Rozdział 21

325 35 19
                                    

Dzieci z jakiegoś powodu są najmniej wiarygodne.

Są pozbawione tych wszystkich uprzedzeń i wad,

które nabywają gdy dorastają, ale i tak nikt im nie wierzy, bo to tylko dzieci.

        Skończyłam swoją opowieść kilka minut wcześniej, ale nie uniosłam spojrzenia od tego momentu, wbijając załzawiony wzrok w swoje niespokojne dłonie. Poobdzierane do krwi skórki były dowodem mojego zdenerwowania, a może sadyzmu i kompletnego złamania...

        Wszechobecna cisza wcale nie pomagała. Nawet Lana cicho leżała przy kominku, przyglądając nam się uważnie, jakby odczuwała, że oboje jesteśmy smutni, ale nie gotowi na jej towarzystwo.

        Gdybym usłyszała jego krzyki, pełne oskarżenia słowa czy gwałtowne zerwanie z łóżka, wiedziałabym czego się spodziewać.

        Cisza nie mówiła mi nic.

        Z drugiej strony cisza mogła zwiastować niebezpieczeństwo, ostrzegać nas. Tak, jak wtedy gdy Gabe zamilkł.

        Może i chciałam sprawić, by Callen mnie nienawidził i się mną brzydził, ale poradzenie sobie z tym to już zupełnie inna sprawa. Nie byłam pewna czy moje serce było w stanie przetrwać jego odrazę. Myśleć o czymś to jedno, ale zobaczyć to na własne oczy to już zupełnie inny poziom odwagi. A ja chyba nigdy nie byłam odważna, o czym świadczyły moje czyny, a raczej ich brak.

        – Harmony.

        Całe moje ciało spięło się gdy do moich uszu dotarł jego głos. I ku mojemu zdziwieniu nie było w nim słychać złości, kpiny czy odrazy. Był delikatny, taki jak wtedy, gdy Callen starał się mnie uspokoić. Taki sam czuły szept, którym się do mnie zwracał, gdy się kochaliśmy.

        Dalej brzmiał jak mój Callen.

        – Jak bardzo teraz się mną brzydzisz? – zapytałam, nie mogąc uwierzyć, że jego łagodny głos odzwierciedlał to co naprawdę czuł w tamtym momencie.

        Może był ciszą przed burzą, bo jak mógłby na mnie patrzeć tak jak wcześniej.

        – O czym ty mówisz głuptasie?

        Spięłam się, gdy mężczyzna się do mnie zbliżył, odczuwając niewyjaśniony strach. Zadrżałam, gdy jego znajome, ciepłe dłonie chwyciły moją twarz i uniosły ją ku górze.

        Przez krótką chwilę chciałam zacisnąć oczy, ale nim udało mi się to zrobić, dostrzegłam na jego twarzy smutek. A oczy? Oczy wciąż iskrzyły tak pięknie, jak zawsze i nie było w nich ani grama złości.

        – Kiedy zrozumiesz, że twoja przeszłość nie wpłynie na to, co o tobie myślę? – zapytał, patrząc na mnie łagodnie.

        – Ale...

        – Tak – przerwał mi, gładząc kciukiem moją żuchwę. – Ta część twojej przeszłości jest okrutna i nie powinna się nigdy wydarzyć. Nawet nie wyobrażam sobie, co musiałaś czuć. Tak bardzo mi przykro. Tak bardzo mi przykro, że przez lata musiałaś mierzyć się z tym sama, ale już nie musisz. Teraz masz mnie.

        Odsunął się ode mnie, a ja natychmiast odczułam brak jego dotyku. Moje niespokojne myśli szybko uleciały, gdy zobaczyłam, dlaczego to zrobił. Odchylił się na łóżku i chwycił misia Gabe'a, wręczając mi go. Od razu przytuliłam go do piersi, czując niewyobrażalną ulgę. To niesamowite, że doskonale wiedział, czego potrzebowałam, zanim sama to zrozumiałam.

Na skraju nigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz