Rozdział 11

419 49 76
                                    

Pozostałam w bezruchu, zbyt przerażona, by sięgnąć po to, czego pragnęłam.

Zbyt przerażona pragnieniem by jego słowa się nie spełniły.

        Zagryzłam wargę, raniąc ją do krwi i zacisnęłam powieki, pilnując, by z moich ust nie wydobył się nawet najcichszy szloch. Teoretycznie powinno być to dla mnie trudne, ale w rzeczywistości miałam dość dużą wprawę w ukrywaniu swojego bólu. W domu każdego dnia musiałam kryć się ze swoimi uczuciami, by nie zostać jeszcze bardziej zranioną.

        Mogłam ukryć łzy spływające po moich już mokrych policzkach. Mogłam ukryć ból zarówno ten fizyczny jak i psychiczny. Mogłam nawet ukryć trzęsące się od niemego płaczu ramiona.

        To, czego nie mogłabym ukryć to prawdziwy szloch.

        Właśnie dlatego robiłam wszystko, by nie wyszedł na powierzchnię. Trzymałam go w zamknięciu, zupełnie jak wszystkie swoje emocje. I chociaż wiedziałam, że te stłamszone uczucia kiedyś po prostu wybuchną, to dalej je ukrywałam, mając cichą nadzieję, że być może jakimś cudem to nigdy nie nastąpi albo zwyczajnie mnie już wtedy nie będzie.

        Był wieczór, noc, a może już ranek. Nie byłam pewna, bo odkąd Callen zasnął, ja nie potrafiłam choćby na chwilę zapaść w sen. Każda sekunda dłużyła mi się niczym nieskończoność, czyniąc mnie jeszcze bardziej przygnębioną.

        Po tym jak opuściłam łazienkę, unikając wzroku mężczyzny, położyłam się skulona na kanapie i tak już zostałam. Niewiele mówiłam, odpowiadając jedynie na pytania zadane przez Calla. Dużo za to spałam, bo tylko wtedy zapominałam o bólu. A gdy się budziłam, udawałam, że jest w porządku i nic mnie nie boli.

        Gdy ja spałam, Call poszedł po kolejną porcję drewna, a także uszył mi drugie majtki na zmianę. Mówił, że wynalazł „okresowe majtki" i chociaż chciałam się śmiać, a jednocześnie przytulić go z wdzięcznością i zachwytem, to jedynie cicho podziękowałam, zamykając się w sobie.

        Albo Callen nie chciał dopytywać, albo myślał, że całe moje zachowanie było spowodowane miesiączką i zwyczajnie dał mi spokój. I chociaż po części rzeczywiście tak było, to nie do końca. Byłam cichsza, dużo spałam i leżałam, bo naprawdę źle się czułam. Były jednak momenty, gdy ból brzucha nieco ustępował i bardzo chciałam z nim porozmawiać albo pobawić się z Laną, to nie mogłam się przełamać, zbyt zażenowana.

        My, kobiety codziennie mówimy o tym jak bardzo chcemy by wszystkie te kobiece sprawy przestały być tematami tabu, chcemy o nich mówić bez skrępowania i czuć się komfortowo z tym co przecież jest częścią naszej natury. Nie da się jednak tak po prostu wyłączyć głęboko zakorzenionego w nas wstydu.

        W tym domku byliśmy równi. Nie było lepszych i gorszych. Nie było bogatych i biednych. Niestety pomimo równości i założeniu, że działamy razem były rzeczy, z którymi ciężko było przejść na porządek dzienny. Tak jak z moim okresem.

        Naprawdę chciałam czuć się komfortowo i nie przejmować się całą sytuacją. W końcu Call był wspaniały. Pomagał mi, nie krytykował, nie śmiał się i nie zrobił absolutnie nic, co mogłoby mnie wprowadzić w zakłopotanie. A pomimo tego wszystkiego nie mogłam znieść myśli, że widział mnie w moim najgorszym wydaniu. Widział mnie bezsilną, płaczącą, zawstydzoną i smutną. Widział, jak nie potrafiłam sobie poradzić z czymś, co przecież powinno być dla mnie zupełnie naturalne.

        W końcu co miesiąc wszystko wyglądało tak samo, ale w domku... nigdy nie czułam się tak bezsilna. I byłam przerażona, że Call może się mną brzydzić i tylko tego po sobie nie pokazywał.

Na skraju nigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz