𝗖𝗵𝗮𝗽𝘁𝗲𝗿 𝗫𝗜𝗩 - Rumianek

520 84 70
                                    

— Siedźcie tu i nigdzie nie wychodźcie — Mruknęła kobieta zamykając drzwi ich pokoju

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Siedźcie tu i nigdzie nie wychodźcie — Mruknęła kobieta zamykając drzwi ich pokoju. Było jeszcze słychać jak wydaje rozkaz ich pilnować oraz powoli cichnacy tupot jej obcasów. Zostali tylko w trójkę w ekskluzywnym pokoju hotelowym. Szkoda, że był to pokój typowo na miesiąc miodowy. Nickowi to nie przeszkadzało, Dreamowi też, ale najstarszemu się nie uśmiechało się spanie w trójkę na jednym łóżku.

— Dobra, a teraz powoli - kim oni są i czemu zabrali nas wszytskich?! — Zapytał po chwili Nick, który to od samego początku nie rozumiał co się dzieje. Niby podejrzewał, że to ktoś kto przybył po Dreama, ale on potrzebował więcej informacji. Do tego był trochę podirytowany, bo znowu tak łatwo kobieta wzięła nad nim kontrolę.

— To właśnie do nich miałem trafić. Nie wiem czemu zabrała naszą trójkę, ale ja nie mam nic przeciwko temu. Nie pojechałbym nigdzie bez was — Uśmiechnął blondyn się siadając na łóżku. Niemal od razu Nick usiadł przy nim zaczynając trochę się z niego naśmiewać, że ten się tak szybko przywiązał.

— Wydaje mi się, że są z NASA, raczej by nie używali ich wizerunku — Stwierdził George nie mogąc się nacieszyć, że pojedzie tam razem z przyjaciółmi — Kto wie... Może zrobią nam tam pranie mózgu byśmy zapomnieli o Dreamie?

— Tylko by spróbowali! — Odparł blondyn głośno. Wstał on jedną nogą, ale nie przewidział, że materac będzie na tyle miękki i po prostu jego noga zsunie się. Z tego też powodu po prostu upadł na podłogę, a nie wyglądało to najbezpieczniej. Dlatego dla pewności  Nick wychylił się i spojrzał na to co się stało z chłopakiem.

Kilka razy tyćnął go nogą, ale widząc jak ten się podnosi, spokojny wrócił na łóżko. Jeszcze rodzicem nie jest by wiedzieć co to prawdziwa opieka nad kimś. George już się dawno o tym przekonał i gdy tylko chorował, starał się jakoś to ukrywać przed najmłodszym.

— Uważaj, bo się zabijesz, a George się zapłacze za tobą na śmierć.  — zaśmiał się, ale szybko ucichł jakby nasłuchując czy ktoś nie przechodzi obok ich pokoju. On nie zamierzał "gnić" zamknięty w pokoju. No nie było takiej opcji nawet. Po prostu czekał na moment aż mógłby się spektakularnie wywinąć.

— Nie prawda! — Warknął owy chłopak i chwycił za poduszkę rzucając ją w Nicka — Nie, że bym nie płakał, jesteś moim przyjacielem. Po prostu to niemożliwe zapłakać się na śmierć — Uśmiechnął się do blondyna, który mimo wszystko poczuł się doceniony zostając nazwany przyjacielem George'a.

— Da się, da się. — prychnął Nick zaraz zaczynając dyskusje z przyjacielem. Ten upierał się przy swoim, a George nie zamierzał dać mu za wygraną. Zakończył ta dyskusję dopiero Dream, który z nudy zaczął żonglować wazonami i przez przypadek jeden z nich rozbił.

— Dream! — Westchnął ciężko najstarszy i zabrał mu wazony z rąk sprawdzając czy ten się przypadkiem nie pokaleczył. Zaraz potem wygonił go na łóżko, a sam zaczął zbierać odłamki szkła — Nie możecie oboje usiąść choć raz w spokoju? Weźcie sobie coś poogladajcie, a ja spróbuję jakoś ogarnąć ten syf i pomyślimy nad jakimś obiadem.

— Obiadem? Czy mówiłeś właśnie o jedzeniu? — oboje zareagowali niemal natychmiast. Niczym zwierzaki usiadli na podłodze wlepiając w niego oczy. Ten widać nie miał mieć nawet szans cokolwiek zrobić. Ci zachowywali się jak dzieci, a co za tym idzie - dawali o sobie znak na wszystkie sposoby. Oni zabijali nudę sobie i George'owi jednocześnie.

— Co ja z wami mam... — Pokręciło głową wyrzucając większe odłamki do kosza i usiadł na łóżku chwytając za telefon na szafce nocnej i menu przy nim — Chodźcie i wybierzcie ci chcecie. Tylko bez szaleństw, nie stać mnie na wiele stąd. Nie zabrałem wystarczająco pieniędzy.

— Zostaw je sobie na "pamiątki". — odparł jakiś mężczyzna, który wszedł do ich pokoju. Był on ubrany inaczej niż te osoby, które ich tu zabrały. Wyglądał raczej jak biznesmen, ale na okazanej przez niego legitymacji było widać wielki i charakterystyczny napis "NASA".

— Czemu? — Zdziwił się podając menu chłopakom. Co prawda Dream wybierał jedynie po nazwach, ale mogło być to ciekawe. Szczególnie, że czarnowłosy wstrzymywał się od wytłumaczenia jak to mniej więcej smakuje.

— Jesteście teraz własnością Amerykańską więcej na tę chwilę nie mogę wam zdradzić. — odparł profesjonalnie. Cóż to wszytsko brzmiało podejrzanie, ale miało nwielki sens w tym o czym myślał brunet. Raptownie wstał i podszedł do na pewno starszego od niego mężczyzny. Chciał go zapytać o kilka rzeczy, które tak bardzo go nurtowały.

— Ale to nie wyjaśnia czemu mam nie płacić. Mam tu dwójkę dzieci do wykarmienia. Nie dadzą mi żyć jeśli ich nie wykarmię! — Chwycił mężczyznę za krawat i ściągnął do swojego poziomu — Możemy być własnością jakiejś walonej Ameryki, ale przynajmniej dajcie nam fundusze na te cholernie drogie potrawy. No chyba, że woli pan znosić dwójkę dzieci, bo ja prędzej czy później skoczę zamknięty w pokoju z nimi.

— O tak! Odpaliła się mama Gogy! — Zawołał zadowolony Nick, który uwielbiał swojego przyjaciela w takiej wersji. Raz poszli razem na skate park i  prócz nich były tam małe dzieci z matkami. To jak George wykłócał się z tymi pożal się matkami było cudowne.

— George... Nie rób siary przy ludziach. — poprosił Dream, który poczuł się trochę dziwnie kiedy chłopak zaczął robić to wszystko. Znaczy - podobało mu się to, ale czuł swoimi pocami, że mężczyzna ma dobre zamiary i nie miał im zabraniać jedzenia. — Pan przyszedł nam coś powiedzieć. Daj mu dokończyć.

— Ekhem... — odchrzaknał mężczyzn  kiedy to puścił go "Mama Gogy". Ten nadal patrzył na niego tym chłodnym wzrokiem, ale postanowił dać szansę na powiedzenie tego co ma powiedzieć. — Panie Davidson, na następny raz przyjdę z ochroną. Przyszedłem tu by poinformować was, że lot do Ameryki jest zapikowany na jutro, a dziś możecie się poruszać na obiekcie tylko i wyłącznie tego Hotelu. Posiłki są wam zapewne i opłacone z góry.

— Oh... — Odchrząknął głośną poprawiając mężczyźnie krawat i wrócił na łóżko gdzie od razu Nick zaczął się do niego przytulać udając małe dziecko. Dość szybko do tej zabawy dołączył się i Dream, który zrobił to jedynie ze względu na zazdrość. Nie mógł patrzeć jak tylko dwudziestodwulatek dobrze się bawią i to bez niego.

— O rzeczy osobiste nie musicie się bać. Do waszych mieszkań zostały wysłane odpowiednie osoby, które zabiorą najpotrzebniejsze rzeczy. — mężczyzna chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Spojrzał jeszcze na nich, poprawił okulary i wyszedł.

— Czyli możemy iść jeść? — Zapytał Nick, który to skupił się jedynie na owym elemencie. Dla niego istniała teraz jedna rzecz. O dziwo Dream też pomyślał o jedzeniu. Ci błagalnie spojrzeli na George'a. Ten miał dopiero podjąć decyzję.

— Chodźmy, przyda mi się rumianek — Wstał z łóżka i lekko zmęczonym krokiem wyszedł wraz z przyjaciółmi z pokoju. Jeszcze ich podróż się nie zaczęła, a on już miał ich dość. Może później się trochę uspokoją? Ważne by ci z NASA nie okażą się jakimiś oprychami.

— Co to rumianek? — zapytał Dream rozpoczynając kolejną długą rozmowę na temat tego co się pije. To było w zasadzie zabawne, ale upewniło George'a w przekonaniu, że przebywanie z tą dwójką razem i to zwłaszcza kiedy ci próbują sobie dorównach głupotą to nie jego świat. Mimo wszystko lubił tych wariatów i raczej tylko tak sobie wmawiał. Za bardzo ich sobie cenił by ich nie lubić.

***
Uwaga, mam dobre wieści. Od dziś rozpoczynam tygodniowy maraton. Codziennie, aż do niedzieli włącznie będzie jeden rozdział.

Mam nadzieję, że się cieszycie i to zrekompensuje brak rozdziału z tamtym tygodniu.

Bajjo ❤️

𝐀𝐥𝐢𝐪𝐮𝐢𝐬 𝐈𝐠𝐧𝐨𝐭𝐮𝐦 ||DreamNotFound||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz