𝗖𝗵𝗮𝗽𝘁𝗲𝗿 𝗫𝗜 - Jesteśmy na miejscu

597 95 62
                                    

—  Już jesteśmy w Londynie — Uśmiechnął się George spoglądając na blondyna, który to podekscytowany ci raz spoglądał w stronę okna

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

—  Już jesteśmy w Londynie — Uśmiechnął się George spoglądając na blondyna, który to podekscytowany ci raz spoglądał w stronę okna. W przedziale na razie byli tylko oni, bo Nick musiał załatwić "bardzo ważną sprawą" — Zaraz będziemy na stacji i z niej jeszcze przejdziemy się do sklepu. Znając Nicka nie ma nic w lodówce. A przynajmniej nie coś co jeszcze nie jest po terminie.

— Nie mogę się doczekać by zobaczyć to miasto. Przejdziemy się kiedyś na spacerze tak? Chcę zobaczyć jak najwięcej zanim... Chcę po prostu zobaczyć jak najwięcej! — Przybysz przeniósł wzrok z okna na bruneta, który spokojnie odpisywał na jakieś wiadomości. Przynajmiej to sugerował dźwięk i ruch kciuków po ekranie telefonu. Sam ten dźwięk powodował w jego głowie chęć do naśladowania go w formie zabawy.

— Jeśli Nick się zgodzi, to możesz z nim się wybrać. Czasami oferuje się jako przewodnik po Londynie — Zaśmiał się pod nosem i pokazał mu jedno z ogłoszeń swojego przyjaciela.

— Brzmi jakby proponował sam wiesz co. Raczej wolę nie czuć się dziwnie jeśli na to oprowadzanie zabierze jeszcze jakaś dziewczynę. Jak to by wyglądało. — Pokręcił głową nadal myśląc przez pryzmat swojej planety. Szybko się od tego nie odzwyczaić to było pewne. — A ty... Ty nie mógłbyś mnie oprowadzić? Jeden dzień, nie potrzeba mi więcej.

— Cóż... Jestem na dość wymagającej uczelni, ale jak tylko będę miał wolny dzień, to coś ogarniemy. Dziś jeszcze możemy wieczorem wyjść na jakąś kolację — Zaproponował, a zielonooki naciągnął bardziej rękawy bardziej się "rumieniąc". Bez bicia przed sobą przyznawał, że przez głowę przeleciała mu myśl o kolacji we dwoje.

— To byłoby miłe. — Nie zdążyli długo pociągnąć tej rozmowy, bo zaraz do przedziału przyszedł Nick, który to już załatwił tę jakże ważną sprawę. Ten jednak nie miał czasu usiąść, bo pociąg zatrzymał się na stacji. To znaczyło, że już byli na miejscu.

— Mamy blisko do wyjścia, więc chodźmy nim się wszyscy zaczną przepychać — Najniższy chwycił swój plecak i poczekał, aż młodsi też się ogarnął. Kilka chwil i wyszli z pociągu idąc gęsiego. Oczywiście tym razem George znowu prowadził.

Za nim szedł nieco wyższy Nick, a na końcu był Dream, który to jako najwyższy nie mógł się zgubić. Nie było to zgubne, bo już po niecałych pięciu minutach przeszli w miejsce gdzie było mniej ludzi. Z tamtego też miejsca mogli zacząć swoją kolejną podróż tyle, że tym razem na piechotę. Może dla Nicka i George'a nie było to nic rewelacyjnego, ale Dream az drzal widząc tyle nowych rzeczy.

— Znajdziemy do sklepu by kupić coś wam na obiady. Śniadania to sam rano zajdziesz do piekarni, a na kolację razem będziemy wychodzili — Oznajmił George wyszystko zapisując sobie na telefonie. Tam też rozplanowywał co i kiedy będzie robił w dany dzień i gdzie zabierze przybysza nim "oni", po niego przyjadą.

— Co to piekarnia? — zapytał po chwili namysłu co to słowo może mu przypominać. Patrząc jednak na to, że nie znał są dużo kultury z tego regionu świata i ogólnie za dużo nie zagłębiał się nigdy w nią, to naprawdę nic mu to nie mówiło.

𝐀𝐥𝐢𝐪𝐮𝐢𝐬 𝐈𝐠𝐧𝐨𝐭𝐮𝐦 ||DreamNotFound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz