Iż ponieważ, nie chce zaśmiecać rozdziałów, niepotrzebnymi dniami to robię miesiąc później, UvU. Bo ile można to samo TvT.
__________________________________
Jennifer pov.
Minął już miesiąc od słynnych wydarzeń z kotem, przez ten czas nie działo się nic szczególnego. Same nuuuudy, czasem mi się wydaje że usnę z tej monotonności. Jedyną odskocznią od tego wszystkiego, są spotkania GD. Harry mówił że niedługo będziemy się uczyć zaklęcia patronusa. Niby powinnam wiedzieć jaki mam, bo w końcu zmieniam się w moją zwierzęcą formę, ale to nie do końca tak.
Widzicie, my władamy nad żywiołami, a te umożliwiają nam zamianę w każde zwierzę, mimo to rzadko z tego korzystamy, a Lily to już wogóle, ona woli być swoim lisem. Wracając do wcześniejszego tematu, u Midnight przypuszczam kojota lub łanie, chociaż równie dobrze mogę się mylić, Lily będzie miała tego swojego lisa ( proszę bardzo, wredoto =P), pewniak jakich mało, Fancy...,tutaj nie wiem, ale to może być wilk. Ja? Nie mam zielonego pojęcia.
- Cześć Jennifer.- Powiedziała, swoim jak zawsze marzycielskim głosem, Luna. Moja przyjaciółka.- chcesz może żonglera?
- Jasne, daj.- uśmiechnęłam się do niej, bardzo lubię to czytać, jest taki inny od wszystkich, o Merlinie, czy ja biorę fobie oryginalności od Midnight?! Nieee, raczej lubię prawdę.- Mam dość proroka codziennego.
- Ja też.- odpowiedziała mi, jednocześnie czytając wcześniej wspomniany artykuł.
- To czemu to czytasz?
- Chce ujrzeć różnice, pomiędzy prawdą a kłamstwem.
Nie odezwałyśmy się do siebie przez resztę drogi, nie była to jakaś krępująca cisza, raczej przyjemna, lubię cisze, bardzo mnie odpręża, dodatkowo przez ten korytarz nie chodzi dużo osób. jednakże ten miły czas zepsuła Mid i Lily które gadały o czymś podekscytowane.
- Jennifer! Luna!- krzyknęła zachwycona Midnight.
- Ile mam powtarzać że nie Jennifer tylko Jeni?
- Oh Pazurku, Midnight się uparła, a wiesz że ona jak się uprze to nie ma bata i musi tak być.- Dodała coś od siebie Blondynka.
- Chciałaś coś powiedzieć?- zapytała Luna, no tak, ona takie rzeczy to pamięta.
- Tak!
- To szybko, bo jesteś podekscytowana.- Podekscytowana Midnight, równa się coś ciekawego.
- JA TO POWIEM!- Lily też? O nie, nie, nie.....
- JUTRO WYJŚCIE DO HOGSMEAD!!!- Krzyknęły na raz, a ja załamałam się. Wyjścia z dziewczynami to tragedia, a szczególnie że to ja i Fancy nosimy ich torby z zakupami, ni oszukujmy się, jest ich masa.
- Ja z Fancy będziemy musiały iść.- Nie wiem po co ja się pytam, odpowiedź jest bardziej niż oczywista.
- Oczywiście że tak.- Odpowiedziała Lily i ruszyła w dalszą drogę do wielkiej sali.
Czytałam jakże wspaniałą książkę do transmutacji, słuchając jednocześnie Luny, czasem mam jej dość, a czasem wręcz przeciwnie, ale co zrobić, takie życie. W takiej właśnie miłej atmosferze, siedziałyśmy przez równo dziesięć minut. Przerwał nam ją Mateusz Zein, debil jakich mało, poważnie mówię, jest gorszy od Malfoya, szczególnie upodobał sobie mnie i Lily, wyobraża sobie niewiadomo co...
- Witaj piękna. Dasz się zaprosić na randkę?- Zapytał ten idiota.
- Nie.- Miałam nadzieje że się odwali, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. Chwila, czy mój tata jest głupi?
- Oj no weź skarbie, ty jesteś piękna, ja przystojny, ty mądra, ja mądrzejszy.- No co za kretyn!
- Nie to znaczy nie.- Mam nadzieje że te słowo istnieje w jego słowniku.
- Księżniczko, mi się nie odmawia.
- Należę do Queens, nie do księżniczek.- Dumna jestem z tej odzywki.
- No to...- Przerwało mu wylanie prze ze mnie, miodu na głowę, szybko dorzuciłam mu płatki kukurydziane i ze spokojem wróciłam do czytania książki. Na zewnątrz byłam opanowana, ale w środku płakałam ze śmiechu.
- Tak się nie będziemy bawić.- Powiedział i chyba chciał rzucić we nie tortem, ale trafił w ślizgona, jakim cudem ten tort poleciał na drugi koniec sali?
Reszta potoczyła się jak z górki. Wściekły ślizgon rzucił babeczką w gryfonkę, a dokładnie w Midnight, no to zaczyna się zabawa...
Midnight pov.
Najspokojniej w świecie jadłam sobie moją ukochaną czekoladę, gdy to nagle czuje ciężar na moich włosach, niby nic niezwykłego, tez tak myślałam, dopóki Lily nie zwróciła uwagi na moje plecy.
- Hej Mid!-
- Co?!
- Co ty masz na plecach ?!
Gdy tylko zobaczyłam swoje plecy, pierwsze co zrobiłam to rzut butelką pączu, w stronę obojętnie jakiego ślizgona. Padło na Evana Blacka. Oj jak mi przykro, wyczuj sarkazm. Nigdy nie zapomnę tego widoku, późniejsze sytuacje nie były już tak ciekawe. Evan musi mieć naprawdę silne ręce, bo dorzucił kanapkę aż do stołu puchonów. Tym razem padło na Fin-Fletchera. Ten rzucił o kogoś z krukonów. Tak zaczęła się bitwa na żarcie ....
10 minuts later
Wszędzie lata jedzenie! Nauczyciele nie mogą opanować sytuacji, zresztą bliźniaki Weasley sami ich zlikwidowali, widok Snape'a w różowym lukrze, był naprawdę przezabawny, nie do zapomnienia. Ale do rzeczy. Jestem już cała brudna i jestem pewna że nie rozczesze włosów już nigdy, co nie oznacza że nie walczę, trafiłam już każdego ślizgona! Jako pierwsza trafiłam Dumbledoora! Teraz nikt nie umie w niego trafić.
Jednak nic nie trwa wiecznie a że widzę że Dyrektor zaczyna wywijać różdżką, skontaktowałam się z dziewczynami
- Wszystkie Dziewczyny.- Kryształek zamigotał.- polecam wychodzić.- zobaczyłam ich miny, więc biegiem ruszyłam do wyjścia. Koniecznie muszę się umyć, śmierdzę śledziem...
___________________________________
Już dawno wymyśliłyśmy z dziewczynami tą scenkę, no ale jakoś nie zrobiłyśmy jej w realu, więc dodaje ją tutaj. Because why not?
SŁÓW: 943
Bayou!🍫

CZYTASZ
Queens| Siotra Pottera
Fiksi PenggemarKsiążki nie pisałam jakoś bardzo dawno temu, ale jednak widać ile jest tu błędów, nie pokonczonych wątków, a już szogólnie literówek i częstych powtórzeń słów, mimo wszytsko nie wyszła najgorzej i zapraszam do czytania. Książka jest źle zakończona...