{31.} Po środku niczego

52 6 4
                                    

Gdy Biedronka z Lisicą udały się do szpitala pozostali bohaterowie trwali w ciszy nie mając pojęcia co powiedzieć, a tym bardziej co począć.
- Powinniśmy się detransformować, nie możemy zwracać na siebie uwagi – odezwał się nareszcie Serpention.
Czarnego Kota zirytował jego stanowczy ton głosu. Przy nim zawsze czuł się gorszy. Szczególnie nienawidził tego uczucia w towarzystwie Biedronki, w końcu pewność siebie była jednym z jego największych atutów...
- A nasza tożsamość? – wtrącił niepewnie.
- Chyba nie myślisz, że nie znam twojej tożsamości – odpowiedział chłodno Serpention.
Czarny Kot spojrzał na niego podejrzliwie.
- Skąd mogę wiedzieć, że to nie jest podstęp?
- Dlaczego miałoby mi zależeć na poznaniu twojej tożsamości? – odpowiedział pogardliwym tonem.
Czarny Kot był pewien, że nie dokończył zdania, którego ostateczny koniec najprawdopodobniej dotyczył faktu, jak żałosna jest jego prawdziwa tożsamość.
- Proszę was – przerwała tę potyczkę słowną Shenge. – Czy musicie się wciąż kłócić, nawet w tej sytuacji... – przerwała spuszczając wzrok ku ziemi.
Żaden z bohaterów nie odezwał się, jednak wszyscy zgodnie odebrali to milczenie jako gest zgody ze słowami Shenge. Znów zapanowała niezręczna cisza, tym razem przerywana stłumionym szlochem bohaterki.
- Longg, czyste niebo – oświadczyła smutno.
Po wypowiedzeniu zaklęcia kwami zostało uwolnione z biżuterii i natychmiast zaczęło pocieszać swoją właścicielkę. Ten gest sprawił, że pozostali bohaterowie również się detransformowali.
- Kate – szepnął delikatnie Luka podchodząc do niej. – Wiesz, że wszystko się ułoży – oznajmił zdecydowanie, po czym objął dziewczynę.
Gdy się od niej odsunął spojrzał jej w oczy.
- Gdzie twój uśmiech? – zapytał, podczas gdy sam się uśmiechał. – Tylko w ten sposób możesz teraz pomóc nam wszystkim.
Kate nie mogła powstrzymać się od delikatnego uśmiechu, który zagościł na jej twarzy.

Adrien obserwował tę scenę z boku. Natychmiast poczuł ukłucie w sercu. Miał dość tego, jak bardzo przyćmiewa go postać Serpentiona, jednak teraz stojąc przy Luce poczuł się jeszcze gorzej. Nie potrafił zrozumieć jego stałej powagi i zdecydowania. Mimo, że trzymał się zawsze z boku wydarzeń, miał wrażenie, że z punktu widzenia dziewczyn był wciąż w centrum uwagi. Chciał o tym z kimś porozmawiać, od razu pomyślał o swoim najlepszym przyjacielu. Wciąż nie docierało do niego, że ten właśnie walczy o życie.

Adriena z natłoku myśli wyrwało chrząknięcie Luki.
- Wszystko w porządku? – zapytał go.
Od kiedy on przejmował się jego uczuciami?
- Tak – odpowiedział zbywająco. – Kate?! – urwał, w jego tonie mieszało się zdziwienie i troska.
Dziewczyna wyglądała strasznie. Jej bladą twarz oświetlała poświata księżyca i białego światła latarni z pobliskiego parkingu. Widać było, że próbowała doprowadzić się do ładu przed wyjściem, jednak brak czasu nie pozwolił jej wykonać tego dokładnie. Gdzieniegdzie na jej skórze wciąż znajdowały się niewielkie plamy zaschniętej krwi, włosy były w nieładzie, spięte w luźnego koka. Dramaturgii dodawał jej ubiór – za duża o kilka rozmiarów koszulka z logiem londyńskiej szkoły niemalże całkiem zakrywająca nadal poplamione krwią szorty. Kate w akcie rezygnacji oparła się o ścianę budynku. Poczuła, jak chłód przeszywa jej plecy, a następnie rozchodzi się po całym ciele. Przeszedł ją dreszcz, przez co zatrząsnęła się z zimna.
- Błagam nie patrzcie tak na mnie – powiedziała w końcu z rezygnacją. – Straciłam wszystkie rzeczy, zostawiłam je u... niego.
Po tym co się wydarzyło nie potrafiła wypowiedzieć tego imienia. Adriena, gdy tylko to usłyszał zalała fala współczucia. Nie potrafił wyobrazić sobie co Kate musiała teraz czuć. Szybko jednak oprzytomniał. Zdjął plecak i zaczął go gorliwie przeszukiwać. Po chwili wyjął z niej czarną bluzę i podał Kate.
- Dzięki – odpowiedziała wkładając bluzę.
Dopiero mając ją na sobie spostrzegła, że była na nią o wiele za duża, a na jej przedzie widniało logo marki Gabriel.
- Czy ja właśnie mam na sobie bluzę, która kosztuje więcej niż cała zawartość mojej garderoby? – zapytała żartobliwie.
- Obawiam się, że nie – odparł natychmiast Luka. – Co z moją bluzą z autografem Jaggeda Stone'a?
- Kiedyś ci ją oddam – powiedziała uśmiechając się. – Może – dodała z przekąsem.
Na twarzy Luki także pojawił się uśmiech.
- Wspaniale widzieć, że znów się uśmiechasz – powiedział, chociaż myślami był daleko stąd.
Wiele by oddał, aby widzieć teraz uśmiech na twarzy Marinette. Była taka emocjonalna, wiedział, że na pewno ciężko znosi tę sytuację. Tak bardzo chciał być teraz przy niej, ale wiedział, że Alya jej potrzebuje dużo bardziej. Na niego przyjdzie pora później, teraz musiał zająć się bieżącymi wydarzeniami.
- Chyba nie będziemy tutaj czekać? Robi się zimno – zauważył.
- Racja – odpowiedziała Kate nakładając za duży kaptur. – Jakieś propozycje? – dodała po chwili.
Luka wyjął z kieszeni swojej kurtki telefon, chwilę go poprzeglądał po czym oznajmił:
- Bar fast food po środku niczego dwieście metrów stąd? – zaproponował.
- Brzmi świetnie – odparła.
Ruszyli w kierunku wyjazdu ze szpitala. Adrien poszedł za nimi pogrążony w myślach.

Gdy tylko weszli do budynku fast food'u poczuli jakich nozdrza wypełnia woń nieświeżego oleju. Dopiero teraz dotarło do nich, jak bardzo byli głodni. Kate usiadła przy najbliższym stoliku.
- Wybaczcie, wszystko zostawiłam w plecaku, który... – zaczęła nieśmiało.
- Nie ma problemu – odpowiedział natychmiast Luka.
- Dzięki.

Po chwili Luka i Adrien wrócili do stolika, przy którym czekała na nich Kate z ,,zestawem dnia", który sądząc po świeżości należał raczej do wczorajszej oferty. Kate nadgryzła gumowego hamburgera, po czym natychmiast odłożyła go na talerz. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało wyjątkowo obskurnie, ściany były szare i miejscami odrapane, porysowane metalowe stoliki stały nierówno na podłodze we wzór pochylonej szachownicy. Na oknach widniały tłuste plamy, a na suficie smętnie obracał się wentylator sufitowy.
Do jej oczu napłynęły łzy.
- Nie dam rady – powiedziała smutno. – Muszę stąd wyjść! – dodała stanowczo.
Kate wybiegła z lokalu, w ślad za nią ruszył Luka. Adrien ponownie został sam.

Doskonale rozumiał co czuła Kate. To miejsce było wyjątkowo nieprzyjemne i zdecydowanie nie przyciągnęłoby swoim wyglądem nikogo przy zdrowych zmysłach. Adrien jednak wiedział, że Nino poczułby się tu jak w raju. Tanie, szybkie jedzenie było tym co kochał najbardziej. ,,No może poza muzyką elektroniczną. I Alyą" – przeszło mu natychmiast przez myśl. Tak bardzo chciał wiedzieć w jakim stanie jest jego przyjaciel. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może go stracić, jednak gdzieś w głębi wciąż powracała do niego ta uwaga nie pozwalając mu skupić się na niczym innym. Aby pozbyć się ponurych myśli spojrzał w kierunku szyby, za którą ujrzał Lukę i Kate palących na pół papierosa. Ponownie poczuł ukłucie w sercu. Dziwiło go, jak bardzo Kate zmienia się w towarzystwie Luki, z każdą chwilą nienawidził go coraz bardziej. Najpierw jako Serpention odebrał mu Biedronkę, teraz w swój dziwny sposób zaczął wpływać na Kate... W czym on jest od niego gorszy? ,,We wszystkim" – podpowiedział mu cichy, natrętny głosik w jego podświadomości. To całkiem go dobiło. Zrozumiał w jak beznadziejnej jest sytuacji. Jego matka zaginęła, ojciec jest Władcą Ciem, jego przyjaciel walczy o życie, Serpention odebrał mu Biedronkę...

Wtedy poczuł przeszywający ból głowy, jak wtedy podczas snu. Usłyszał odbijający się echem po jego głowie głos Władcy Ciem.
- Ile jeszcze żyć zamierzasz poświęcić, aby dokonać tego co właściwe? Jedyne czego do tego potrzebujesz jest miraculum Biedronki...
- Nie! – wydusił z siebie.
Plagg natychmiast zrozumiał co się dzieje. Upewniwszy się uprzednio, że obsługa jest na zapleczu wyszedł z kryjówki.
- Adrien! - krzyknął do chłopaka. - Władca Ciem wykorzystuje twoje emocje, włada twoimi myślami, musisz to odwrócić!
Jego głowę wypełnił ból nie do powstrzymania. Słyszał podwójnie - od wewnątrz docierał do niego głos Władcy Ciem, natomiast z zewnątrz słyszał zamartwiające się kwami. Odrzucił wszelkie swoje myśli, aby skupić się na odpowiedzi.
- Jak? - zapytał nareszcie Plagga.
- Pomyśl o czymś przyjemnym!
Wiedział, że kwami robi co w jego mocy, aby mu pomóc, jednak zdecydowanie nie udawało mu się to. Jak ma pomyśleć o czymś przyjemnym?! Stracił mamę, jego ojciec okazał się superzłoczyńcą, jego przyjaciel walczy teraz o życie... Wtedy jedna myśl rozjaśniła jego smutek. Wspomnienie dnia, w którym po raz pierwszy spotkał Biedronkę. Ich pierwsza wspólna walka z Kamiennym Sercem. Poczuł przyjemne ciepło w sercu, które następnie rozpłynęło się po całym ciele wypełniając go spokojem.
- Adrien! - krzyknęło radosnym tonem kwami. - Nieźle sobie poradziłeś - dodał po chwili, już zwyczajnym, nieco znużonym głosem.
Odetchnął z ulgą i spojrzał w kierunku poplamionej szyby. Kate i Luka wciąż stali w tym samym miejscu rozmawiając zawzięcie. Poczucie szczęścia, które jeszcze przed chwilą go wypełniało całkiem zniknęło razem z tym, co zobaczył.
- Zamierzasz jeść ten ser? - zapytał Plagg wskazując na kawałek roztopionego sera w hamburgerze.
- Nie - odpowiedział smutno, po czym zaczął się przyglądać kwami, które z nieopisanym szczęściem zajadało się jego niedoszłym posiłkiem.

Łzy przeszłości | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz