6

1.2K 77 68
                                    

Z każdym metrem muzyka była coraz głośniejsza, a w oddali było widać wiele kolorowych światełek.
W końcu dotarli na miejsce, a tam zaparło dech Remusowi.
To było niesamowite. Całe “nocne miasto” było ogromne, wyglądało jeden wielki rynek ukryty pod ziemią.  Z góry zwisały żarówki na linach oraz kolorowe lampeczki.
Przy jakby ścianach było pełno mniejszych barów, sklepików...garaży?
Całe “centrum” było zapełnione ludźmi, którzy tańczyli do muzyki, była tam też scena, na której stały instrumenty muzyczne.
Wszędzie były głośniki, jedne w lepszym, inne w gorszym stanie.

-Wow.

Wydusił tylko z siebie Remus.

-Robi wrażenie. Całe nocne życie Haylage ukryte pod ziemią. Są tu kluby, bary, knajpy, sklepy...nawet garaże, ale to dlatego, że niedaleko jest tor wyścigowy i w garażach są jakby miejscówki tych co się ścigają. Ogólnie wejść tutaj jest pełno w całym mieście i jest też kilka takich przez, które da się wjechać samochodem czy czym tam chcesz.

-Co wieczór się ścigają?

-Nie. Najczęściej w weekendy. Chodź pokażę ci coś.

Przeszli uliczką i weszli do kanjpki o nazwie “ Dziurawy kocioł”
Bardzo fajne miejsce. Wystrój drewniany. W jednym kącie stały stoły do bilarda, w innym jeden do piłkarzyków. Na ścianach były tarcze do lotek. Na barze wisiała flaga ameryki, a obok była przybita tabliczka drogi 66.
Niedaleko stała szafa grająca...wszystko było w motywie amerykańskkim...takim typowym dla rocka z około lat 70tych.
Zapach lokalu też temu dowodził. Nie śmierdziało jakoś bardzo, może nawet dodawało to takiego lepszego klimatu.
Podeszli do jednej ścianki, gdzie było pełno zdjeć.

-Patrz tutaj.

Dziewczyna pokazała na jedną małą fotografię, na której było czworo młodych ludzi.

-To..to są nasi rodzice?

-Na ich pierwszej poczwórnej randce.

-Cholibka! 

Krzyknął ktoś przerywając im. Zza lady wychylał się wielki facet z długą brodą i włosami. Typowy harleyowiec można by rzec patrząc na niego.

-Hagrid? Wszystko okej?

Zapytała rudowłosa.

-Cholibka nic nie jest. Kegi z piwem poszły w pizdu.

-Ile?

-Dwa. Muszę jechać po następne. Zastąpisz mnie za ladą?..o a to kto? Znalazłaś sobie chłopaka? Młody podejdź, że tu i słuchoj mnie tu czorcie jeden.Zrań Lilke..…

-Hagrid stop. To nie mój chłopak. To mój kuzyn.

-Dobry wieczór...Remus Lupin.

Dopiero teraz odezwał się Remi.

-Cholibka! Syn Lupina! Niech cię uściskam! Co u rodziców. Nie widziałem ich lata!

Mężczyzna wyszedł do dzieciaków i przytulił mocno chłopaka podnosząc go.

-Dobrze. Są teraz na wakacjach.

-Razem? Sami? Ha! Spalą te budę, gdzie się ukrywają.

Zaśmiał się Hagrid.

-To jak? Mogę was tu zostawić? Zajmiecie się tym, zajmie mi to góra 20 minut.

-Pewnie. Jedź. Ja powycieram.

Powiedziała rudowłosa i facet zabierając kask typu “orzeszek” minął ich i wyszedł.

-Kto to był?

-Hagrid. Przyjaciel naszych rodziców. Czasami dorabiam u niego jako kelnerka. Chodź.

Weszli za ladę i dziewczyna zajęła się zbieraniem rozlanego alkoholu z posadzki. Remus stał przy barze i obsługiwał klientów.
Było całkiem fajnie. Ludzie byli mili, zabawni, każdy chciał coś opowiedzieć chłopakowi.
Jeden typek z wąsem i fryzem “pletwą” opowiadał o swojej podróży po drodzę 66 w Ameryce. Większość ozdób w tym lokalu to były pamiątki i zdjęcia przywiezione przez niego.

Remus wycierał blat, kiedy chłopak w jego wieku odezwał się nieprzyjemnym tonem.

-Coś ty za jeden. Gdzie Hagrid?

Remi przyjrzał się blondynowi. Miał podkrążone oczy i ewidentnie nie miał humoru.

-Pojechał po piwo, co podać?

-Lotki.

Powiedział kładąc banknot 5 funtowy.
Remus był trochę zmieszany...nie wiedział gdzie są.

-Lilka? Podejdziesz?

-Co jest? Czego Peter?

Chłopak przewrócił oczami.

-Gdzie są lotki?

Zapytał Lupin.

-Pod ladą w wiadrze. Wydaj 5.

Odpowiedziała i wróciła na “kuchnię” Chłopak podał małe strzałki blondynowi i schował pieniądze w kasie. 
-Czyli to jest Peter-Pomyślał. Przyglądał mu się chwilkę. Chłopak żuł coś w ustach i strzelał. Większość trafiała zaskakująco blisko środka, a dwie nawet się tam znalazły.

W końcu właściciel lokalu wrócił i młodzi mogli wyjść się pobawić.
Stali teraz na placu, gdzie ludzie tańczyli ze sobą.
Remi przyglądał się wszystkim. Nagle mignęła mu czarna czupryna. Dziewczyny zaczęły piszczeć. W środku tłumu ktoś tańczył..i to nie byle jak. To był dopiero freestyle. Jak żywcem wyjęty z filmu “step up”. Chłopak wiedział co robić. Jego ruchy hipnotyzowały, pot kapał mu z czoła, a włosy żyły własnym życiem. Miał na sobie czarne rurki, koszulę w kratę przewiązaną na biodrach i koszulkę zespołu ACDC. Kiedy skończył podszedł do niego jakiś brunet w okularach i podał skórzaną kurtkę, w momencie, kiedy ten wiązał swoje włosy w pętelkę.
Muzyka grała cały czas.

-Czy jaśnie ruda małpa raczy zatańczyć ze mną?

Zapytał rozbawiony.

-Jeśli dalej ruszasz się jak stara babcia to zapomnij.

Zaśmiała się, a chłopak złapał ją za rękę i szybko obrócił wokół jej własnej osi.
Nie był najlepszym tancerzem, ale nie przeszkadzało mu to. Bawił się teraz.
Tańczyli sobie razem.  

W tym czasie czarnowłosy tancerz pił wodę.

-Nieźle Łapciu.

-Dzięki Rogaś. Hej, a to nie ta twoja łania?

-Lily?! Gdzie?

-Tam. Tańczy z jakimś blondynem. 

-Że co proszę? Tak to nie będzie. Chodź.

-Nie czekamy na Glizdka?

-Nie ma czasu.

Powiedział i ruszyli w stronę tańczących.

 

  
***
Tyryryryry ty ty ty! Polsat!
Wiem. Jestem wredna każąc wam tyle czekać 😘

Coś Nie Pykło...[WOLFSTAR][HUNCWOCI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz