Czy ja już mówiłam, że jestem słabym człowiekiem? Nie? To mówię. Przepraszam. T^T
A dedykacja, bo mogę. Kto mi zabroni, przepraszam? O.o
Wiecie, jak wattpad ssie? Wszystko musze robić na raty. >.< W mediach All of me - John Legend. Wyjaśnione potem.
***
Cudem udało mi się coś odpowiedzieć i zachować przy tym kamienną twarz, mimo łez cisnących mi się pod powiekami. Nie trafił, powtarzałem sobie raz za razem resztę tamtej nocy, nie mogąc zasnąć. I resztę weekendu, udając przed rodzicami, że impreza była spełnieniem marzeń. Z przejęciem paplałem o grze w monopol, podczas gdy jedyne na co miałem ochotę, to rzucić się na łóżko i płakać, aż zabraknie mi tchu.
Nie dlatego, że miałem mu za złe, że skradł mi nieopatrznie pocałunek. Zdarza się. Może ja się poruszyłem, może on był zbyt pijany, by trafić w policzek. Nie wiem. Nie chodziło o to.
Ten ułamek sekundy. To mgnienie oka. To wystarczyło, bym wiedział, że nie, nie będzie już dobrze; bym przestał się beznadziejnie oszukiwać, że może nie jestem zakochany. Byłem. Byłem tak bardzo, że sam oddech bolał, kiedy myślałem o tym, że to nie będzie miało nigdy prawa bytu.
Czułem zbyt wiele i zbyt intensywnie, by mógł być to tylko przyjacielski całus. Nie było nawet jak z Edwardem, bo przy nim czułem jedynie ekscytację na myśl, że to chłopak i w końcu poczuje, jak to jest. Z Magnusem było inaczej. Było jak... Chciałbym uniknąć tego porównania, ale nie miałem innego. Było jak w bajce. Jak przy ostatnim pocałunku, kiedy książę daje iskrę życia Śpiącej Królewnie. Jak wtedy, kiedy Alec Lightwood całował Magnusa Bane'a w Sali Anioła, oznajmiając wszystkim swoim przyjaciołom i rodzinie, że oto zakochał się w chłopcu i to w dodatku nieśmiertelnym czarowniku.
Nie miałem już odwrotu. Za mną nic nie było. Spalił się ostatni most, który łączył dwie krainy – krainę przyjaźni i słodkości oraz krainę wiecznego, smutnego friendzone'u i heteroseksualizmu mojego crusha.
Isabelle kilkukrotnie usiłowała mi poprawić humor, przynosząc do pokoju kawę, ale nie miałem siły na wykrzesanie z siebie entuzjazmu. Nawet kiedy przyniosła taką bez cukru, jedynie ze spienionym mlekiem, zdobyłem się jedynie na krótkie "meh" i wypiłem. Przecież nie wyleję. A pijąc myślałem tylko o tym, czy usta Magnusa na co dzień smakują taką kawą, bo wiedziałem, że nie słodził kawy z mlekiem.
Magnus dla odmiany odzywał się nawet częściej niż zwykle. Zasypywał mnie milionem esemsesów, ani razu nie wspominając o naszym pożegnaniu. Może nawet go nie pamiętał. Na pewno go nie pamiętał. Tak było. Zapewne.
Nate się nie odezwał. Raz tylko, jeszcze kiedy jechałem z ojcem do domu, zapytał, czy coś się stało. Miał wyczucie, chyba jakiś przyjacielski instynkt. Wyjaśniłem mu wszystko, nic nie ukrywając, bo i tak by się dowiedział i słuch po nim zaginął.
Sobota minęła mi więc na radosnym obcowaniu z lekturą i świętym spokojem. Nawet ojciec odpuścił kłótnie o książkę... nie wiem dlaczego. Cały nasz dom wydawał się jakiś cichy, kiedy zjawiałem się w pobliżu. Nawet nasz sąsiad, Jace Herondale, który przychodził regularnie na lekcje gry na pianinie, posłusznie zwinął się z pola widzenia, kiedy pojawiłem się w zasięgu wzroku. Czemu ja nie wpadłem na bycie nieszczęśliwie zakochanym gejem wcześniej? Moje życie byłoby cichsze i przyjemniejsze. Zdecydowanie.
Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że tak minął mi cały weekend, ale ja rzadko mam szczęście w życiu. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że zwykle w życiu mam pecha. Pecha przez wielkie, tłuste P. Lubię swojego pecha, kreatywny koleś, ale tym razem postanowił zakpić sobie ze mnie wyjątkowo okrutnie.
CZYTASZ
Sandały capią
FanfictionMagnus ciaśniej owinął rękę wokół mnie. Niemal zaborczo, tak, że uderzyłem plecami o jego klatkę piersiową. Pachniał jak raj. Bardzo bardzo jak raj. Cynamonowo. I... Nate mówił, że to się nazywa drewno sandałowe. Cokolwiek mają sandały do drewna. Sa...