Sierpień to niesamowita pora roku. Jest ciepło, słońce świeci każdego dnia, ptaszki śpiewają, można kąpać się w jeziorku czy w rzece.
Można robić wiele rzeczy na jakie nie mamy czasu podczas roku szkolnego.
W tym miesiącu część młodzieży kończy swoją przygodę z pracą dorywczą, a część ją dopiero zaczyna.
Wiele osób cieszy się długimi dniami, a niektórzy wychodzą dopiero po zmroku, ponieważ w tedy jest nieznacznie chłodniej, bądź wolą nocne życie.Wakacje są czasem wielu rzeczy. Wakacyjnych miłości, szalonych imprez, ciężkiej pracy, bądź długiego i leniwego odpoczynku. Są też dla niektórych czasem wielkich i mniejszych zmian.
Przykładem takich zmian, może być zwykła przeprowadzka z miasteczka osadzonego pod dużym, nowoczesnym miastem do...mniejszego...na jakimś zadupiu, gdzie nie ma chodników, ani asfaltu, a luksusem na drodzę może być jedynie wylany beton bok kanałka.
Miasteczko osadzone w dolinie, gdzie na wzgórzach rozpościerają się pola uprawne i czasami pachnie gnojówką.
Nie jest to wieś, a przynajmniej nie zacofana. Wzdłuż drogi wiszą linie wysokiego napięcia i jest całkiem dobry zasięg...i internet.
Młodzi jednak żyją pełnią życia, spędzając czas poza domem.
To piękne i malownicze miejsce...nie do końca docenione przez mieszkańców...w przeciwieństwie do turystów, których wcale nie było dużo.
To totalne zadupie.Przykładem takiej miejscowości jest Haylage (Na Polski to Sianokiszonka...według wujka google XD Wymyśliłam to sobie na potrzebę książki). Do niej to właśnie Remus Lupin właśnie jedzie starym, zardzewiałym autobusem, którego niebieski lakier już dawno zaczął odpadać.
Siedzenia w środku były obszyte beżową imitacją skóry, która swoją drogą była roztargana w niektórych miejscach. Pod siedzeniami było pełno starych, wyżutych gum do żucia, a na suficie i ścianach było pełno napisów, rysunków i innych takich ozdobników.
Ogólnie w środku śmierdziało gorzałą, papierochami i sianem, którego było trochę w rogach pojazdu.
Remiemu to nie przeszkadzało. Lubił swojskie klimaty.
Jak był młodszy jeździł do Haylage co wakacje, święta i zdarzały się weekendy.
Zawsze chciał tam zamieszkać na dłużej u swojej kuzynki, a teraz to małe marzenie się spełniało.
Od września miał zacząć naukę w liceum, które mieściło się w sąsiednim miasteczku.
Nie mógł się już doczekać spotkania z kuzynką. Uwielbiał ją i jej energię.
Uważał ją za prześliczną rudowłosą dziewczynę o zielonych jak wiosenna trawa oczach.
Zawsze mieli dobry kontakt. Dzwonili do siebie przynajmniej raz w tygodniu i, kiedy naprawdę siebie potrzebowali. Znali się jak łyse konie.-Haylage!
Po autobusie rozległ się zachrypnięty głos starca, który całą drogę kurzył papierosa za papierosem, gadał z kimś przez telefon i jadł suchą bułkę ze smalcem...i to wszystko na raz.
Remi przywykł do tego. Dobrze znał kierowcę...jak jechał z nim za..kilka pierwszymi razami...myślał, że umrze. Gościu wcale nie jechał wolno i mimo upływu lat to się nie zmieniło.
Teraz był spokojny. Wie, że ten pryk jest niezniszczalny, a bus przeżył nie jeden kataklizm.
Jakby miał wybierać podczas apokalipsy zombie między schorem a tym autobusem...wybrałby autobus.Remus przełożył swoje torby przez ramię i wstał.
-Dowidzenia Zbigniew!
-Czymoj się smarkaczu.
Odpowiedział dość wrednym tonem, czym rozbawił chłopaka. Nic, a nic się nie zmienił.
Wyszedł i od razu poczuł jak ciepłe powietrze rozwiewa jego miodowe włosy.
Uśmiechnął się szeroko i poprawił lekko swoją niebiesko, czarno białą koszulę w kratę.
Jak na osobę, która nie przejmuje się zbytnio swoim wyglądem, był ubrany dosyć...schludnie.
Wcześniej wspomniana koszula, była rozpięta, a pod nią wisiała na nim luźna, szara koszulka.
Na nogach miał czarne jeansy i czerwone trampki.
Miał zielone oczy i kilka piegów na jasnej skórze. Ogólnie był dosyć wysoki, przez co jego ciotka zawsze nazywała go przystojniaczkiem.Drogę z przystanku do domu Evansów przeszedł na piechotę. Miał ze sobą dwie duże torby z ubraniami i rzeczami, książkami oraz wieloma innymi pierdołami.
Daleko nie było...w takich mieścinach wszędzie jest blisko.
Dotarł do jedno piętrowego domku po piętnastu minutach.
Nie pukał...jeśli chodzi o ten dom to zawsze mógł do niego wejść jak do swojego.-Ciotuniu?! Lily?!
-Przystojniaczek! Remi kochanie! Dawno cie u nas nie było.
Jak droga?-Jak zwykle...Zbigniew nic się nie zmienił. Dalej jest wredny. O Petunia, a ty czemu siedzisz w domu? Pacz jaka ładna pogoda.
-Spadaj ciołku.
-Uroczo, a Lily gdzie?
-Jak zwykle o tej porze, w parku na huśtawkach lub karuzeli z Severusem.
-Są już parą?
-Ty powinieneś najlepiej wiedzieć.
Zaśmiała się kobieta.
-Czyli dalej stoją w martwym punkcie. Mój pokój jest tam, gdzie zawsze?
-Oj nie przystojniaczku. Robiliśmy remont góry i twój pokój to graciarnia. Zostaw torby u Lily, wieczorem dam ci jakiś materac. Do końca wakacji powinniśmy skończyć.
-To może pomogę wujaszkowi?
-Teraz to idź się przywitać z Lilką, bo bardzo nie mogła się doczekać i wróćcie wcześniej. Placek piekę.
-Z truskawkami?
-I czekoladą! Specjalnie dla ciebie.
-Jesteś kochana ciotuniu. Dobra Lecę, Do później!
Wziął swoje torby i pobiegł do żółtego pokoiku jego kuzynki. Uwielbiał ten pokoik. Miała na ścianach pełno zdjęć i namalowane stokrotki.
Meble z ciemnego drewna i koronkowe firanki w oknach, na których stały doniczki z paprotkami. No...i jedno akwarium kula ze złotą rybką.
Walną bagaże i porywając ciasteczko z kuchni od razu pobiegł do parku.
***
Witajcie disko robaczki!
Poczujcie rtym bugi bugi!
Bo oto wjeżdża nowy WolfStar na rejony!
Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo mam zamiar się tutaj pozamiatać!
...
Dobra koniec z tymi śmieszkami. Teraz na poważnie........
XDDDD
Moje poczucie humoru mnie dobija.
Dobra do rzeczy.Nowy WolfStar, nowa wena, nowe pomysły. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Oby mnie wena nie opuściła..Tak mi dopomóż Bóg itd.
XD
Do zobaczenia w następnym rozdziale!Nowe:
CZYTASZ
Coś Nie Pykło...[WOLFSTAR][HUNCWOCI]
Fanfiction✧Niemagiczne✧ Remus Lupin w wakacje przeprowadza się do swojej kuzynki. Poznaje tam paczkę Huncwotów. Z jednym z nich szczególnie się nie dogaduje. Dowiaduje się o wielu nieprzyjemnych żartach jakich dopuściła się grupa chłopaków, na jego przyjacioł...