~Toki~
- Gdzie jest Einar? - zapytał elf który mnie niósł
- W szpitalnej - odpowiedział inny elf
Zostałam zaniesiona do jakiejś sali i położona na miękkim łóżku, gdzie rozwiązano mnie z krępujących mnie lin.
- Zajmij się tą dziewczyną - powiedział elf wychodząc z sali - Ma być przytomna ale obita dla wodza
- Tak, zajmę się. Gdzie jest... mam... nożyczki... - mamrotał elf kręcący się po sali
W myślach błagałam żeby wyszedł i dał mi wypełnić zadanie, ale się na to nie zapowiadało. Zamiast tego elf używał czarnej magii, żeby wyleczyć kolejne części mojego ciała.
- Gdzie jest... cholera, skończył się...
Uratował mnie chyba tylko cud, bo elf mamrotając pod nosem wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
W tym czasie wstałam z łóżka i zaczęłam jak najszybciej szukać po pokoju kluczy. Intuicja podpowiadała mi, że powinnam je gdzieś tutaj znaleźć.
Po przeszukaniu dosłownie całego pokoju znalazłam cały pęk kluczy leżący w niezamkniętej szufladzie.
Wybrałam klucze z numerem 7, który był na drzwiach celi, schowałam je do butów i niemal w ostatniej chwili położyłam się z powrotem na łóżku.
- Jestem... co my tu... Ostatnie zaklęcie...
Elf rzucił na mnie kolejne zaklęcie w czarnej magii, mówiąc jakieś odwrócone słowa.
- Pobudka - powiedział w końcu - masz robotę
Mimo uleczenia niektórych części ciała, nadal z wielkim bólem wstałam i zostałam wypchnięta za drzwi, gdzie czekał na mnie wysoki i umięśniony elf.
- Nie zwiążecie mnie? - wychrypiałam
- W takim stanie i tak nigdzie nie uciekniesz
Co racja to racja. Ledwo mogłam chodzić, a co dopiero uciekać.
Elf kazał mi iść przed siebie, i popchnął mnie tak, że przewróciłam się zdzierając na nierównej podłodze skórę z dłoni. Zaraz potem zostałam podniesiona i miałam iść dalej.
Przez całą drogę byłam poganiana, i nie chcę nawet liczyć ile razy po drodze się przewróciłam. Ręce dosłownie mi krwawiły. Wolałabym już być związana i niesiona.
Po drodze zauważyłam przynajmniej, że z niektórych korytarzy wieje, a w niektórych powietrze stoi bez ruchu, i mam szczerą nadzieję że to spostrzeżenie nam jakoś pomoże.
W końcu zostałam wepchnięta do gigantycznej sali której sklepienie sięgało chyba aż do sklepienia góry. Na samym środku tej sali siedział elf. Nie był tak umięśniony i masywny jak jego kumple, i raczej nie wyglądał na wojownika. Bardziej na dowódcę zajmującego się organizacją wojsk i strategią.
Potwierdzałby to fakt, że nie siedział tak jakbym się tego spodziewała na tronie, tylko przy stole jakby coś planując.
- Podejdź piękności - powiedział chyba kierując te słowa do mnie - Niech no Cię obejrzę.
Przełknęłam ślinę i zrobiłam to, o co prosił.
Elf zlustrował mnie z góry na dół tak, że czułam się jakby conajmniej zaglądał mi pod ubrania.
- Tak pięknie poobijana... Jak masz na imię? - zapytał
- Toki - wydusiłam
- Nie musisz się bać - powiedział - Jestem Fleinn. Usiądź proszę.
CZYTASZ
Strażnicy Pokoju
Fanfiction>>>PORZUCONE<<< Callum i Rayla zostają dowódcami nowej organizacji - Strażników Pokoju. Zostają do niej wcielone wszystkie elfy wyszkolone niegdyś na Assasynów, w tym dzieci dowódców - Luna i Mitashi - a zadaniem organizacji jest u...