Dotarli do domku, gdzie rozpościerał się słodki zapach placka z truskawkami i czekoladą.
Zawsze tak pachniało, kiedy Remi przyjeżdżał.
Weszli przez drewniane drzwi, a w korytarzu stał wielki facet. Z jeszcze większym uśmiechem, ubranego w szarą koszulkę, zielony bezrękawnik, jeans brudne od błota, robocze buciory i podartą czapkę z daszkiem. Miał duży czarny zarost i tłuste lekko siwe włosy, zaczesane do tyłu pod czapką.Jego żona była totalnym przeciwieństwem. Była malutka, chudziudka, miała jasne rude włosy, kilka zmarszczek przy oczach i piegowatym nosku. Na co dzień chodziła w jasnych sukienkach, przepasanych fartuszkiem.
Kiedy ten wielki typ zobaczył syna swojego kuzyna wybuchł entuzjazmem.
-Remus! HaaHaha! Chłopcze! ależ żeś wyrósł!
Podszedł do niego i przytulił odnosząc i lekko podduszając.
-Wu-wu-jaszku d-dusisz.
Wydusił z siebie Remi, a facet w końcu go puścił.
-Kolacja zaraz. Umyjcie paszcze i łapska.
Powiedział wujaszek, ma co młodzi pobiegli do łazienki. Tylko petunia została w kuchni i nie spuszczała wzroku z ekranu telefonu.
Po chwili siedzieli już przy stole, a pani Evans podawała do stołu.
Fasolka z kiełbasą...W domu nigdy by jej nie zjadł. Nienawidzi jej, ale ciotunia robi taką dobrą, że wziął dokładkę.-Co u rodziców Remusie?
Zapytała ciotka.
-Chyba dobrze...pojechali na wspólne wakacje. Może się nie pozabijają.
Zaśmiał się niezręcznie.
-Hope i Lyall mają ten temperament i nie potrafią odpuścić. Pogodzą się młody. A co u ciebie?
Dodał pan Evans.
-Dobrze..ucze się jak zwykle, dalej siedzę w świecie wilkołaków i tych takich…
-Chcesz zostać u nas do końca szkoły tylko, czy zostaniesz dłużej?
Zapytała ciotunia.
-Jeszcze nie wiem...chciałbym zostać, ale…
-Co do twojego pokoju to możesz sobie urządzić jak chcesz. Jest twój i zawsze będzie.
-Dziękuję.
-A teraz, może dokładkę placka?
-No pewnie!
-Mam dość. Idę do Vernona.
Powiedziała oburzona Petunia.
-O zostaniesz na noc? Nie musimy szukać dla Remusa materaca.
Powiedziała pani Evans.
-Nie ma takiej mowy! Nikt nie ma prawa wchodzić do mojego pokoju!
-Spokjnie Petti i tak umówiliśmy się już z Lilką na nocne ploteczki.
-Nie mów do mnie Petti! Remus.
Tupnęła nogą i wyszła.
-Petti jak zwykle w humorze. No nic. Pójdę pod prysznic.
Remi szybciutko zmył się do pokoju rudowłosej, zabrał swoje rzeczy potrzebne do umycia się i pomaszerował do łazienki.
Zamknął za sobą drzwi i położył wszystko na pralce.
Zerknął na siebie w lusterku nad zlewem, a potem zaczął się rozbierać.
Prysznic był nowy, co śmiesznie kontrastowało z ze starymi płytkami i meblami.
Wszedł do środka i zaatakowała go lodowata wada.
Aż pisnął zaskoczony. Prysznic nigdy dobrze nie działał w tym domu. Trochę mu zajęło zanim nastawił dobrze wodę, ale się udało.
Wyszedł po parunastu minutach z mokrymi włosami, które lepiły mu się do czoła.
Pierwsze co zrobił to założył sobie na głowę ręcznik, aby przetrzepać se włosy i pozbyć się z grubsza wody.
Nie przejmował się, że powinien się wytrzeć całkowicie i zasłonić.
Po prostu zaczął szczotkować zęby opierając się o umywalkę.-Wchodzę po szczotkę.
Lily weszła do łazienki nie przejmując się niczym.
-Wow...Ćwiczyłeś coś?
-Byłem na obozie przetrwania.
Remi miał nieco zarysowane mięśnie brzucha i kilka blizn. Mimo jego zamiłowania do zacisznych kądków, dał się namówić na taki wyjazd...i nie żałował. Poznał wiele osób, które tak jak on, interesowały się magicznym światem...w końcu cały obóz opierał się na tej tematyce...
-Szybciej się szykuj do spania. Też chce się umyć.
-Już wychodzę.
Odpowiedział Remi, a Lilka wyszła zabierając szczotkę.
Jak było wcześniej wspomniane kuzynostwo znało się od pieluchy. Nagość nie robiła na nich wrażenia. Nie wstydzili się siebie. Tak już było i im to nie przeszkadzało.
Remi wytarł się, ubrał i zabierając swoje rzeczy, prócz brudów i szczoteczki do zębów.
Poszedł po materac i z nim pod pachą udał się do pokoju kuzynki.
Nie było jej tam co znaczyło, że poszła się myć.
Rozłożył swoje posłanie, a na nim pościel, którą wyciągnął wcześniej z dużej szafy.
Zabrał jedną poduszkę z łóżka Lily i walnął się na swoje “wyrko” trzymając w ręce skórzany dziennik, który hobbystycznie wypełnia.
Teraz jednak woli sobie poczytać swoje notatki.
Jego czynność przerwała mu pani tego pokoju, cudowna Lily Evans.
Padła na swoje łóżko twarzą w pościel.
Od razu podniosła się z grymasem.-Brakuje poduszki.
-Nie prawda.
-Oddawaj poduszkę.
-Masz ich dużo. Jedna cie nie zbawi. Miałaś mi opowiedzieć o tych całych huncwotach. W ogóle dlaczego wcześniej nic nie gadałaś?
-Nie było okazji...jakoś tak wyszło. Nie chciałam o tym gadać.
-Znęcają się nad twoim przyjacielem, są źli. Powinnaś była mi o tym powiedzieć. Wpadłbym na jakiś weekend.
-Oni...oni nie są złymi ludźmi Remi. Są wredni, samolubni, dziecinni...żałośni, ale….nie są źli. Coś po prostu…
-Bronisz ich.
-Nie prawda.
-Prawda. Zawsze taka byłaś. W każdym szukasz tej dobrej strony i zazwyczaj źle na tym wychodzisz kochana.
-Remi...Dlatego nie chciałam ci mówić. Zawsze mi powtarzasz, że…
-Kiedy patrzysz tylko na dobre strony zapominasz o złych i zagrożeniu. Jesteś w tedy zbyt naiwna, bo może i w każdym kryje się dobro, ale nie każdy jest dobry.
-No sam to powiedziałeś.
-Bo to rozsądne. Powiedz mi jak najwięcej. Teraz jestem tu ja i zrobię z nimi porządek.
-Porywasz się na szeroką wodę.
-Lubie wyzwania.
CZYTASZ
Coś Nie Pykło...[WOLFSTAR][HUNCWOCI]
Fanfic✧Niemagiczne✧ Remus Lupin w wakacje przeprowadza się do swojej kuzynki. Poznaje tam paczkę Huncwotów. Z jednym z nich szczególnie się nie dogaduje. Dowiaduje się o wielu nieprzyjemnych żartach jakich dopuściła się grupa chłopaków, na jego przyjacioł...