Rozdział XVII

566 41 22
                                    

-Wydaje mi się, że powinnaś założyć czarną sukienkę.-Mówi do mnie Veronica.- Jest mniej...elegancka.

-V, widzisz jaki dekolt ma ta sukienka?-pytam, pokazując jej sukienkę, którą ona chciała, żebym założyła.

-El...to jest impreza. Zaszalej!

-Tylko przymierzę.- oznajmiam po czym idę do łazienki z ubraniem. 

Na miejscu zakładam ją powoli. Jest bardzo obcisła. Nigdy nie ubierałam się tak wyzywająco, ale teraz, kiedy patrzę w lustro...nie jest aż tak źle.
Nagle słyszę otwierające się drzwi.

-V, zaraz...Jughead!-krzyczę kiedy widzę jego zawstydzoną twarz.

-Kurwa, sory nie wiedziałem, że tu jesteś.-mówi zasłaniając ręką oczy.-Nic nie widziałem.

-Nie widziałeś zapalonego światła? A z resztą...po co ty nadal stoisz?

-Muszę siku.

-Ja pierdole, idź na dół.- mówię chcąc zamknąć drzwi.

-Chcę tutaj.

-Co?

-Chcę tutaj.

-Forsythe!

-Chcę tutaj.-powtarza po raz trzeci.

Nie wierzę, nie wierzę, że mamy razem mieszkać. Ja z nim nie wytrzymam. On będzie musiał się wyprowadzić albo ja. Tak jak teraz. Mądrzejsze musi ustąpić.
Biorę moje ubrania z toalety. I wychodzę z łazienki. Mijając go szepnęłam, że tak bardzo go nienawidzę, ale to nie żadna nowość.

-Wow, Betty!-mówi czarnowłosa, kiedy weszłam już do pokoju. 

Uśmiecham się lekko i siadam na łóżko.

-V...-nie wierzę, że zaczynam, ale muszę.

-Tak B?

-Jak...to znaczy...co...co ty robisz takiego, że się z nim przyjaźnisz? Co on robi?

-Ale kto?-Pyta .

-No Jughead Jones!-wykrzukuje, jakby to było oczywiste.-On jest taki skomplikowany. Raz jest niemiły, wkurwiający w cholerę. Raz jest miły. Raz obojętny. A jeszcze później jest taki urokliwy i troskliwy, jednak za chwilę znowu niemiły.-Mówię na jednym tchu, nawet nie do końca wiedząc co właściwie powiedziałam.

-Betty...

-Tak?-Odpowiadam trochę bardziej spokojnie.

-Czy ty chcesz się z nim zaprzyjaźnić...Czy coś?-pyta lekko zszokowana.

-Ja...-chciałam protestować.-Ja już nie wiem Ronnie. Czasem tak sobie myślę, że mamy mieszkać pod jednym dachem. Musimy się lubić, bo tak szybko się nie wyprowadzimy chyba. Ale potem, kiedy za dużo pomyśle, zjawia się on,  już w zwyczaju niemiły i wkurzający. Ale potem, zabiera mnie gdzieś i jest super. A później, jakby nigdy nic się nie stało, myśli tylko o sobie.

-Chwila...Jughead gdzieś ciebie zabrał?- znowu szok obejmuje jej twarz.

-Tak. Przepraszam Ronnie, ale ja wcale się źle nie czułam. Jechaliśmy razem do szkoły i poprosiłam Jugheada, żeby mnie gdzieś zabrał. Byliśmy gdzieś, później postawił mi maka. Był naprawdę bardzo miły, ja chyba też. Ale teraz weszłam do łazienki i chciał za wszelką cenę wejść do tej, karząc mi wyjść.

-Betty...postaraj się. Jughead jest trudny. Dużo przeszedł.

-Dużo przeszedł?-pytam zdziwiona.

-Jeśli będzie chciał. Sam ci opowie Betty. Powinnaś spróbować, ale ty też się postaraj. To naprawdę cudowny chłopak. Jeśli będziesz tego chciała- obiecuje ci, że kiedyś go pokochasz.

Hejka! Po dosyc dlugiej przerwie publikuje rozdzial, nieco krotszy niz zwykle, ale w nastepnym rozdziale planuje juz opowiadanie troche rozkrecic mam nadzieje ze mi aie uda:|
Jak wam sie podoba? Komentujcie, bo to bardzo motywuje <3
Osoby ktore pisaly probne egzaminy, mozecie napisac jak wam poszlo!!
Do nastepnegp rozdzialu! Trzymajcie sie tam po drugiej stronie!!

difficult to understand ~ Bughead ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz