Lot i Uśmiech

59 6 0
                                    

___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

CD

Oczywiście sielanki nie mogło być długo, na piętro wszedł Smark, a gdy nas zauwarzył wybuchł nie pochamowanym śmiechem.

- Oo.. Czkawkusia zaciągnęli do roboty. - Wiktor.

- Odejdź. On tylko podał mi pomocną dłoń. - Kwaśnooki stanął w mojej obronie. Ta wycieczka jest dziwna. Jednak Nowak nie zamierzał przestać kpić. Czarnowłosy podszedł do niego, powiedzmy sobie szczerze górował i to znacznie.

- Nie znasz mnie, ale ja znam cię na wylot, wiem nawet rzeczy o których wiesz tylko ty. - Szeptał. Trudno mi było cokolwiek wyłapać, ale chyba chodziło o jakieś sekrety. - Mamusia nauczyła cię ładnie szyć, wyszywać i dziergać prawda? - Niższy pobladł na twarzy.

- Skąd o tym wiesz?! - Nic na to nie odpowiedział, odsunął się tylko od niego i jak na moje uśmiechnął upiornie. Ten Horror z mojej perspektywy zaczyna być Komedią owianą mroczną tajemnicą, dlatego właśnie jest Horrorem. Smark wziął nogi za pas, szybko zwiewał.

- Coś ty mu powiedział? - Spytałem ze śmiechem.

- To były te urywki gdzie zszył łuski Krzykozgona. Powiedziałem, że mama nauczyła go szyć, wyszywać i dziergać. - Chciałem wybuchnąć śmiechem jednak się powstrzymałem, no tak, były tam takie urywki. Czemu mu wierzę i czy właściwie mu wierzę? Nie wiem. Ale czuję się przy nim zaskakująco dobrze. Jakby on znał mnie, a ja znał jego.

- Korytarz czysty, teraz Ty powinieneś iść się umyć. - Wskazałem na niego, po czym opierając zmiotkę o ścianę zmyłem się w poszukiwaniach rudego i czarnowłosej, by przekazać im nowe fakty albo i inne faktopodobne informacje.

___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

- Dosyć długo z nim przebywałeś. - Swatka się znalazła.

- Ale za to mam nowe, faktopodobne informacje do naszego śledztwa. - Odparłem odrazu na moje usprawiedliwienie, a że oni już skończyli trening na który się zapisali to siedliśmy na ławce i wszystko im opowiedziałem. No, może prawie wszystko. Heathera złapała się za brwi i spojrzała na mnie z ukosa.

- Mity, legendy, innymi słowy, brednie. - Burkneła, niechętna do mieszania się w to wszystko.

- W każdej legendzie jest ziarno prawdy, a tu jest aż za dużo powiązań. - Czy tylko ja nie mam ochody dać się zerzreć?

- Okej, okej, bo zaraz mi tu skoczycie do siebie z zębami. Uznajmy, że oboje po części macie rację. Tak czy inaczej, co z tym robimy? - Od kiedy on ma cechy mediatorskie? Chyba kiedy jest między młotem, a kowadłem.

- Absolutnie nic, to nie nasza sprawa. - Założyła ręce na piersi.

- Ejejej..! Oni chcą tej bestji, jeżeli jest prawdą, rzucić nas wszystkich na pożarcie. Musimy coś zrobić, tylko jeszcze nie wiem co i nie wiem jak. Nie zamierzam skończyć jako przekąska, nawet hipotetyczna. -

- Nie no bomba, pchajmy się w paszcze nieistniejącego lwa. - Sarknęła oliwkooka, a ja wywruciłem oczami. Jestem osobą która nie stąpa twardo po ziemi, jednak ciągle jej dotyka. Jednocześnie bujam w obłokach, jednak nie aż tak wysoko.

___________________________________________
🌑✫✫✫ 🌑🌒🌓🌔🌕🌖🌗🌘🌑✫✫✫🌑
¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯

Zamek ognia // JWSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz