osiemnaście.

1.4K 149 107
                                    

— i jak, gotowy? — pyta clay. przyjaciele stoją ramię w ramię na polnej drodze, na horyzoncie widzą kolorowy namiot cyrkowy. patrzą po sobie i uśmiechają się. 

— w pełnej gotowości — odpowiada george.

clay dociera na miejsce pierwszy dzięki swoim długim nogom. stoi przed wejściem i śmieje się z george'a, który zirytowany próbuje za nim nadążyć.

— no dalej, george! — podburza go clay. george tupie i patrzy na niego z rozdrażnieniem.

— nie znoszę cię — parska george. clay śmieje się i szepcze ,,wyglądasz przeuroczo gdy się złościsz".

przyjaciele stają w kolejce. george z uśmiechem obserwuje biegające wokół dzieci, zmuszające rodziców do wchodzenia z nimi do nawiedzonego domu by minutę później wybiec stamtąd z płaczem. george przypomina sobie, jak jego mama zawsze chciała wygrać jak najwięcej nagród. to było jeszcze przed tym, jak jego ojciec poszedł do wojska, z którego już nigdy nie wrócił.

— hej, chcesz tam pójść? — szepcze clay do ucha bruneta zerkając na nawiedzony dom.

— eh, nie wiem — odpowiada george.

clay spogląda na jego wystraszoną twarz i się uśmiecha. 
— hej, nic się nie dzieje. jeżeli nie chcesz to nie będę cię zmuszał. możemy pójść gdzieś indziej. 

— ale ty chcesz tam pójść! nie możemy robić wszystkiego pode mnie.

— hmm...

— zawsze możesz pójść beze mnie — mówi george niewinnie unosząc głowę i patrząc z uwagą na blondyna.

— nie, zmieniłem zdanie —odpowiada clay. tak naprawdę chce po prostu być przy george'u i mieć pewność, że jest szczęśliwy. 

— oh, no dobrze — george marszczy brwi i odwraca wzrok.

— — —

po wielu godzinach spędzonych na zwiedzaniu cyrku i korzystaniu z atrakcji wesołego miasteczka, george i clay wychodzą na zewnątrz, gdzie zrobiło się już zupełnie ciemno. george jest zmęczony, chce jednak skorzystać z diabelskiego młyna przed powrotem do domu.

— gotowy? — pyta blondyn. george kiwa głową po czym mechanizm rusza. clay stara się nie patrzeć w dół, całą swoją uwagę skupia na siedzącym przed nim george'u, który wygląda jeszcze piękniej niż zwykle, oświetlony przez kolorowe lampki.

— hej, kwia- george? — pyta clay. george odwraca się i patrzy na niego pytającym wzrokiem.

— tak, dream? — serce claya podskakuje na dźwięk ksywki.

— pamiętasz, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie? — clay obniża głos. serce george'a zaczyna bić szybciej.

— pamiętam.

— to dobrze — szepcze clay.

— dream? wszystko gra? — pyta zaniepokojony george.

— kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, pomyślałem, że jesteś najpiękniejszą rzeczą, jaką w życiu widziałem. george found, przy tobie czuję milion różnych uczuć naraz, nawet nie potrafię tego wytłumaczyć... — szepcze clay. przymyka oczy i rozluźnia szczękę.

— clay... czy kiedykolwiek chciałeś pocałować swojego najlepszego przyjaciela? bo ja... ja naprawdę chcę to zrobić — odszeptuje george i przybliża się do claya. blondyn głośno przełyka ślinę i idzie w jego ślady.

czas zwolnił, wszystko wokół nich zniknęło. clay delikatnie przyciąga do siebie george'a i złącza ich usta. brunet kładzie dłoń na jego policzku, clay łapie go za rękaw i przyciska jego dłoń bardziej do siebie. po paru długich chwilach george się odsuwa. oboje ciężko oddychają i uśmiechają się do siebie. clay trzyma george'a blisko siebie, chce, aby już nigdy się od niego nie oddalał. george delikatnie gładzi twarz blondyna. zakochani stykają się czołami.

— ch-chciałem to zrobić już od dłuższego czasu — mówi clay.

— ja też — odpowiada george.

— może-może pójdziemy na randkę? — szepcze clay bojąc się spojrzeć brunetowi w oczy.

— czy ta odpowiedź jest wystarczająca? — odszeptuje george i ponownie całuje blondyna. clay przytakuje i rumieni się, gdy pocałunek się kończy.


flower boy || dreamnotfound / gream (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz