13. Rozmowy

605 32 1
                                        

Otworzyłam gwałtownie oczy słysząc głośny dźwięk tłuczącej się szklanki, a następnie przekleństwo wydobywające się z męskich ust.

Rozejrzałam się po nieznanym mi pokoju i przypomniałam sobie gdzie jestem. Był to mały pokoik z wielkim łóżkiem i otaczającymi go zielonymi kwiatami. Naprawdę dużo roślin się tu znajdowało.

Jak dobrze pamiętam był to pokój starszej siostry Octavio, która jest teraz na studiach.

Porozglądałam się jeszcze po pokoju i zauważyłam, że obok mnie nie ma Dagmary. Musiała przejść niedawno do Luciano, bo prześcieradło było jeszcze ciepłe. 

Spojrzałam na zegarek znajdujący się za posłaniem. Była dopiero czwarta. Spałam niecałą godzinę i czułam, że już nie dam rady usnąć. Myślałam, że niedługo będziemy się zbierać do domu, a jak się okazuje jest jeszcze kupa czasu.

Zachciało mi się pić więc stwierdziłam, że zejdę na dół jednocześnie sprawdzając kto również nie potrafi zmrużyć oka. 

Schodząc po schodach zauważyłam świecące się małe światło nad kuchnią. Wchodząc do pomieszczenia stał tyłem do mnie, oparty o kran Alonso, cicho mrucząc pod nosem wiersz przekleństw. Jego ramiona były spięte, a  wytatuowane plecy unosiły się bardzo szybko i nierównomiernie. 

- Jak tak dalej będziesz hałasować obudzisz wszystkich. - Postanowiłam przerwać ciszę i usiąść na blacie znajdującym się za nim. Ten jednak nie zareagował na mój głos. Nawet nie drgnął, tak jakby wyczuł wcześniej moją obecność - czemu nie śpisz? - Kontynuowałam.

- Myślę, że z tego samego powodu co ty. - Odpowiedział i odwrócił głowę w moją stronę przez co mogłam zobaczyć co robi.

- Krwawisz...

- Ale jesteś odkrywcza - prychnął ale ja naprawdę się przejęłam. Dopiero po chwili zauważyłam leżące potłuczone szkło na podłodze. 

- Pokaż to - powiedziałam i zeszłam z lady, aby następnie chwycić go za prawą rękę. - To mała niegłęboka rana. Przemyjemy alkoholem, nakleimy plasterek i przeżyjesz - odparłam miłym głosem i uśmiechnęłam się zbyt szeroko. Ten jedynie uniósł lewą brew w górę. 

Chwyciłam za otwartą butelkę wódki, która stała obok nas, znalazłam gdzieś walający się mały ręcznik, a następnie namoczyłam go trunkiem i przycisnęłam do rany Alonsa. Zauważyłam jak jego oczy zacisnęły się z bólu ale nie mruknął ani słowem.

Po chwili odwrócił swój wzrok na mnie, a ja jak zaczarowana nie potrafiłam oderwać swojego spojrzenia. W tych brązowych oczach kryło się coś tajemniczego, coś, co cały czas przykuwało moją uwagę. Zawsze to ja pierwsza przerywałam kontakt wzrokowy ale coś nie dawało mi spokoju. Jego wyraz oczu wypalał mi moje najmniejsze komórki.

Po minucie ocknęłam się i odwróciłam spojrzenie na nasze ręce. Zabrałam ręcznik, a następnie zaczęłam szukać po szafkach apteczkę, w której powinny być plastry. Po chwili znalazłam ją w górnej, nad lodówką. Z moim metr 164 miałam duży problem i mimo, że stanęłam na palcach, ledwo dotykałam ją opuszkami. 

Nagle poczułam za sobą czyjąś klatkę piersiowy i piękny zapach męskich perfum. Alonso stanął tak blisko, że za uchem słyszałam jak oddycha. Jedną dłonią złapał mnie za moje biodro, a drugą sięgnął po apteczkę, jednocześnie dociskając mnie do blatu przez co z moich ust wydobył się cichy jęk.

Chwycił plastry, zamknął szafkę, a następnie wrócił na swoje miejsce. Ja będąc w chwilowym szoku postałam tam jeszcze moment bez ruchu. Nie docierało do mnie to, co się wydarzyło.

- Co ci? - Z amoku wyrwał mnie głos czarnowłosego. 

- Nic - odpowiedziałam naturalnie, a następnie podeszłam przykleić mu ten plaster. 

LO VAS A OLVIDAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz