Wpadła do karczmy ubabrana w błocie po pas, zdyszana i mokra. Rzuciła sakiewkę na blat, spojrzała na karczmarza po czym zdjęła kaptur z głowy, odkrywając swoją twarz i długie blond włosy.- Długą drogę żeście przebyli, prawda? - zapytał karczmarz przecierając kufel brudną ścierką.
- Długą. Macie tu jakieś izby w których można spocząć?
- A i owszem, i jadło jakiem żem dobre- powiedział karczmarz z wyraźnym wiejskim akcentem.
- Wezmę pokój - powiedziała blondwłosa, patrząc na sakiewkę.
- Jedno spanie ma być czy dwa?
- A widzicie tu jeszcze kogoś?
- A no, różni ludzie tu przychodzą, różne już dziwy widziałem...
- Jedno łóżko, jeden pokój i chętnie bym coś zjadła...
- Ma się rozumieć, zagotuję już wodę do kąpieli. Wykąpcie się bo wyglądacie jak siedem nieszczęść!
- Dziękuję. - odparła i usiadła na drewnianym stołku.
W oberży panował żywy gwar mimo późnej pory, a dookoła lały się przeróżne trunki. Wśród spoconych po ciężkiej orce chłopów królował wątpliwej jakości miód pitny i tanie piwo typu sikacz. Smród potu połączony z wonią alkoholowego wydechu przeszywał strudzoną czasem karczmę, gdzie jak codzień biesiadowali stali bywalce. Każdy gość z wejścia był ostrzeliwany przez chełpliwe ślepia hołoty. Dziewczyna siedziała ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w swe splecione dłonie. W końcu karczmarz przyniósł sztukę mięsa, pajdę chleba i kufel ciepłego piwa. Blondwłosa skinęła głową na znak podziękowania i przystąpiła do posiłku. Dziewczyna posiadała zwyczaje mieszczańskie, czym wyróżniała się w tłumie wiejskiej gawiedzi.
Karczmarz przypatrywał się jej przecierając wciąż ten sam kufel. Dziewczyna udawała, że jego wzrok nie robi na niej wrażenia, jednak w głębi czuła się skrępowana.
W końcu karczmarz się odezwał:
- Dużo plugastwa się ostatnio zalęgło w lasach, nie napotkaliście czego?
- Niby czego? - blondynka podniosła na niego wzrok.
- Potworów, stworów i różnych dziwaków, co za świat... Nie wyjdziesz na spacer do lasu, bo ów cię licho czy ino dziad dopadnie, na ryby też nie, bo skurwiały utopiec będzie po łydkach kąsał...
- A co się wam dokładnie w tym lesie zalęgło?
- Baba brzydka to jak moja rzyć, cyce wiszące i jęzor na wierzchu. Ja to tam tylko słyszał, tylko jeden przeżył co tego stwora widział... - mówiąc kiwał głową.
- Wynajmijcie kogoś, kto się tego pozbędzie!
- A no plany to takie były, już ogłoszenia popisane, tylko jak się dowiedzieli, że to płacić będzie trzeba to już chętnych nie ma... A może i dobrze, wiedźmaki to są sukinsyny ponoć i zimne dranie...
- Ponoć...
- Ubiją potwora, a i owszem - oberżysta splunął do kufla, a blondwłosa spojrzała na swój złoty trunek z ogromnym niesmakiem.
- To w czym problem? - zapytała dziewczyna.
- A bo ponoć wiedźminy to dzieci porywają i dziewki chędożą, sukinsyny psiamać.
Dziewczyna uśmiechnęła się z przekąsem, po czym wstała.
- Dziękuję za posiłek, możecie mi pokazać kwaterę?
CZYTASZ
Ma ghilana mir din'an
خيال (فانتازيا)Będąca na życiowym zakręcie młoda szlachcianka ucieka przed przeszłością. Na swej drodze spotyka białowłosego najemnika. Ich losy, pozornie odmienne, lecz nieuchronnie związane z wędrowniczym trybem życia splatają się pewnego słonecznego poranka. Ci...