dzisiaj wracałem na campus i rozstawałem się z nią aż do piątkowego popołudnia.
Powróciłem myślami do Vivid, chociaż tak naprawdę to wciąż myślałem o niej. Ale powróciłem do tu i teraz, gdy siedziałem na piasku, a ona siedziała na moich kolanach, przytulając się do mnie.
— Nie wiem, czy dam radę przyjechać w piątek, mała — oznajmiłem w końcu, a ona spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Cholera, nienawidzę tego już teraz. — Mój znajomy ma urodziny i organizuje imprezę, więc... Więc muszę zostać na campusie.
— Czyli nie przyjedziesz w ogóle — zauważyła, domyślając się. — To nieopłacalne, abyś przyjechał w niedzielę rano i pojechał po południu.
— Miałem zamiar przyjechać w sobotę.
— Będziesz imprezował do późnych godzin i pewnie sporo wypijesz. Nie ma mowy, że będziesz po tym prowadził.
— Nie będę pił — zauważyłem, a ona spojrzała na mnie powątpiewająco. — Wow, okej. Będę.
Westchnęła ciężko, wtulając się we mnie mocniej.
— Nie masz nic przeciwko? — zapytałem, unosząc dłonią jej podbródek i głaszcząc go delikatnie.
— Dante, masz dwadzieścia lat, jesteś na studiach. To powinien być twój najlepszy czas, przepełniony imprezami, alkoholem i dziewczynami. Nie mam zamiaru cię hamować.
— O nie, nie. Żadnych dziewczyn — oznajmiłem od razu. — Nigdy bym ci tego nie zrobił. Nie masz się o co martwić.
— Nie martwię się — odpowiedziała. — Zrozumiałabym.
— Co?
— Gdybyś się z jakąś przespał — sprecyzowała, przez co się spiąłem.
— Żartujesz sobie, Vivid? — Wściekłem się, podnosząc się gwałtownie, przez co ona zsunęła się z mojego ciała. Przytrzymałem ją, obejmując jej plecy w strachu, że zrobi sobie krzywdę. — Co to był za chory tekst?
— Wiem, że tego chcesz. Potrzebujesz. Udajemy, że cię to nie podnieca, gdy się zbliżam.
— Owszem, podnieca — odpowiadam, spoglądając jej w oczy. — Masz rację. Podnieca mnie, gdy się zbliżasz. Ty, Vivid. Bo to ciebie pragnę, nie kogoś innego. Tak reaguje moje ciało, nie panuję nad tym, ale nie mam z tym problemu. Nie chcę, żebyś myślała, że to mi przeszkadza i nie chcę, żebyś się tym martwiła. Nie jest ze mną aż tak źle, żebym sobie z tym nie radził. Bez seksu da się żyć, wiesz? I to zupełnie normalnie żyć.
CZYTASZ
aphrodite [+18]
RomanceMinęło pół roku. Sprawa prowadzona przez Vivid Chambers i Dante Gallaghera została umorzona. Nie oznacza to jednak, że niebezpieczna sekta przestała deptać im po piętach. Vivid musi stawić czoła swoim najgorszym demonom, aby móc powrócić do życia...