💠Rozdział 10💠

211 3 2
                                    

Rano obudziłam się o 6:00 nie chciałam budzić Lili więc wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w

Rano obudziłam się o 6:00 nie chciałam budzić Lili więc wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

do tego delikatny makijaż a włosy związałam w francuza. I balerinki.
Gdy zeszłam na dół w kuchni była tylko pani Evans.
-Dzień dobry przywitałam się z uśmiechem.
-O Melodii dzień dobry. Nie spodziewałam się ciebie o tej porze.
Powiedziała pani Evans robiąc śniadanie.
-To już po prostu przyzwyczajenie może pomóc zapytałam.
-Skoro chcesz powiedziała pani Evans.
-Co mam robić zapytałam.
-Wiesz co zrób herbatę i kawę dla mojego męża. Kubki i szklanki masz w drugiej szfce u góry a herbata jest zaraz obok w pudełku po kierwała mnie pani Evans.
Tak jak prosiła wyjęłam trzy kubki i dwie szklanki po czym nastawiłam wodę. Do kubków wsadziłam woreczki z herbatą a do szklanek nasypałam kawy i podeszłam do pani Evans.
I pomogłam skończyć kanapki które robiła. Gdy woda się zagotowała zalałam kawy i herbaty. Po połorzyłam je na stole gdzie leżały już gotowe kanapki. Wtedy z góry zszedł pan Evans.
-Dzień dobry przywitałam się.
-Dzień dobry Melodii zwrócił się do mnie po czym podszedł do żony
-Witaj kochanie powiedział i dał jej całusa w policzek.
-Witaj siadaj zaraz dziewczynki powinny zejść. Powiedziała pani Evans. I jak na zawołanie zbiegły na dół Lili i Petunia.
-Hej tato hej mamo przywitała się Lili.
-Witajcie dziewczynki powiedzieli państwo Evans.
-Hej Melodii przywitała się ze mną Lili siadając obok mnie.
-Hej powiedziałam uśmiechajac się.
-Ty jak zwykle ranny ptaszek nawet w wakacje co roześmiała się Lili.
-Niestety takie przyzwyczajenie.
Powiedziałam. I zabrałam się za jedzenie razem z Lili. Gdy skończyliśmy śniadanie pomogliśmy posprzątać i usiadłam z Lili w ogrodzie na huśtawce. Ja zamknęłam oczy i zaczęłam się huśtać opierając głowę o oprcie huśtawki czy jakoś tak nie pamiętam jak to się nazywało.
-Byłaś już na pokątnej zapytała Lili.
-Nie zamierzała iść w piątek albo sobotę a ty? Zapytałam.
-W sumie to możemy pójść w piątek powiedziała Lili.
-Dobra czego nie. Wiesz co napiszmy do dziewczyn kiedy idą na zakupy i wybierzemy się razem co ty na to zapytałam.
-Pewnie chodź i pobiegłyśmy na górę do pokoju by napisać listy do dziewczyn.
-Masz pergamin zapytałam.
-Tak a na biurku jest pióro i tusz.
-Super powiedziałam i zabrałyśmy się za pisanie listów do dziewczyn potem wysłałyśmy sowę Lili z listami.
-Zagrajmy w ekspodującego durnia zaproponowałam.
-Eh a masz karty? Zapytała Lili.
-Tak są w kufsze. Powiedziałam po czym podeszłam i wyjęłam karty.
Gdy graliśmy drugą kolejkę ktoś wszedł do pokoju i jak na nieszczęście karta wybuchła mi w twarz i przegrałam a Lili zaczęła się śmiać.
-di Imontales przeklnełam po starogrecku.
-Bądźcie ciszej rodzice mają gościa powiedziała Petunia i wyszła.
-Gościa zdziwiłam się Lili rodzice nie mówili że ktoś dziś przyjdzie. Powiedziała.
-Może zapomnieli o tym powiedzieć zapytałam. Gdy wyszłam z łazienki z umytą twarzą.
-Możliwe chodź zrobimy sobie coś do picia. Powiedziała i po chwili byliśmy na dole w kuchni. Gdy zrobiliśmy sok postanowiłyśmy pójść do ogrodu. W momencie gdy przechodziliśmy obok salonu o mało nie zachłysnęłam się sokiem który piłam widząc gościa państwa Evans. Niestety na moje nieszczęście Lili postanowiła przyjrzeć się gościowi.
-Lili chodź pociągnęłam ją by szybciej z tamtąd pujść nie chcąc by mnie zauwarzył niestety było już za puźno.
-Melodii a co ty tu robisz zapytał Hernes tak był to mój kuzyn.
A wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni.
-O to samo mogłabym zapytać ciebie kuzynie powiedziałam ci wywołało jeszcze większy szok.
-Zadałem pierwszy pytanie odparł.
-A ja je przemilczałam a teraz wybacz ja i Lili już idziemy.
Po czym pociągnęłam Lili do ogrodu.
-Skąd ty znasz tego gościa. Zapytała Lili.
-To mój kuzyn niestety za każdym razem gdy go spotykam zwiastuje to dla mnie kłopoty i tyle dlatego nie chcę go widzieć. Powiedziałam i usiadłam na huśtawce.
-Jakie kłopoty? Dopytała.
-Lili to dość skomplikowane nie chcę o tym rozmawiać przynajmniej nie teraz. Powiedziałam.
-No dobrze niech ci będzie. Powiedziała.
-Dziękuję powiedziałam i przytuliłam Lili.
-Za co? Zapytała.
-Za to że nie chcesz na siłę dowiedzieć się co jest grane.
Powiedziałam odrywając się od Lilki.
-Oj Melodii jesteś moją przyjaciółką jak będziesz gotowa to powiesz a teraz co robimy? Zapytała.
-Nie wiem. Odparłam.
Wtedy Lili zabrała mi moją bransoletkę i zaczęła uciekać.
-Ej oddawaj to i zaczęłam ją gonić. Lili wbiegła do domu z głośnym śmiechem a ja zaraz za nią wtedy na kogoś wpadłam i spotkała bym się z podłogą gdyby mnie nie złapał.
-Gdzie tak lecisz młoda co zapytał ktoś a właściwie to Hermes.
-Wybacz nie patrzyłam pod nogi powiedziałam stojąc już na nogach.
-Nic nie szkodzi ale następnym razem uważaj powiedział i się zaśmiał.
-Jasne będę uważać. Wychodzisz już zapytałam.
-Tak już muszę wracać mam nadzieję że jeszcze się spotkamy powiedział i ucałował wiesz mojej dłoni.
-Ja nie zbyt doskonale wiesz w jakiej sytuacji zazwyczaj się widujemy ale jeśli masz czas spotkać się na spokojnie że tak to ujmę to z miłą chęcią powiedziałam i dygnęłam delikatnie w geście szacunku.
-Bardzo chętnie dam ci znać kiedy będę miał czas do zobaczenia kuzyneczko powiedział i wyszedł.
-Skąd znasz pana Hemesa zapytała pani Evans.
-To mój kuzyn ze strony ojca odparłam.
-Rozumiem jest bardzo miło powiedziała.
-Tak to prawda jest jedynym z moich kuzynów z którym się dogaduje powiedziałam.
-To ile ty ich masz zapytała pani Evans.
-Oj jest ich trochę odparłam ze śmiechem.
-No nic ja muszę wracać do pracy powiedział pan Evans poczym dał żonie całusa w policzek i wyszedł.
-A ja muszę przygotować obiad powiedziała pani Evans.
-Może pani pomóc zapytałam.
-Właśnie dołączyła do mnie Lili.
-Dobrze jak chcecie dziewczynki powiedziała i skierowała się do kuchni a my zaraz za nią.
-Dzisiaj przygotujemy zupę i jak chcecie możecie przygotować jakiś deser co wy na to? Zapytała z uśmiechem pani Evans.
-Jasne mnie pasuje powiedziała Lili.
-Mnie również odparłam.
Więc zabrałyśmy się za gotowanie.
Mam Lili zajęła się ziemniakami my natomiast zajęłyśmy się krojeniem warzyw. Nagle w trakcie pracy w szybę zastukała sowa Lili z listami.
-Weźmiesz zapytała mnie przyjaciółka.
-Jasne powiedziałam i sięgłam po ręcznik by wytrzeć ręce. Następnie podeszła do oka i je otworzyłam a sowa usiadła na parapecie wystawiając w moim kierunku stópkę z Listami. Odwionzałam je i zwróciłam się do Lili.
-Masz może dla niej jakieś ciastko czy coś?
-Tak na górnej. Pierwsza z brzegu powiedziła. A ja podeszłam tam i wyjęłam ciasto poczym wróciłam do sowy. Gdy dałam jej ciasto sowa uszczypła mnie delikatnie w podziękowaniu i usiadła w swojej klatce którą Lili umieściła obok okna by miała gdzie odpocząć.
-Co napisały dziewczyny zapytała Lili.
-Obydwie zgodziły się do naszego pomysłu i pasuje im piątek powiedziałam gdy już przeczytałam.
-Do jakiego pomysłu zapytała się pani Evans.
-Chodzi o to że musimy kupić książki do szkoły więc umuwiłyśmy się z dziewczynami że pojdziemy w piątek możemy mamo? Zapytała.
-Tak ale macie uważać poproszę męża by was zawiózł.
-Dobrze dziękujemy powiedziałam.
-Dzięki mamo odparła Lili.
-Mamo dlaczego im pozwalasz wychodzić samym a mnie nie to nie feir powiedziała Petunia podsłuchując zapewne naszą rozmowę.
-Bo idą tam z koleżankami po za tym pewnie będzie tam ktoś z ich rodziców by ich pilnować.
-Właśnie mama Marleny miała z nami iść. Odpowiedzialna widząc że odpowiedź mamy ją wkurza co spowodowało że w tym momencie była czerwona ze złości.
-Petunio uspokój się tobie też pozwalam wychodzić z domu. Odparła.
-Ale nigdy na zakupy z koleżankami.
Pewnie za miast kupić rzeczy do szkoły kupią sobie jakieś ciuchy odparła. Teraz mnie wkurzyła najpierw podsłuchuje a teraz zarzuca nam takie coś jak ona może. Pewnie gdyby nie Lili wygarnęłam bym jej co myślę.
-Melodii uspokój się nie warto powiedział. A ty Petunio nie masz prawa mówić czegoś takiego.
Powiedziała. Gdy spojrzałam na Petunię patrzyła na mnie w szoku.
Pewnie mam czerwone włosy ze złości.
-Ty ty wiedźmo coś ty zrobiła z włosami powiedziała przerażona Petunia.
-Po pierwsze to twoja wina bo mnie 
wkóżyłaś po dwa nie twój interes powiedziałam. A ona wyszła obrażona i pobiegła na górę.
-Co ci się stało z włosami nagle stały się rude powiedziała pani Evans.
-Widzi pani bo ja jestem Metamorfomagiem odparłam.
-Metamorfo co zapytała.
-Metamorfomag to czarodziej który może zmieniać dowolnie kolor włosów.
Ich kolor zmienia się też pod wpływem emocji tak jak widziała to pani przed chwilą powiedziałam.
-Byłaś wtedy zła zapytała.
-Zgadza się odparłam.
-Nieźle ją nastraszyłaś powiedziała pani Evans.
-To jej wina mogła mnie nie denerwować sama jest sobie winna powiedziałam.
-Niech ci będzie ale nie róbcie czegoś takiego ona nie rozumie do końca tego co dla was jest normalne dobrze dziewczynki.
-Dobrze odparłyśmy równocześnie i wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Gdy w końcu się opanowałyśmy i skończyliśmy szykować obiad. Potem przyszedł pan Evans a na dół zeszła Petunia, gdy skończyliśmy obiad razem z Lili przygotowałyśmy deser. Potem porozmawiałyśmy w pokoju zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. W ten sposób miną mi kolejny dzień u Lili.




Huncwoci i Córka MorzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz