Obudziło go coś mokrego. Jęknął cicho i zaśmiał się kiedy poczuł ciepły język na swoim sutku. Zmarszczył jednak brwi kiedy zrobiło się zdecydowanie za mokro i usłyszał szczekanie. To zdecydowanie nie był Liam. Liam nie szczekał. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą uroczy pyszczek. Uśmiechnął się szeroko i ostrożnie wyciągnął dłoń do psiaka.
- Witaj kolego. Liam mi o Tobie nic nie wspominał. Jak on mógł! - Mruknął cicho do psa i zaczął go głaskać, a temu widocznie się to podobało.
- Rocky zostaw Zayna! - Usłyszał głos swojego ukochanego. Jego oczy momentalnie powędrowały w jego kierunku i jeśli sadził, że widział już wszystkie seksowne oblicza Liama to był w ogromnym błędzie, bo to poranne wydanie w szarych, luźnych dresach, bez koszulki było tym najlepszym. Czy musi wspominać o tych roztrzepanych włosach, których był przyczyną? Chyba nie. To było oczywiste.
- Witaj. Jak się czujesz? - Zapytał Liam siadając na brzegu łóżka. Pochylił się delikatnie do Mulata i ucałował jego usta.
- Hej... Cóż chyba dobrze. Myśle, że nawet cudownie. Dziękuje za wczorajszą noc - Powiedział cicho rumieniąc się na wspomnienie tego co wyczyniali wcześniej w łóżku.
- Tak ja... Nie spodziewałem się tego, ale to było cudowne. Twoje ciało... - Mruknął cicho i zagryzł mocno swoją dolną wargę. Nie mógł o tym zapomnieć. Zayn podniósł się powoli i wtulił się w jego ciało.
- Czemu nie mówiłeś nic o tym przystojniaku? Nie chce nic mówić, ale robi Ci sporą konkurencje, obudził mnie całkiem niezłą stymulacją sutków - Zaśmiał się cicho Zayn i pogłaskał psiaka za uchem. Liam zaśmiał się głośno i pokręcił głową.
- Niall przywiózł go dzisiaj z samego rana. Ostatnio mało bywam w domu, więc Niall zajmuje się moim dużym chłopcem - Wytłumaczył starszy i pogłaskał mój policzek.
- Jest uroczym, dużym chłopcem. Mieszkacie tu sobie we dwójkę. Wow zazdroszczę Wam - Powiedziałem i spojrzałem się na stolik nocny. Stała na nim taca z pysznym jedzeniem. Naleśniki w sosie klonowym i owocki. Zayn nigdy nie widział tak pięknego śniadania.
- To dla mnie? - Spytał niepewnie. Nigdy w życiu nie dostał śniadania do łóżka. No pomijając Louisa i Harrego, którzy często przynosili mu coś do podjedzenia. Ale to było coś zupełnie innego niż to.
- Tak to dla Ciebie. Chętnie zjadłbym z Tobą, ale wstałem wcześniej, zjadłem swoje papkowate śniadanie, które we mnie wpychają przed walkami i zrobiłem to bardziej apetyczne dla Ciebie - Zaśmiał się cicho i postawił przed Zaynem tace.
- Dziękuje. Może to głupie, ale nigdy nie dostałem śniadania do łóżka. Moja mama mówiła, że jeśli ktoś robi Ci śniadania do łóżka to znaczy, że o Ciebie dba. To kochane Liam - Szepnąłem i wziąłem do ust kawałek kiwi. Westchnąłem zadowolony i przymknąłem powieki.
- Nie mów tego Harremu, ale to o wiele lepsze od jego tostów - Zaśmiałem się cicho i przygryzłem wargę. Zjadłem całe śniadanie, to była insta uczta dla podniebienia.
Dostałem od Liama jego ciuchy, nieco za duże na mnie, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Postanowiliśmy zrobić sobie dziś leniwy dzień. Tylko we dwójkę. Liam mógł odpocząć od treningów, a ja mogłem odpocząć od pracy.
- Hej oszukujesz! - Krzyknąłem rozbawiony kiedy Liam zaczął mnie łaskotać. Graliśmy w lotki w jego ogrodzie. Bawiłem się jak małe dziecko. Niby nic takiego, a ten czas i sposób w jaki go spędzaliśmy był cudowny.
- Wcale nie! Nie ustalaliśmy zasad - Powiedział zadowolony. Pociągnął mnie na leżaki koło basenu i leżeliśmy tak bardzo długo gadając o głupotach i o tych ważniejszych sprawach. Liam powiedział mi o swoim ojcu, który znęcał się nad nim i nad jego mamą. Miałem łzy w oczach, nie rozumiałem jak człowiek, który sprowadził dziecko na świat może się wyżywać na tej drobnej osóbce, którą powinno się kochać całym sercem.
- Dlatego pokochałem boks. On dał mi niezależność, pozwolił mi obronić i siebie i moją mamę... I choćbym chciał płakać za ojcem to nie umiem. Nie żyje już od kilku lat, a ja nie czuje nawet potrzeby by iść i zapalić mu świeczkę - Powiedział cicho mój ukochany. Wziąłem ostrożnie jego dłoń w swoją mniejszą. Tak bardzo chciałbym zabrać od niego te złe wspomnienia i wszystko co złe. Nie zasługiwał na to.
- Jesteś taki silny. Tak bardzo Cię podziwiam. Liam... Zobacz co osiągnąłeś, sam na to wszystko zapracowałeś. Twoja mama żyje teraz spokojnie, jest z Ciebie taka dumna. Jestem tego pewien - Szepnąłem i ucałowałem wierzch jego dłoni.
- Naprawdę nie wiem czym sobie zasłużyłem... Jestem tu teraz z Tobą i czuje się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Trafiałem na samych trudnych facetów. Nie wiem czy to mój chory gust czy może po prostu samych takich przyciągałem. Przechodziłem z nimi przez różne odwyki, uzależnienia. Dawałem się poniżać, bo pragnąłem odrobiny miłości i bliskości... Nie wspomnę ile razy zostałem po prostu zdradzony i osądzany o to, że to moja wina, że to ja się nie starałem i nie zasługiwałem na miłość, na odrobinkę miłości, której ja dawałem tak mnóstwo... A teraz? Myśle, że to jakiś piękny sen z którego się zaraz obudzę, boje się, że się obudzę i Ciebie nie będzie obok... Chyba bym tego nie przeżył. Mam w końcu to czego pragnąłem. I jestem za to tak bardzo wdzięczny, że nie umiem tego opisać słowami - Mówiłem to szeptem. Po moich policzkach spływały łzy. Tak, byłem kawałkiem emocjonalnej pipy, ale cieszyłem się, że miałem odwagę o tym mówić i wiedziałem, że kiedy obnażę się z tych wszystkich uczuć nikt mnie nie wyśmieje.
- Shh - Szepnął Liam. Sam miał oczy pełne łez. Jego serce puchło i bał się, że zaraz wyskoczy z jego piersi. Ten drobny człowiek sprawiał, że chciało mu się żyć pełnią życia. Chciał tylko jego.
- Liam... Chyba się w Tobie zakochałem - Szepnąłem niepewnie i wystraszony spojrzałem w oczy mojego ukochanego. To było naprawdę wielkie wyznanie. Nie wiedziałem nawet skąd biorę na to odwagę.
- Mój chłopiec - Mruknął Liam i pociągnął do siebie młodszego. Ucałował jego włosy czule.
- Kocham Cię - Szepnął do jego ucha i przymknął powieki. Leżeli tak jeszcze długo. Nie mogli się nacieszyć swoją obecnością i tymi szczerymi wyznaniami.

CZYTASZ
HEY YOU
FanfictionZayn jest barmanem. Liam jest bokserem. Zobaczcie w jakich okolicznościach połączą się ich drogi.