Telefon i DNA

65 5 0
                                    


___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

Weszliśmy do hoteliku. Wrzuciłem pieniądze po czym wybrałem numer ojca.

Pierwszy sygnał.. Drugi.. Trzeci.. Odebrał.

— Cześć tato, tu Czarek. — Okej sposób Wikingów, metoda miodku i toporka na początku delikatnie i miękko, wręcz słodko, a potem z gróbej rury tak by się tego nie spodziewał.

— Co tam synek? A wy właściwie nie powinniście, być już na miejscu? —

— Jesteśmy na miejscu. Okazało się, że jest budka telefoniczna, no to dzwonie. —

— Aha, to dobrze. Od czasu do czasu zadzwonić można, mam rację? A tak właściwie to, co się tam dzieje? —

— W sumie nic ciekawego. Przez ostatni tydzień mieliśmy taki obóz przetrwania, ale teraz dostaliśmy pozwolenie i jesteśmy w tym zamku. A co u ciebie? —

— No no nieźle. U mnie po staremu, jak nie ma ciebie to biorę po dwie zmiany. —

— Tato.. — Posłodziłem, to teraz mogę uderzyć.

— Tak? — No dalej Czkawka!

— Czy ja mam rodzeństwo? — No i proszę poszło. Przez chwilę była cisza, po czym..

— Skąd wytrzasnąłeś taki pomysł? — Nie oburzył się tylko zmieszał. Czyli mam rację.

— Tato. — Mój głos stał się bardziej surowy.

— Ehh.. Tak. Miałbyś bliźniaczkę. Powiedziano nam, że były komplikacje i.. I nigdy więcej jej nie widzieliśmy.. — Głos mu się łamał i wiedziałem, że zaraz zacznie płakać. Taki twardy facet, a ma takie delikatne serce, przecież ja go kiedyś do zawału doprowadze.

— Które z nas było starsze? — Zimna krew Czarek. Musisz być spokojny do końca tej rozmowy.

— Ty.. — Pociągnął nosem, wiedziałem, że się rozpłacze. Rodzina była drażliwym tematem.

— Czyli jestem starszym bratem, a jak miała mieć na imię? —

— A wiesz, że wtedy jeszcze nie wymyśliliśmy waszych imion? Nazywaliśmy was nietoperkami, aktywność nocna, rozpoznawaliście głosy i daleko wam było do motylków choć byliście w brzuchu. — Jego głos stał się radośniejszy, ale wiedziałem, że jest kiepskim aktorem. Te wspomnienia były słodko gorzkie.

— Przepraszam tato. —

— Za co przepraszasz? —

— Za to, że doprowadziłem cię do płaczu. Jednak.. Musiałem się upewnić. —

– Upewnić? — Nie rozumiał.

— Wiesz, chyba znalazłem moją siostrę.. — Uśmiechąłem się. W słuchawce nie było odzewu, zaniemówił. — Jeżeli tylko będzie chciała, zabiorę ją do domu. — Patrzyłem na nią, to miała być jej decyzja. Jej, nie nasza. — Pa tato.. — Odzewu nie było, no proszę Stanisław Rybicki zamilczał jak na rybę przystało. Odłożyłem słuchawkę na swoje miejsce i wyszedłem z budki, podchodząc do rudej. — Mam bliźniaczkę i jestem od niej starszy, ale to moja siostra musi zdecydować, czy chce jechać ze mną do Polski, czy zostać tu na Berk, gdzie się wychowała bo ktoś mi ją ukradł. — Po moich słowach znowu się rozpłakała. Wyciągnąłem ręce w jej stronę ona podbiegła i w nie wpadła, a ja ją przytuliłem.

— Nie wiem.. —

— A ja wiem, że jakąkolwiek podejmiesz decyzję, będzie ona dobra. —

— Na Odyna, dobry z ciebie starszy brat. — Zacieła się, a następnie coś w jej głosie się dziwnie zmieniło, wkradła się w niego prawdziwa panika. Strach który przekraczał moje możliwości poznawcze. — Czemu!? Czemu!? Czemu!? Czemu musiałeś tu przyjechać!? — Wrzasneła zaczynając uderzać moją klatję piersiową. Ała! Skąd ona wzięła tyle krzepy!?

Zamek ognia // JWSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz