{12.} Władca Ciem

48 3 1
                                    

Każda, choćby najmniejsza próba ruchu sprawiała ból. Otwarcie oczu było niemożliwe, po chociażby delikatnym rozszerzeniu powiek docierające do oczu strugi światła sprawiały okropny ból. Ogromna suchość w gardle nie pozwalała jej się odezwać. Miała tyle pytań! Gdzie jest? Co jej się stało? Czy jej przyjaciele są bezpieczni? Pomału wracała jej świadomość ciała. Czuła ogromny ból w okolicy żeber. Chciała poruszyć dłonią, lecz zorientowała się, że ktoś ją trzymał. Wreszcie udało jej się otworzyć oczy. Gdy przyzwyczaiła się do światła zrozumiała, że znajduje się w obcym pomieszczeniu. Z trudem zdołała odwrócić głowę. Obok niej spała wtulona w swoją poduszkę Kate, ujrzała też leżącą obok Tikki. To znaczy, że była Marinette! Czy wszyscy poznali jej tożsamość?! Spanikowana obejrzała się w drugą stronę. Ujrzała Lukę, który siedział na krześle obok łóżka, natomiast jego głowa spoczywała na łóżku. Ich ręce były splecione. Co takiego się wydarzyło?! Resztkami sił zdołała poruszyć dłonią. Luka natychmiast zerwał się ze snu.
-Marinette? - spytał z nadzieją.
Próbowała coś powiedzieć, jednak nie dała rady.
- Chcesz się napić? - spytał troskliwie.
Kiwnęła twierdząco głową. Luka wstał i przyniósł stojącą wcześniej na kredensie szklankę wody i przyłożył jej do ust. Każdy łyk przynosił ogromną ulgę. Gdy się napiła Luka odłożył szklankę i otarł spływającą z jej ust kroplę wody. Marinette ujrzała, że jego oczy były przeszklone. Czyżby zbierały się w nich łzy?
- Nawet nie wiesz jak wspaniale cię widzieć - powiedział ściskając jej dłoń.
Marinette jednak szybko zmieniła temat przechodząc do sedna.
- Reszta wie? - zapytała przerażona.
- Nie, tylko ja.
- Nie możesz znać mojej tożsamości! Cofnij czas, wtedy nie będę tego świadoma!
- Spokojnie, wiedziałem od dawna. Nie denerwuj się.
Jak miała się nie denerwować? Nie miała pojęcia co się stało ani gdzie jest. A na dodatek Luka znał jej tożsamość! Chciała wziąć kilka głębokich oddechów, jednak każdy z nich przynosił ogromny ból w okolicy żeber.
- Co się stało? - zapytała w końcu.
Luka opowiedział jej wszystko.
- Dziękuję - odpowiedziała, gdy ten skończył opowiadać.
- Nie masz za co - odpowiedział.
- Uratowałeś mnie - powiedziała z uśmiechem.
- Razem cię uratowaliśmy - sprostował wskazując na Kate.

Obudziła się Tikki, która zaraz wtuliła się w ciało dziewczyny płacząc ze szczęścia. Marinette odwzajemniła jej czułe powitanie, po czym spojrzała w kierunku Kate i delikatnie dotknęła ramienia przyjaciółki.
- O co chodzi? - powiedziała zrywając się natychmiast ze snu. - Marinette? - dodała po chwili radośnie.
- Dziękuję wam.
- Nie wygłupiaj się, ty byś zrobiła to samo - powiedziała Kate z przekonaniem składając na policzku przyjaciółki pocałunek. - Jak się czujesz?
- Jestem zmęczona.
- Idź spać - powiedziała troskliwie Kate. - Zrobię ci ciepłą herbatę.
- Dziękuję - odparła Marinette ziewając.

Kate przechodząc transformację weszła do kuchni, aby zgodnie z obietnicą zrobić herbatę. Zobaczyła jednak, że skończyła się woda. Ze zrezygnowaniem posmarowała kromkę chleba masłem orzechowym, włożyła ją w zęby i wzdychając podniosła pusty dzbanek udając się do ogrodu. Przechodząc przez salon zobaczyła na starym zegarze z kukułką, że zbliża się szósta. Wszyscy jeszcze spali. Ziewnęła i wyszła do ogrodu, zapowiadał się słoneczny dzień.
- Piękny poranek - mruknęła sama do siebie.
- Dla kogo piękny, dla tego piękny...
Shenge w ostatniej chwili ugryzła się w język żeby nie krzyknąć. Na szczęście okazało się, że to tylko Czarny Kot, który siedział przygnębiony na ławce
- Kocie, siedziałeś tu całą noc?
- Nie mogłem zasnąć.
- Nie możesz się tak przemęczać - odpowiedziała ze zmartwieniem. - W każdej chwili może nadejść atak, musimy być gotowi.
- Oczywiście! Powinnaś mi dziękować, że nie spałem. Przecież Chloe w nocy mogłaby nam zabrać miracula! - wykrzyknął ze wściekłością.
- Słucham? - spytała ze zdziwieniem.
- Nieźle ci idzie aktorstwo! Nie udawaj, że o niczym nie wiesz!
- Naprawdę nie wiem o czym mówisz...
- Oczywiście, że nie! W końcu to nie ty całymi dniami razem z Serpentionem bawisz się w dowództwo i rzucasz oskarżeniami na prawo i lewo!
- Posłuchaj...
- Dostałaś miraculum chwilę przed tą misją, a tak się wywyższasz!
- Ale...
- Tłumaczenie nic nie da! Doskonale wiem, że próbujecie się mnie pozbyć!
- Dlaczego mielibyśmy...
- Nie nabrałem się na waszą wczorajszą scenkę! ,,Ojejku jestem za słaba na miraculum konia weź je Kocie" - powiedział karykaturalnym głosem.
- To nie tak!
- Słuchaj, to że dostałaś to miraculum to tylko przypadek. Akurat nie było w pobliżu dawnej właścicielki! To zwykły wypadek losowy, wcale na nie nie zasługujesz!
Shenge nie wytrzymała. Miała dosyć bycia pośredniczką między Serpentionem i Czarnym Kotem. Dłużej nie ma zamiaru bawić się w ich gierki! Chciała podnieść głos, krzyczeć, bronić się! Jednak nie potrafiła... Zamiast tego z jej oczu pociekły łzy. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem odeszła w kierunku studni ocierając oczy.

Czarny Kot po chwili ją dogonił.
- Czekaj! Przepraszam, nie chciałem...
Shenge zrezygnowana usiadła na trawie opierając się o studnię i obejmując kolana rękoma.
- Sprowadziłam was do domu mojej babci, narażałam się żeby was uratować! Całymi dniami zajmuję się Biedronką, nie śpię w nocy, jestem zawsze, gdy mnie któreś z was potrzebuje! Naprawdę robię wszystko co w mojej mocy! Przepraszam, że to nadal za mało! - powiedziała głosem zniekształconym od płaczu.
- Wcale nie miałem tego na myśli!
- Myślisz, że kto namówił Serpentiona żebyś nam pomógł? To ja go prosiłam żeby tobie powierzył miraculum konia. Myślisz, że on tego chciał? Mam dość bycia waszą pośredniczką! Nie stoję po niczyjej stronie, pocieszam was obu, robię co mogę abyście się pogodzili! - krzyknęła.
Zapanowała cisza, Kot smutno usiadł obok Shenge.
- Przepraszam - szepnęła po chwili.
- To ja przepraszam. Dziękuję ci za wszystko, tak byłem zaślepiony swoim smutkiem, że nie widziałem jak się poświęcasz. Nie powinienem ciebie oskarżać. - powiedział obejmując ją. - Przepraszam - powtórzył, tym razem szepcząc jej do ucha.
- Naprawdę myślisz, że nie zasługuję na miraculum? - spytała.
- Zasługujesz na nie jak nikt inny. To dzięki tobie wszyscy jakoś trzymamy się razem - powiedział zwalniając uścisk.

Uśmiechnął się do niej. Jej kasztanowe włosy w porannym słońcu nabierały nieco rudego pigmentu. Ich góra była spięta w zgrabny koczek, a reszta spływała falami po ramionach. Jej błękitne oczy błyszczały w słońcu przeszklone od płaczu. Nigdy dotąd nie patrzył na nią w ten sposób. Na jej twarzy malowało się ogromne zmęczenie.
- Nie wiem jak dawaliśmy sobie bez ciebie radę - powiedział uśmiechając się jeszcze szerzej.
Pod wpływem emocji zbliżył do niej swoją twarz podziwiając błękit jej oczu. Po chwili ich usta złączyły się. To stało się tak szybko! Zaskoczona Shenge początkowo nie odwzajemniła pocałunku, jednak po chwili włożyła w niego wszystkie uczucia, zapominając o negatywnych emocjach. Po chwili dotarło do niej co zrobiła. Oddaliła swoją twarz widząc łagodny uśmiech na twarzy Czarnego Kota.
- Biedronka się obudziła! - krzyknęła szybko.
Czarny Kot zrobił zdziwioną minę.
- Pozdrów ją - powiedział obojętnie.
- Nie nalegasz żeby ją zobaczyć? - spytała niepewnie.
- Ktoś uświadomił mi, że nie warto - odpowiedział chwytając jej dłoń.
- Muszę zrobić herbatę! - powiedziała szybko, po czym pochyliła się żeby nabrać wody ze studni.
- Pomogę ci - zaproponował Kot.
- Nie trzeba! - odpowiedziała prędko. - Musisz być bardzo zmęczony, może się położysz?
- Masz rację - powiedział. - Zresztą jak zawsze. - dodał puszczając jej oczko.
Położył się na stojącym nieopodal leżaku plażowym.
- Tak się składa, że koty lubią wylegiwać się na słońcu - powiedział układając się wygodnie, tak że dzwoneczek na jego szyi wydawał ciche dźwięki.
- Śpij dobrze - powiedziała bez wyrazu. - Idę zrobić śniadanie.
- Zdecydowanie będę dobrze spał, jak nigdy dotąd - powiedział z uśmiechem.
- Tak, pewnie. - powiedziała niezręcznie drapiąc się po głowie. - Pozdrowię od ciebie Biedronke! - dodała jak najszybciej odchodząc z dzbankiem napełnionym wodą.

Co ona zrobiła?! Była przecież przekonana, że Marinette coś czuje do Czarnego Kota. To tylko kwestia czasu, nie dostrzegała tego przez przelotne zadurzenie w Adrienie. Jak mogła! Jej przyjaciółka leżała ranna w łóżku, a ona zrobiła jej coś takiego! Jej rozmyślania przerwali wchodzący do kuchni z salonu bohaterowie.
- Mmm, co tak pachnie? - zapytał oblizując się Carapace.
- Naleśniki - odparła podrzucając jednego z nich na patelni. - Co prawda z samej mąki i wody, ale mamy masło orzechowe i nutellę - dodała.
Carapace natychmiast usiadł do stołu i zaczął nakładać sobie ogromną łyżkę nutelli na podwójnego naleśnika. Lisica skarciła go spojrzeniem.
- Emm, poczekam aż wszyscy będą przy stole. Może pójdę po Czarnego Kota?
- Nie ma potrzeby! Nie budźmy go, zaniosę mu trochę do ogrodu - krzyknęła szybko Shenge.
To doskonała okazja żeby wyjaśnić to nieporozumienie. Odłożyła ostatniego naleśnika, po czym nałożyła porcję na talerz i udała się do ogrodu.

Ujrzała go śpiącego na leżaku. Nie chciała go budzić, jednak ten najwidoczniej usłyszał jej kroki, ponieważ jedno z jego kocich uszu się poruszyło.
- Mmm, śniadanie do łóżka. Czy ja jestem w raju?
- Smacznego - powiedziała bez entuzjazmu.
Pochyliła się wręczając mu talerz. Kot dotknął jej nosa.
- Masz tu mąkę - powiedział z uśmiechem. - Już nie, ale nie martw się, wyglądało bardzo słodko.
- Kocie musimy porozmawiać... - zaczęła.

Nagle usłyszeli wrzask Carapace z kuchni.
- Kto zaprosił Władcę Ciem na śniadanie?!

Łzy przeszłości | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz