___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯Pov Cezary.
— Czarek! Bo się spóźnisz na obóz! — Woła mnie ojciec, zaczynając naszą krótką sprzeczkę którą zapewne wygra..
—- A może właśnie nie chce tam jechać! — I weź tu wygraj z właścicielem firmy ochroniarskiej "Wiking" Stanisławem Rybickim który nie dość, że ma wprawę w zarządzaniu ludźmi, sam bierze pojedyńcze bardzo ważne zlecenia, to jeszcze sam wygląda jakby był wikingiem, do stereotypowego opisu brakuje mu jedynie ubrań z tamtej epoki zamiast garnituru i rogatego hełmu.
— Nie możesz przez całe życie siedzieć w domu synu! A tak przy okazji, to już za ciebie zapłaciłem, a nie ma zwrotów! — Smętnie się podniosłem i wziąłem uszykowaną wczoraj walizkę. Było w niej trochę ubrań, leków i tyle. No wielka nie była. Z tego co mi wiadomo to nie będzie tam internetu. Wziąłem jeszcze do ręki moje słuchawki na blutufa, mały solar słoneczny... No co, trzeba je jakoś naładować. Oraz mp3 też na blutufa. Telefonu nie biorę, nie jest mi potrzebny, nie będzie tam zasięgu. W mały plecak wpakowałem elektronikę, przybory do malowania, scyzoryk szwajcarski oraz moje leki podręczne. Plecak na plecy, walizka w dłoń i jestem na dole. Nic nie jem, nie mam zamiaru, za późno wstałem i nie zdążyłem zażyć leków. O nie ma mowy.
Lot samolotem - nic.
Płynięcie statkiem - w ogóle.
Ale jazda samochodem, a tym bardziej autobusem jest strasznie męcząca, całą drogę czuć te wibracje, a od tego robi mi się niedobrze.— Masz synek. Kupiłem ci na drogę jedzenie i picie. — Podał mi parę suchych bułek, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Jaki by nie był, dba o mnie. Do tego woda i mentosy. Ta mentosy.. No cóż, to działa jak leki tyle, że krócej za to od razu.
— Dzięki tato. — Wywróciłem oczami, ale dałem mu buziaka w policzek. Zaśmiał się. Czasami zachowuje się jak dziecko, nie przeczę, ale jeśli to wywołuje uśmiech taty to mogę się nawet strasznie wygłupić. Szczególnie po tym jak mama zmarła. Trzy lata, trzy cholernie smutne i długie lata, bez niej.. — Trzymaj się. — Uściskałem go mocno i wyszedłem z domu. Mieszkamy na obrzeżach Krakowa. Wsiadłem w autobus, przeklinając co chwila dziury na drodze, już robiło mi się niedobrze, ale tylko takim sposobem zdążyłem na czas. Dotarłem do autobusu szkolnego jak wsiadali ostatni uczniowie.
— Nareszcie Rybicki. —
— Tak Gburze, jestem. — Cz
O dziwo, mój wychowawca Paweł Gbur bardzo mnie lubi i często sobie nawzajem dogryzamy czy żartujemy. Oprócz niego, nauczycieli jechało jeszcze dwóch: Pani Anna - historyczka, i Pani Gosia - pedagog, kobiety siedziały za kierowcą, a Pyskacz.. Szczerze to przezwisko wymyślone przez uczniów i podchwycone przez mojego ojca mu pasuje, ale zboczyłem z tematu, więc Pyskacz usiadł na przednim, jednak od szyby. Ja siadłem za nim, akurat było wolne, nie żebym się dziwił.
Oparłem się o szybę i włączyłem moją muzykę. Różne brzmienia przeskakiwały między sobą, przez spokojnie do tych mocniejszych i skoczniejszych. Czułem jak moje oczy się kleją. Udało mi się wyłączyć elektronikę, tak by się nie rozładowała. Po tym, zasnąłem.
___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
CZYTASZ
Zamek ognia // JWS
FanfictionCezary wraz z szkołą jedzie do oddalonego od polski zamku za wyspie Berk, w ramach miesięcznego obozu wakacyjnego. Czy ten czas starczy na odkrycie tajemnicy starożytnego zamczyska? Jws nie jest moje, jedyny zysk jaki z tego czerpię jest emocjonalny.