___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯Pov Szczerbatek
Dałem radę, przypomniałem mu wszystko choć chyba nie był z tego faktu do końca zadowolony. Odprowadziłem go na jego korytaż, by każdy mógł odejść do swojej sypialni, skulić się na moim łóżku.
Przemieniłem się w smoka, zwinąłem w kłębek i zacząłem bawić się moją lotką Czerwona z czarnym znakiem, naszym znakiem, trochę pokraczną czaszką z rogami. On miał go na elemęcie swojej czarnej zbroi, na barku, wyrysowany na czerwono. Ja na lotce, gdy teraz mogłem znowu widzieć ją na swoim ogonie... Było jakoś lepiej.
W końcu usnąłem.
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
Ale nie byłem w zatoczce, już nie.
Z ciemności wyszedł Czkawka, miał minę która wyraża zniesmaczenie i pogardę, okulary na jego nosie w których odbijał się blask świec tylko to potęgowały. Podszedł do klatki w której się znajdowałem.
— Dostanę niezłą sumkę od naukowców za dostarczenie im mitycznego gada. — Zaśmiał się jak nie on, prędzej ci z którymi walczyliśmy. Włożył rękę przez kratę, może jednak nie jest zły? Zamiast jednak mnie pogłaskać, on mnie uderzył.
— Jak bezużytecznie — Odszedł, a ja skuliłem się w rogu klatki. Nie wiem ile tak siedziałem, ale w końcu zasnąłem w moim śnie.
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
Obudziłem się chwilę później w normalnym świecie, jako człowiek nie wiem czemu, ale zawsze budzę się jako człowiek. Zauważyłem, że moje ciało przechodzą dreszcze. Znów ten sam choć inny koszmar, znów mnie odtrącił, znów byłem bezużyteczny. A co jeżeli ten Czkawka też tak ze mną pogrywa?.. Co ja bredzę, to ten sam czkawka, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.. Chyba... Westchnąłem. Wziąłem się za moje dzisiejsze obowiązki.
___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯Pov Czkawka
Dzisiaj nie było już snów, tak jakby one wykonały już swoją rolę i znikły jak mydlana bańka. Dzisiaj były koszmary, koszmary jak wszyscy których lubię lub kocham odtrącają mnie. Odtrącili mnie dziadkowie, odtrąciła mnie mama, odtrącił mnie ojciec i siostra, odtrącili ci których chyba mogę nazwać przyjaciółmi i odtrącił mnie on, odtrącił mnie smok, dzięki któremu wszystko stało się bardziej paradoksalnie bardziej realne. Co najdziwniejsze wtedy właśnie najbardziej cierpiałem. Mogli mnie zostawiać, mogli mnie odtrącać, jednak dlaczego on to zrobił? Samo w sobie było to absurdem, czułem głęboko w sercu, że... Będzie ze mną. Te oczy które reagowały gwałtownie na każdą emocję poprostu nie mogły kłamać.
Oni już byli gotowi do wyjścia obudzili mnie w środku nocy, Hedera gotowa wytknąć mi z zajadliwością błąd, a jednak podekscytowana robieniem zakazanych rzeczy, a Dagur gotów przejść za nami do Helheim i spowrotem tylko dlatego, że uważa nas za młodsze rodzeństwo. To dziś trzeba iść zbadać dziewiąte i dziesiąte piętro. Założyliśmy czarne ciuchy i płaszcze które dała nam moja siostra, ogólnie to już trochę jej nie widzieliśmy, szczerze powiedziawszy zaczynam się o nią martwić.
Przy dziesiątym wszystko poszło gładko.
Z dziewiątym było więcej zabawy.Weszliśmy do jakiegoś biura, rozglądając się za czymś przydatnym. Było tam wiele dokumentów w zapisie runicznym, jednak wiedziałem jak je odczytać, przynajmniej na coś się te wspomnienia przydały.. Nic przydatnego. Więc kolejną naprawdę niepokojącą rzeczą było to, że tu dosłownie nic nie było.
— Jakim cudem ty to rozumiesz? — Spytał wreszcie Dagur zerkając mi przez ramię. Nie odpowoedziałem, odłożyłem ostatnią kartkę do szuflady zirytowany niepowodzeniem. Zacząłem już zdenerwowany oglądać pokój, aż zauważyłem, że coś mi się nie zgadza.
Podszedłem do książki w metalowej oprawie? No dobra, to tak jak w jakiś filmach akcji. Pociągnąłem za nią, a w drugiej ścianie otworzyło się przejście. Nie myślałem, że serio zadziała.
Poganiłem ich ruchem głowy, by szybko weszli w przejście, ja sam wsunąłem się kiedy zaczęło się zamykać. Z tej strony było o wiele łatwiejsze rozwiązanie mianowicie dosyć skąplikowana, ale jednak klamka. Tu jest o wiele ciemniej, no jednak tam były okna. Przełamując świecące patyczki, ja niebieski, Dagur czerwony, a Hether biały, zaczęliśmy bardziej zagłabieć się w to miejsce.
Ciche pogwizdywanie, jakby przez sen.
Cholerne schody.
Kazałem schować nasze prowizoryczne latarki, co zrobiliśmy wkładając je w rękawy. Ostrożnie zeszliśmy na dół, nasze oczy jako tako przyzwyczaiły się do ciemności, więc mogłem wyłapać strażnika. Zobaczył nas, ale leciusieńko się uśmiechnął i skinął głową, był to Hakokieł, który nas przepuścił. Nanna i Szczerbek mieli co do niego rację. Dobra. Nigdy nie mieszaj antydepresantów z alkoholem, no przynajmniej moich. Po prostu, jeżeli jest wysokie stężenie tego i tego bardzo łatwo jest przepalić wnętrzności, tym samym zabijając delikwenta. Nie po to jeszcze w pokoju założyliśmy rękawiczki. To nie jest kobieta to smok tyran. Oni myślą, że po prostu poczuje się gorzej, ja wiem swoje.
Jak najciszej weszliśmy do jej pokoju, udało się drzwi nie zaskrzypiały. Jednak w pokoju nie było nikogo?! I nagle wrzask, wrzask na cały zamek, dwie setki osób z naszych szkół.
Wrzask dobiegał z pod nas. Klapa. Schodzimy w dół. Szlag. Jak na moje, to my już jesteśmy pod ziemią.
CDN...
___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
CZYTASZ
Zamek ognia // JWS
FanfictionCezary wraz z szkołą jedzie do oddalonego od polski zamku za wyspie Berk, w ramach miesięcznego obozu wakacyjnego. Czy ten czas starczy na odkrycie tajemnicy starożytnego zamczyska? Jws nie jest moje, jedyny zysk jaki z tego czerpię jest emocjonalny.