Rozdział 1 Beginning

298 15 0
                                    




Wpadła do karczmy ubabrana w błocie po pas, zdyszana i mokra. Rzuciła sakiewkę na blat, spojrzała na karczmarza po czym zdjęła kaptur z głowy, odkrywając swoją twarz i długie blond włosy.

- Długą drogę żeście przebyli, prawda? - zapytał karczmarz przecierając kufel brudną ścierką.

- Długą. Macie tu jakieś izby w których można spocząć?

- A i owszem, i jadło jakiem żem dobre- powiedział karczmarz z wyraźnym wiejskim akcentem.

- Wezmę pokój - powiedziała blondwłosa, patrząc na sakiewkę.

- Jedno spanie ma być czy dwa?

- A widzicie tu jeszcze kogoś?

- A no, różni ludzie tu przychodzą, różne już dziwy widziałem...

- Jedno łóżko, jeden pokój i chętnie bym coś zjadła...

- Ma się rozumieć, zagotuję  już wodę do kąpieli. Wykąpcie się bo wyglądacie jak siedem nieszczęść!

- Dziękuję. - odparła i usiadła na drewnianym stołku.

W oberży panował żywy gwar mimo późnej pory, a dookoła lały się przeróżne trunki. Wśród spoconych po ciężkiej orce chłopów królował wątpliwej jakości miód pitny i tanie piwo typu sikacz. Smród potu połączony z wonią alkoholowego wydechu przeszywał strudzoną czasem karczmę, gdzie jak codzień biesiadowali stali bywalce. Każdy gość z wejścia był ostrzeliwany przez chełpliwe ślepia hołoty. Dziewczyna siedziała ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w swe splecione dłonie. W końcu karczmarz przyniósł sztukę mięsa, pajdę chleba i kufel ciepłego piwa. Blondwłosa skinęła głową na znak podziękowania i przystąpiła do posiłku. Dziewczyna posiadała zwyczaje mieszczańskie, czym wyróżniała się w tłumie wiejskiej gawiedzi.

Karczmarz przypatrywał się jej przecierając wciąż ten sam kufel. Dziewczyna udawała, że jego wzrok nie robi na niej wrażenia, jednak w głębi czuła się skrępowana.

W końcu karczmarz się odezwał:

- Dużo plugastwa się ostatnio zalęgło w lasach, nie napotkaliście czego?

- Niby czego? - blondynka podniosła na niego wzrok.

- Potworów, stworów i różnych dziwaków, co za świat... Nie wyjdziesz na spacer do lasu, bo ów cię licho czy ino dziad dopadnie, na ryby też nie, bo skurwiały utopiec będzie po łydkach kąsał...

- A co się wam dokładnie w tym lesie zalęgło?

- Baba brzydka to jak moja rzyć, cyce wiszące i jęzor na wierzchu. Ja to tam tylko słyszał, tylko jeden przeżył co tego stwora widział... - mówiąc kiwał głową.

- Wynajmijcie kogoś, kto się tego pozbędzie!

- A no plany to takie były, już ogłoszenia popisane, tylko jak się dowiedzieli, że to płacić będzie trzeba to już chętnych nie ma... A może i dobrze, wiedźmaki to są sukinsyny ponoć i zimne dranie...

- Ponoć...

- Ubiją potwora, a i owszem - oberżysta splunął do kufla, a blondwłosa spojrzała na swój złoty trunek z ogromnym niesmakiem.

- To w czym problem? - zapytała dziewczyna.

- A bo ponoć wiedźminy to dzieci porywają i dziewki chędożą, sukinsyny psiamać.

Dziewczyna uśmiechnęła się z przekąsem, po czym wstała.

- Dziękuję za posiłek, możecie mi pokazać kwaterę?

Ma ghilana mir din'anOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz