Rozdział 8

446 48 88
                                    

W środku byłam pęknięta, jak to lustro, ale kto powiedział, że pęknięć nie dało się zatuszować.

Ludzie mieli niesamowite zdolności w ukrywaniu tego co było pod powierzchnią.

        Siedziałam na dywanie, ogrzewając zmarznięte dłonie przy płomieniach kominka. Czerwone i zesztywniałe od zimna palce powoli odzyskiwały swój naturalny kolor, a Lana zadowolona leżała na moich kolanach, dodatkowo ogrzewając resztę mojego ciała.

        Czasem odnosiłam wrażenie, że posiadała nadzwyczajną umiejętność wyczuwania kiedy było nam zimno. W takich momentach zawsze zjawiała się obok i zwijała się w kłębek na naszych ciałach, od razu nas ogrzewając.

        Była takim kochanym, puszystym, przenośnym grzejnikiem.

        Nie byliśmy z Callenem długo na dworze, ale i tak porządnie zmarzliśmy. I pewnie byłoby o wiele gorzej gdyby Call nie pokazał swojej ciekawskiej natury. Chwilę po tym jak oboje skończyliśmy jeść, a ja zaniosłam talerze do kuchni, by potem je umyć, chłopak zaczął się zastanawiać czy kanapa przypadkiem się nie rozkładała.

        Ku naszemu zdziwieniu miał dobre przeczucie. Call śmiał się, że może trochę przymroziło nam trochę mózgi, skoro żadne z nas wcześniej o tym nie pomyślało.

        Ja natomiast musiałam ze wstydem przed sobą przyznać, że może nie cieszyłam się z dodatkowego miejsca do spania tak, jak Call. Bez względu na to jak głupio mogło to zabrzmieć, nie wiedziałam, jaką teraz mogłabym mieć wymówkę, by bezkarnie przytulić się do chłopaka.

        Bo może, ale tylko może... polubiłam to uczucie.

        Jak żałosna byłam?

        Całe szczęście moje głupie użalanie się nad sobą nie trwało długo, ponieważ przy próbie rozłożenia kanapy odkryliśmy, że jej środek służył wcześniejszemu lokatorowi albo lokatorom do przechowywania ubrań. Wielu ciepłych, czystych ubrań, które były najsłodszą niespodzianką, jaką tylko moglibyśmy sobie wymarzyć w takich okolicznościach.

        Co prawda nie było tam żadnych kurtek, ale były bardzo ciepłe bluzy, koszulki, spodnie dresowe i masa grubych, ciepłych skarpetek, a nawet kilka ręczników.

        Chyba oboje mieliśmy ochotę zapłakać wtedy z ulgi.

        Teraz siedziałam przy kominku, ogrzewając się i czekając, aż woda w rondelku się zagrzeje. Niestety w łazience był dostęp tylko do zimnej wody i dużej miski, która najwyraźniej służyła do mycia się. Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że nawet takie warunki nie mogły nas powstrzymać od kąpieli.

        Nie czułam się ze sobą zbyt komfortowo po kilku dniach bez możliwości odświeżenia się i podejrzewałam, że Callen był tego samego zdania.

        – Nalałem ci do miski trochę zimnej wody i zostawiłem ręczniki. – Moje rozmyślania przerwał głos mężczyzny. Usiadł obok mnie i pogłaskał jasną sierść Lany, uśmiechając się gdy zamruczała z przyjemności. – Zaniosę ci gorącą wodę, więc będziesz mogła sobie wymieszać i uzyskać odpowiednią temperaturę.

        – Dziękuję – szepnęłam z delikatnym uśmiechem.

        Byłam wdzięczna, że razem sobie ze wszystkim radziliśmy i chwytaliśmy dzień po dniu, minutę po minucie. Nie byłam pewna czy byłabym w stanie sobie poradzić gdybyśmy żyli obok, udają, że tej drugiej osoby nie ma. Gdybyśmy byli tam razem, a jednak osobno.

Na skraju nigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz