W życiu każdego z nas nastaje pewien punkt, w którym jesteś na tyle zagubiony, że nawet nie wiesz po co żyjesz. Moment, w którym stoisz na rozwidleniu dróg i starasz się obrać właściwą trasę. Zgubiłaś się i potrzebujesz mapy, aby dotrzeć do celu, ale nikt ci jej nie dał. Nie udzielił wskazówek. Nie powiedział ci co masz teraz zrobić.
Zastanawiasz się, czy wybrać opcję A i pójść w lewo, czy opcję B i pójść w prawo. Albo żadnej z podanych i zawrócić do miejsca, z którego wyszedłeś. Zostawić tą podróż za sobą i najlepiej oddać ja w zapomniane.
W takim punkcie znalazłam się ja. Rozdarta na milion kawałeczków dziewczynka z dużego miasta, która na zewnątrz była, chłodną i wredną do bólu suką, a w środku zastanawiała się, czy dożyje kolejnego dnia. Czy to pudełeczko na pigułki, które chowa w szafce obok łóżka nie zostanie dzisiaj puste.
Moją opcją nr.1 było pójście do specjalisty i proszenie o pomoc. Nr.2 szukanie sukienki na swój własny pogrzeb. Istniało jeszcze wyjście nr.3, zawrócić i udawać, że jest ze mną wszystko w porządku.
Tylko że to byłam ja sprzed trzech miesięcy, bo znalazł się ktoś, kto potrafił rozbić skorupę tej wrogiej dziewczyny i zobaczyć ją w pełnej okazałości. Z tej prawdziwej strony. Tą zakłopotaną i z wieloma kompleksami brunetkę. Ten ktoś posklejał mnie w całość. Jak tą rozbitą podczas gry w piłkę porcelanę mamy.
Nikt nie spodziewał się, że tym kimś będzie wysoki, czarnowłosy chłopak o oczach brązowych, jak gorzka czekolada. Z ładnym uśmiechem i wysportowanym, wytatuowanym ciałem. Nie jest miły i raczej nigdy nikomu nie pomaga. Więc każdy był w szoku, kiedy okazało się, że to on uratował mnie z najciemniejszej głębi.
![](https://img.wattpad.com/cover/267053738-288-k50133.jpg)
CZYTASZ
LO VAS A OLVIDAR
Teen FictionHiszpania, rok 2016, gorące wakacje, bogata dzielnica, a pośród tego wszystkiego ONA. Pyskata, wytatuowana, wysoka brunetka. Jedno wyjście, jedna impreza. ONA i jeszcze KTOŚ. Ten KTOŚ to wysoki, czarnowłosy chłopak, z oczami tajemniczymi jak księżyc...