dwa.

2.1K 200 533
                                    

uwaga: oszczerstwa i znęcanie się.

- - - - - -

clay zobaczył dzisiaj kwiatuszka.

znowu czytał tę romantyczną powieść.

jego przyjaciel, darryl powiedział mu, że jest miłym chłopakiem. powiedział, że ma uroczy głos i jest nieśmiały. darryl wyznał mu również, że uwielbia robić wianki z kwiatów i się przytulać. 

może kwiatuszek mógł upleść wianek dla claya?


clay westchnął, na co obłok pary uformował się przy jego ustach. z trudem przemierzał ośnieżony parking. zauważył, że przez śnieg  george nie mógł zebrać żadnych kwiatów. to główny powód dlaczego clay nienawidził zimy.

bo sprawiała, że george był nieszczęśliwy. 

clay pamiętał, że geo- kwiatuszek podarował mu na urodziny śliczną żółtą różę. zapomniał wspomnieć, że george był okropnie niski. wyglądał tak przeuroczo, że clay nie mógł myśleć o niczym innym, tylko o tym, że chciałby zatopić swoją twarz w zagłębieniu jego szyi i wdychać jego słodki kwiatowy zapach. o boże, to zabrzmiało ultra dziwnie, pomyślał clay.

głośne krzyki wyrwały go z rozmyślań. 

— przestańcie, proszę! — na te słowa szybko się odwrócił. zobaczył grupę ludzi śmiejących się i wykrzykujących przeróżne obelgi. clay nigdy się nad nikim nie znęcał. 

pobiegł w ich stronę aby zobaczyć co się dzieje. widząc paru wysokich chłopaków znęcających się nad niższym zalała go krew. niższy z nich krzyczał, aby przestali, łzy ciekły po jego policzkach jako iż oprawcy wyrywali mu włosy i podarli w strzępy jego notatnik. 

— jesteś niczym, cioto!
— dziwak!
— głupi pedał, nic dziwnego że twój ojciec cię zostawił!

clay zacisnął dłonie w pięści czując kotłujący się w nim gniew. zanim się obejrzał uderzył jednego z nich z całej siły w nos i wszystko zamieniło się w czerwień.

jak śmiali dręczyć jego kwiatuszka!

jeden się wycofał, pozostała dwójka zamachnęła się na niego. clay zablokował uderzenia, kopnął jednego w piszczel, za to drugi zarobił solidne uderzenie w oko. wszyscy trzymając się za bolące miejsca i potykając na wyboistym śniegu uciekli w stronę lasu.

— wszystko w porządku? — pyta clay. kwiatuszek patrzy na niego z zaskoczeniem. jego nos i policzki są zaczerwienione od płaczu i zimna, usta zaczynają robić się sine. niższy chłopak przytakuje i próbuje ustać na drżących nogach. prawie upada na ziemię gdy przejmujący ból kłuje jego kostkę. 

— hej, wszystko dobrze, trzymam cię — mówi wyższy z nich owijając ciepłe ramiona wokół ciała towarzysza. kwiatuszek jest już bezpieczny. 

— masz na imię george, prawda? — pyta delikatnie. clay orientuje się, że rozmawia z chłopakiem, który mu się podoba- zaraz co, on ci się podoba?!  krzyczy na siebie wewnętrznie. george kiwa głową, na jego twarzy formuje się mały uśmiech.

— zabiorę cię do domu, okej? — pyta. czuje rumieniec wpełzający na jego policzki. ma nadzieję, że kwiatuszek tego nie zauważy albo pomyśli, że to od zimna. chłopak szybko przytakuje, clay widzi, że czuje się zażenowany.

pomaga george'owi wejść do rozgrzanego samochodu po czym siada za kierownicą i zapala silnik. czuje na sobie wzrok kwiatuszka i z całej siły próbuje się nie zaczerwienić.

— dlaczego się nad tobą znęcali? — pyta patrząc na niego. george jedynie wzrusza ramionami, więc clay przenosi wzrok z powrotem na drogę. — nie jesteś zbyt rozmowny, co nie? — uśmiecha się. odpowiada mu cisza. — nic nie szkodzi, nie musimy rozmawiać — mówi uspokajającym tonem. george przytakuje, rozgląda się i pociera czerwony nos. jego usta nie są już szare lecz malinowe. wskazuje palcem na znak znajdujący się przed nimi niewerbalnie przekazując clayowi gdzie ma skręcić. clay tworzy w pamięci mapę drogi do jego domu. może jeszcze kiedyś tu przyjedzie?

po pięciu minutach kluczenia między uliczkami docierają do małego uroczego domku należącego do rodziny found. jest obwieszony świątecznymi dekoracjami, clay widzi też siedzącego na parapecie kota. 

kwiatuszek otwiera drzwi, clay pomaga mu wysiąść z pojazdu. prowadzi go aż pod same drzwi. kwiatuszek patrzy mu w oczy i podchodzi w jego stronę.

przytula go.

clay ma ochotę krzyczeć, piszczeć i płakać jednocześnie. kwiatuszek go przytulił! on, we własnej osobie. momentalnie zalewa go rumieniec, wpełza na nos, policzki i czubki uszu. 

— dziękuję — szepcze george w jego klatkę piersiową. clay wewnętrznie umiera na dźwięk jego głosu. 

drzwi się otwierają, staje w nich podobna do george'a kobieta.

— kim jesteś? — pyta odwracając się w jego stronę.

— mamusiu, to chłopak, który mi dzisiaj pomógł — mówi george trzepotając rzęsami. matka george'a przytakuje.

— dziękuję za pomoc mojemu synowi. inni czasem się nad nim znęcają, świetnie jest zobaczyć kogoś, kto go się za niego wstawia — mówi. clay się uśmiecha przytakując cicho.

— nie ma sprawy, proszę pani.

— oo! dobrze wychowany. jesteś pewny, że nie jesteś nim zainteresowany? — kobieta odwraca się w stronę syna, którego twarz jest czerwona niemal jak pomidor. george wpatruje się w matkę unikając wzroku claya, który również nie może powstrzymać rumieńców.

— bardzo panią przepraszam, ale muszę już iść. rodzice czekają na mnie z kolacją — odzywa się clay. zauważa, że jego ramię wciąż owinięte jest wokół talii george'a. nie może opanować uśmiechu. 

— oczywiście słońce. jeszcze raz ci dziękuję! george, powiedz mi co się stało. jutro pójdziemy do lekarza — zaczyna robić wykład zażenowanemu zamykając za nimi drzwi. clay uśmiecha się i wraca do samochodu, ponownie włącza silnik, na co w jego twarz uderzają przyjemne podmuchy ciepłego powietrza. 

dzisiaj jest jego szczęśliwy dzień. 

rozmawiał z kwiatuszkiem.

flower boy || dreamnotfound / gream (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz