~Toki~
- Spieprzamy stąd - powiedziałam na ucho Lunie która stała najbliżej mnie
- Co? Spieprzamy?
- W sensie uciekamy. Bierzcie plecaki i spadamy stąd.
- Jak chcesz to zrobić?
- Zajmę Lucjana a Wy pójdziecie do lasu jakby nigdy nic
- Znowu chcesz żebyśmy Cię zostawili? Już niejeden raz nas uratowałaś, pozwól teraz komuś innemu.
- Spokojnie, mam pomysł jak rozwiązać to tak żeby wyjść cało, główka pracuje.
- Jesteś pewna?
- Tak
- Ale jak Ci się nie uda to masz dać jakiś znak to wyślę Mitashiego żeby Cię ratował.
- Zgoda.
Drużyna poszła do lasu z naszymi rzeczami jak gdyby nigdy nic i zostałam sama z Lucjanem.
- Gdzie oni idą? - zapytał czarny elf
Cholera. Nic nie wymyśliłam i tylko wpakowałam się jak gówno do kibla.
- Ee... Nasze piwo jest specjalne i no... Nie możesz widzieć jak je Ee... wyciągam z ee... no... ukrycia, bo będzie niesmaczne wtedy i... no... musisz wejść do środka zamku na chwilę.
- Spoko
Szczerze to nie spodziewałam się że zadziała, ale na moje szczęście elf był albo porządnie najebany albo był debilem więc poszedł do zamku.
- Tylko nie podglądaj! - krzyknęłam jak znikał za drzwiami
- Dobra!
Odczekałam chwilę i najciszej jak tylko potrafiłam odeszłam w stronę lasu gdzie zniknęli moi przyjaciele
- Ej, gdzie idziesz? - usłyszałam będąc już tuż przy krawędzi drzew i odwróciłam się na krótką chwilę, wystarczająco długą żeby zobaczyć idącego w moją stronę pijanego czarnucha
Cholera
Zanim pomyślałam co robię i sensownie odpowiedzieć spanikowałam i pobiegłam przed siebie najszybciej jak tylko potrafiłam wołając przy tym cokolwiek co mi przyszło do głowy, żeby reszta drużyny mnie usłyszała. Miałam tylko przy tym szczerą nadzieję że nie zaalarmuję tym elfów na zamku.
I mimo że w tym świecie miałam znacznie lepszą kondycję niż w prawdziwym, to dalej byłam znacznie wolniejsza od elfów więc po niedługiej chwili Lucjan znalazł się jedynie kilka kroków za mną.
Nie chcę nawet wiedzieć jak by się to dla mnie skończyło, gdyby nie Mitashi, który znalazł się zaraz przede mną z wyjętym z nikąd mieczem. Przebiegłam obok niego i jeszcze dalej ani na chwilę się nie zatrzymując, robiąc mu pole do popisu przy zatrzymywaniu elfa.
Co prawda nie wiem przed kim w tym momencie miałby się popisywać, bo krótką chwilę później dogoniłam resztę drużyny i razem pobiegliśmy w kierunku wskazanym przez Lunę.
Obiegliśmy cały zamek ani na chwilę nie wychodząc z lasu. Potykaliśmy się o korzenie drzew a gałęzie krzaków raniły nas boleśnie po rękach, ale opuszczenie nawet tak lichego schronienia dawanego nam przez liście bujnych koron drzew groziło zauważeniem przez czarne elfy. A to skończyłoby się prawdopodobnie gorzej niż kilka skaleczeń i siniaków.
Zatrzymaliśmy się dopiero na skraju lasu tuż koło rzeki, powyżej miejsca cumowania tajemniczego statku, który prawdopodobnie należy do elfów. Umówiliśmy się na to miejsce jako miejsce spotkań jeszcze przez wejściem do Elarion więc nie zdziwiło nas kiedy spotkaliśmy tam już czekającego na nas Mitashiego. W końcu z miejsca w którym walczył z elfem miał do tego punktu znacznie bliżej niż my biegnący naokoło.
CZYTASZ
Strażnicy Pokoju
Fanfiction>>>PORZUCONE<<< Callum i Rayla zostają dowódcami nowej organizacji - Strażników Pokoju. Zostają do niej wcielone wszystkie elfy wyszkolone niegdyś na Assasynów, w tym dzieci dowódców - Luna i Mitashi - a zadaniem organizacji jest u...