Rozdział 3, w którym będę nadużywał wyliczeń, bo mogę

803 89 110
                                    


Mam piętnaście lat. I trzy lata starszego chłopaka na niby. Na niby, rozumiecie? Śmiesznie, nie? Takie rzeczy dzieją się w bajkach dla dzieci. Albo w tych kretyńskich, aktorskich produkcjach Disneya. Tych, które ogląda Isabelle.

Pamiętacie listę z pierwszego rozdziału? Wróćmy do niej na chwilę.

Przywykłem do bycia traktowanym jakbym miał dwie lewe ręce. Bo właściwie mam. Przywykłem też do tego, że ktoś o mnie dba. Nate dbał o mnie doskonale. Czego dowodem jest to, że od kilku miesięcy miałem stalkera, a on to bezbłędnie przede mną ukrywał. Z troski, oczywiście. Taa...

Ale nie przywykłem do tego, że mogą o mnie dbać dwie osoby na raz.

Po pierwsze zacząłem jeździć wygodniejszym samochodem. Magnus nadrabiał rano autem, żeby mnie podwozić. Kiedy pierwszego dnia pojawił się pod moim domem białym porsche byłem przekonany, że się przewidziałem. A potem, że dalej śpię, a obudzę się z twardym problemem w spodniach, bo często miałem mokre sny o Magnusie. Ale potem uświadomiłem sobie, że tę część codziennej kompromitacji miałem już za sobą i to rzeczywiście białe porsche Magnusa stało przed kamienicą, w której mieliśmy apartament.

– Aha – wybąkałem twórczo.

Kolejny fakt. Nie miałem okazji nadrobić braków w moich "wątłych ramionkach". Magnus z przesadną skrupulatnością dbał o to, bym się nie przedźwigał. Udawanie mojego chłopaka szło mu na tyle dobrze, że nosił mój plecak. Naprawdę. I wyglądało to cokolwiek śmiesznie, kiedy znoszony, stary i bardzo wymagający wymiany plecak (tak naprawdę ma jakieś trzy tygodnie, ale mam pecha i to ile razy zrobiłem mu krzywdę, to historia) lądował na jego eleganckim i krojonym na miarę designerskim blezerze.

Dalej siadaliśmy razem na stołówce, ale teraz zwyczajny wianuszek dziewcząt, który otaczał obu moich znajomych, już pierwszego dnia po dramie z Edwardem został odprawiony. Bardzo filmowo, bowiem Magnus jedynie pstryknął palcami, marszcząc z obrzydzeniem brwi.

Ha. Fajnie. Może stalker mnie nie porwie i nie wypcha na seks zabawkę, ale na pewno zostanę w jakiś twórczy sposób zamordowany przez fanki mojego nie-chłopaka. Ha. Ha. Zabawne. Ha. Śmieszne... Ja nie chcę umierać!

– Yhym... – mruknąłem, kiedy Nate podsunął mi pod nos kakao.

Kurwa mać. Lubiłem kakao! A miałem niby chłopaka i stalkera! Gdzie sprawiedliwość na tym świecie?! Ja jeszcze jestem dzieckiem, do ciężkiej dupy słonia!

Z tych fajnych... Czasami po szkole gdzieś wychodziliśmy. We trójkę, bo Nate z jakiegoś powodu zaczął dziwnie reagować na Magnusa, ale zwykle było fajnie.

Po pierwsze nauczyłem się mówić przy Magnusie bez bzdurnego jąkania się.

Po drugie miałem coraz mniejsze opory przed tym, by w bardziej publicznych miejscach trzymał mnie za rękę. Co robił z entuzjazmem, ale może dlatego, że moje dłonie zwykle są zimne, a jego gorące i to fajne uczucie w obie strony.

Po trzecie okazało się, że Magnus, tak jak ja, pała niezdrową fascynacją do bajek. Wszelkiego rodzaju bajek i biedny Nate był zmuszony do chodzenia z nami do kina na każda animacje, jaka w tym czasie była grana w kinach, czasami nawet po kilka razy. Godziny roztrząsania każdego najdrobniejszego smaczku przyprawiały mojego wilczka o przedwczesna siwiznę.

Po czwarte i chyba najważniejsze, Magnus wiedział co dobre. Tego dnia byliśmy w kawiarni. Już miałem zamówić herbatę, ponieważ na podwórku było naprawde zimno, a my wracaliśmy późno, kiedy niespodziewanie Magnus zasłonił mi usta dłonią i sam złożył zamówienie.

Sandały capiąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz