Rozdział 1 Obietnica

211 21 24
                                    

Mono spojrzał przed siebie, ściskając mocno siekierę w dłoniach. Six, która obecnie wyglądała jak potwór, ostatkami sił ściskała kościstymi palcami pozytywkę. Zmęczona, cicho warczała próbując ochronić jedyny przedmiot, który miała. Mono widząc ten obraz, chwilę się zawahał. Ta pozytywka była dla niej bardzo ważna, a on miał zamiar tak po prostu go zniszczyć. Jednak już chwilę później zmarszczył brwi.

- Robię to dla twojego dobra, Six... - mruknął pod nosem, po czym ostatni raz zamachnął się bronią i zepsuł przedmiot.

Six wydała przeraźliwy krzyk, a już po chwili przybrała swoją normalną, dziecięcą postać. 

- Six! Mój dobry Boże, nic ci nie jest? Przepraszam, przybyłem najszybciej jak mogłem! - Mono spojrzał zaniepokojony na nieruchomo leżącą dziewczynkę. Six otworzyła oczy i wstała. Pierwsze co zrobiła po tym, to popatrzyła na Mono. Jej wzrok nie wydawał się łagodny i przyjazny tak jak zawsze. Był zimny, ostry i wrogi. - Six? Wszystko do...?

Nagle ściany, które teraz składały się z samego mięsa i oczu, zaczęły się kurczyć, próbując zamknąć dwójkę przybyszy w środku wierzy. Oboje spojrzeli przerażeni na to, co się działo. Dziewczynka szybciej ocknęła się z szoku, po czym sama zaczęła biec w stronę wyjścia nawet nie łapiąc Mono za rękę.

- Poczekaj! - krzyknął desperacko. Zaczął biec za towarzyszką. Krzyki nic tu nie pomagały. Six biegła przed siebie nie zważając na nic. Nie zważając na niego. Jednak ciemnowłosy jej ufał. Może chce po prostu dobiec pierwsza, by w najgorszym wypadku złapać go. 

Przeskoczył kolejną przeszkodę i wbiegł w wejście, które za sobą miało puste pomieszczenie z niestabilnym, kamiennym mostem. Mono upadł. Wejście zapełniło się mięsistą kreaturą, która próbowała się za wszelką cenę przecisnąć.

Mono natychmiastowo wstał i kontynuował pościg za przyjaciółką. Na jego spaprane szczęście, jedyna droga zaczęła się walić, a pomiędzy nim, a Six powstała przepaść. Dziewczynka w żółtym płaszczyku wystawiła rękę, dając sygnał, żeby skakał.

I skoczył. Zrobił skok wiary i złapał mocno zmarzniętą dłoń Six. 

- Dzięki - odsapnął z ulgą, patrząc w stronę przepaści. Potem spojrzał w stronę Six i uśmiechnął się do niej. - No dobra, wciągaj.

Jednak Six po prostu go trzymała. Nawet nie próbowała go pociągnąć do siebie. Jedynie powstrzymywała go przed upadkiem. 

- Six? - zapytał zaniepokojony ciemnowłosy, kiedy spostrzegł, że Six nie podejmowała żadnych działań. - Wszystko dobrze? 

- Nie - odpowiedziała. Jej głos był taki zimny. Taki pozbawiony emocji. Wydawało się, że stała przed nim zupełnie inna osoba. - Jak myślisz, dlaczego?

- Bo zniszczyłem ci pozytywkę, która zmieniła cię w potwora? - zapytał zdenerwowany, jak i przestraszony. Był zły na Six, że ta porusza taki błahy temat teraz, kiedy wieża póbuje ich schywać. Natomiast strach wynikał z jej obojętności na obecną sytuację. Bał się, że ta go puści... I pozwoli mu umrzeć. - C'mon Six. Porozmawiamy o tym później, tylko proszę, wciągnij mnie.

- Później? - zapytała, wpatrując się w kreaturę, która powoli przedostawała się do nich. Po chwili spojrzała na Mono. Kiedy nie miał maski, mogła spokojnie wyczutać jego emocje z mimiki twarzy. Uśmiechnęła się w jego stronę. Jednak nie był to ciepły uśmiech. Był zimny. - Ty naprawdę myślisz, że mi chodzi tutaj o pozytywkę? To zwykłe pudełko, które gra muzykę.

- To o co ci w końcu chodzi?! - podniósł głos na dziewczynkę, czując że to ostatnia forma obrony, którą mógł przyjąć w takiej sytuacji. Czy to naprawdę była Six, z którą podróżował przez całe Pale City do tego miejsca?  - Wróciłem tu specjalnie, by uratować ciebie! Nie mogłem ciebie tu zostawić na pastwę losu tego... tego... tego czegoś!

Darkest Under The Lantern - [Little Nightmares]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz