— i jak, gotowy? — pyta clay. przyjaciele stoją ramię w ramię na polnej drodze, na horyzoncie widzą kolorowy namiot cyrkowy. patrzą po sobie i uśmiechają się.
— w pełnej gotowości — odpowiada george.
clay dociera na miejsce pierwszy dzięki swoim długim nogom. stoi przed wejściem i śmieje się z george'a, który zirytowany próbuje za nim nadążyć.
— no dalej, george! — podburza go clay. george tupie i patrzy na niego z rozdrażnieniem.
— nie znoszę cię — parska george. clay śmieje się i szepcze ,,wyglądasz przeuroczo gdy się złościsz".
przyjaciele stają w kolejce. george z uśmiechem obserwuje biegające wokół dzieci, zmuszające rodziców do wchodzenia z nimi do nawiedzonego domu by minutę później wybiec stamtąd z płaczem. george przypomina sobie, jak jego mama zawsze chciała wygrać jak najwięcej nagród. to było jeszcze przed tym, jak jego ojciec poszedł do wojska, z którego już nigdy nie wrócił.
— hej, chcesz tam pójść? — szepcze clay do ucha bruneta zerkając na nawiedzony dom.
— eh, nie wiem — odpowiada george.
clay spogląda na jego wystraszoną twarz i się uśmiecha.
— hej, nic się nie dzieje. jeżeli nie chcesz to nie będę cię zmuszał. możemy pójść gdzieś indziej.— ale ty chcesz tam pójść! nie możemy robić wszystkiego pode mnie.
— hmm...
— zawsze możesz pójść beze mnie — mówi george niewinnie unosząc głowę i patrząc z uwagą na blondyna.
— nie, zmieniłem zdanie —odpowiada clay. tak naprawdę chce po prostu być przy george'u i mieć pewność, że jest szczęśliwy.
— oh, no dobrze — george marszczy brwi i odwraca wzrok.
— — —
po wielu godzinach spędzonych na zwiedzaniu cyrku i korzystaniu z atrakcji wesołego miasteczka, george i clay wychodzą na zewnątrz, gdzie zrobiło się już zupełnie ciemno. george jest zmęczony, chce jednak skorzystać z diabelskiego młyna przed powrotem do domu.
— gotowy? — pyta blondyn. george kiwa głową po czym mechanizm rusza. clay stara się nie patrzeć w dół, całą swoją uwagę skupia na siedzącym przed nim george'u, który wygląda jeszcze piękniej niż zwykle, oświetlony przez kolorowe lampki.
— hej, kwia- george? — pyta clay. george odwraca się i patrzy na niego pytającym wzrokiem.
— tak, dream? — serce claya podskakuje na dźwięk ksywki.
— pamiętasz, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie? — clay obniża głos. serce george'a zaczyna bić szybciej.
— pamiętam.
— to dobrze — szepcze clay.
— dream? wszystko gra? — pyta zaniepokojony george.
— kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, pomyślałem, że jesteś najpiękniejszą rzeczą, jaką w życiu widziałem. george found, przy tobie czuję milion różnych uczuć naraz, nawet nie potrafię tego wytłumaczyć... — szepcze clay. przymyka oczy i rozluźnia szczękę.
— clay... czy kiedykolwiek chciałeś pocałować swojego najlepszego przyjaciela? bo ja... ja naprawdę chcę to zrobić — odszeptuje george i przybliża się do claya. blondyn głośno przełyka ślinę i idzie w jego ślady.
czas zwolnił, wszystko wokół nich zniknęło. clay delikatnie przyciąga do siebie george'a i złącza ich usta. brunet kładzie dłoń na jego policzku, clay łapie go za rękaw i przyciska jego dłoń bardziej do siebie. po paru długich chwilach george się odsuwa. oboje ciężko oddychają i uśmiechają się do siebie. clay trzyma george'a blisko siebie, chce, aby już nigdy się od niego nie oddalał. george delikatnie gładzi twarz blondyna. zakochani stykają się czołami.
— ch-chciałem to zrobić już od dłuższego czasu — mówi clay.
— ja też — odpowiada george.
— może-może pójdziemy na randkę? — szepcze clay bojąc się spojrzeć brunetowi w oczy.
— czy ta odpowiedź jest wystarczająca? — odszeptuje george i ponownie całuje blondyna. clay przytakuje i rumieni się, gdy pocałunek się kończy.
CZYTASZ
flower boy || dreamnotfound / gream (PL)
Fanfickwiatuszek był jego najskrytszym marzeniem. autor: @vinnieley JESTEM TYLKO TŁUMACZKĄ, PRACA NIE NALEŻY DO MNIE.