{33.} Powrót

57 7 2
                                    

Biedronka wyszła z budynku telewizji a następnie udała się w kierunku wieży Montparnasse, gdzie miała spotkać się z resztą bohaterów i uzgodnić plan dalszego działania. Po drodze postanowiła przejść obok budynku, w którym mieszkała Alya. Wypatrywała jej okna, które zawsze lśniło charakterystyczną poświatą taśm LED, które zdobiły pokój, jednak ku jej zdziwieniu nie zastała ich zapalonych. Okno było pogrążone w ciemnościach. Domyśliła się, że jej przyjaciółka śpi. Chciała być teraz przy niej, wesprzeć ją, jednak nie zamierzała przerywać jej snu. Należał jej się po tym co przeszła. Miała nadzieję, że w ten sposób oderwie się od brutalnej rzeczywistości.

Gdy wylądowała na dachu Montparnasse zastała tam Shenge, której twarz była napuchnięta od płaczu, Serpentiona, który bez wyrazu wpatrywał się w przestrzeń, oraz odwróconego tyłem, opartego o barierkę Czarnego Kota. Nie miała pojęcia co powiedzieć na przywitanie (wszystkie określenia typu ,,cześć" zdawały się brzmieć zbyt beztrosko w tej sytuacji), więc jedynie objęła ich wszystkich znaczącym wzrokiem.
- Jakieś nowe wieści? – zapytał Serpention ratując ją z tej niezręcznej sytuacji.
- Na pewno Alya zostaje w Paryżu – oznajmiła. – My musimy wyruszać, nie możemy ryzykować, zwłaszcza gdy Władca Ciem wie o naszej obecności w mieście.
Serpention w odpowiedzi kiwnął głową.
- Wyruszymy jutro. W tym samym miejscu o świcie – oznajmiła. – Wróćcie do domów i postarajcie się jak najlepiej wypocząć – dodała.
Shenge kiwnęła potakująco głową. Biedronka na pożegnanie ponownie objęła wszystkich wzrokiem, po czym odwróciła się i udała w kierunku swojej dzielnicy. Detransformowała się w ślepej uliczce, po czym odetchnęła z ulgą i wyszła z niej.

Ledwie udało jej się powstrzymać od krzyku. Tuż przy wyjściu ktoś na nią czekał. Przerażenie zniknęło dopiero gdy dojrzała, że był to Luka.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała wciąż drżącym ze strachu głosem.
- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć - odpowiedział łagodnie chłopak. - Wiesz, pomyślałem, że przyda ci się towarzystwo w drodze do domu - wyjaśnił.
Marinette poczuła znaczący ucisk w brzuchu. Za każdym razem nieco przerażało ją to jak doskonale Luka potrafi odczytywać, a wręcz przewidywać jej emocje.
- Nie ma nic złego w strachu - zapewnił ją, jakby cały czas czytał jej w myślach.
- Los całego Paryża leży w moich rękach, w tej sytuacji nie ma miejsca na strach...
- W naszych rękach - poprawił ją. - Cały czas tutaj jestem - zauważył nieco żartobliwie.
Jego żartobliwy ton dotknął ją. Nie była jeszcze gotowa by czuć radość, wspomnienia minionych godzin były zbyt tragiczne, by z powrotem potrafiła beztrosko żartować.
- Przepraszam - odpowiedział natychmiast.
Marinette zirytowała się. Czasem to przekraczało wszelkie granice, jakim cudem on odczytywał wszelkie jej emocje?
- Wyrzuć to z siebie - powiedział spokojnym tonem.
Nie jego słowa, lecz miarowy ton ją do tego przekonały, irytował ją. Była gotowa wszystko z siebie wyrzucić, jednak czym tak właściwie miało to ,,wszystko" być?
- To jest pojebane! - krzyknęła.
Luka nieznacznie uniósł brwi, jeśli Marinette mogła go czymkolwiek zdziwić to zdecydowanie używaniem tak mocnych słów. To całkiem nie pasowało do jej natury. Spoważniał jeszcze bardziej, zrozumiał, że musi być szczególnie rozemocjonowana.
- Ten twój spokój, który zachowujesz w każdej sytuacji! Kamienna twarz i oczy, które jako jedyne określają emocje! - krzyknęła. - I to uczucie, gdy mnie całkiem nimi prześwietlasz, jakbyś czytał moje myśli, znał każdy możliwy scenariusz najbliższych wydarzeń! Ja... - zawahała się. - Boję się tego!
Lukę dotknęło to co powiedziała. Od kiedy czekała z tym wyznaniem? Coś podpowiadało mu, że bardzo długo. Wrócił myślami do wielu scenariuszy przeszłości z ostatnich miesięcy. Często zdawało mu się, że chce mu coś wyznać, jednak nigdy się do tego nie zebrała. Spodziewał się wielu rzeczy, jednak nie tego, że Marinette się go... boi?
- Marinette - szepnął. - Nie miałem pojęcia... - zaczął.
- Nie, przepraszam! - odparła wybuchając płaczem. - Ja wcale tak nie myślę, właściwie tak, ale już mniej - zaczęła się plątać we własnych słowach. - Właściwie nie wiem co myślę! - krzyknęła ostatecznie zanosząc się niepowstrzymanym płaczem.
Luka chyba po raz pierwszy w życiu nie miał pojęcia co zrobić. Miał ochotę pocieszyć Marinette, objąć ją, zrobić cokolwiek, aby ukrócić jej cierpienie, jednak emocje całkiem go sparaliżowały. Nie musiał jednak zareagować, ponieważ, o dziwo to Marinette zrobiła pierwszy krok. Wtuliła się w jego pierś próbując powstrzymać chaotyczny napad płaczu.
- Ja... - zająkała się. - Przepraszam, na prawdę nie wiem co we mnie wstąpiło...
Luka nadal nie wiedział co zrobić, Marinette zwolniła uścisk, którego on wciąż nie odwzajemnił.
- Luka? - zapytała z przerażeniem.
Czy ona właśnie zepsuła wszystko, co między nimi było? Zrobiła krok do tyłu, niemalże namacalnie czując mur emocjonalny, który pomiędzy nimi w tym momencie się pojawił.
- Dziękuję - wyszeptał w końcu Luka.
Marinette spojrzała na niego ze zdziwieniem. Całkiem nie rozumiała jego zamiarów.
- Za szczerość - oznajmił. - Cieszę się, że mi ufasz - dodał.
Pokiwała głową w odpowiedzi. Podeszła do niego bliżej, jednak natychmiast tego pożałowała, ponieważ ten w odpowiedzi zrobił znaczący krok do tyłu zwiększając wolną przestrzeń między nimi. Marinette przełknęła ślinę.
- Wszystko w porządku - oznajmił widząc jej minę. - Po prostu oboje musimy sobie to wszystko ułożyć w głowach. Teraz powinniśmy wrócić do domów, miałaś rację, przyda nam się porządny odpoczynek.
Pokiwała głową, jednak wciąż odczuwała smutek.
- Odprowadzić cię? - zapytał widząc jej minę.
Kiwnęła twierdząco głową nie mogąc wydusić z siebie słowa.

Łzy przeszłości | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz