10. Słodziak

856 29 10
                                    

- Alonso uspokój się już - naprawdę podoba mi się moja obecna sytuacja ale nasi znajomi zaczęli się do nas dobijać od jakiś dziesięciu minut. Pewnie zauważyli, że gdzieś zniknęliśmy i nas szukają. Zaraz mały "wypadzik" w uliczkę może skończyć się wezwaniem policji. 

Proszę go już któryś raz z kolei, abyśmy dali im chociaż znać, że żyjemy, lecz ten za każdym razem przerywa mi to swoimi pocałunkami. Możecie mi zarzucić, że przecież mogę go odepchnąć ale chęć mienia jego całego chociaż w tym momencie jest o wiele silniejsza. 

- Mówisz to tak jakby ci się nie podobało - odrzekł pomiędzy pocałunkami - wystarczy tylko, że powiesz "stop" to od razu przestanę - no to mnie postawił w ciekawej sytuacji.

- Daj mi chociaż oddzwonić do Dagmary. 

- No dobrze - zgodził się i przestał mnie całować.

- Ale nie powiedziałam słowa na s - podoba mi się ta gra. Zresztą jemu chyba też.

Wybrałam z małym utrudnieniem numer czarnowłosej i starałam się szybko wytłumaczyć, że jestem z chłopakiem i dojdziemy do nich za jakieś pół godziny. Chciała się dowiedzieć gdzie jesteśmy ale kazałam jej nie pytać. Jako moja przyjaciółka podejrzewam, że się domyśliła co robimy. 

- A zamówić ci coś? - Już nie miała się kiedy zapytać. Robi to specjalnie czy coś?

- Banany.

- Banany? - Kurwa serio? 

- Banany? Widzę, że tylko o jednym myślisz - nawet on mnie wyśmiał.

- Spaghetti carbonara.

- Co? Średnio słyszę. Jakby jakieś ciumkania mi przerywają. - No może dlatego, że jakaś pijawka się do mnie przyssała.

- Spaghetti carbonara.

- A Alonso? 

- Kebaba mu zamów - odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam. Czułam, że umyślnie się tak pytała. 

- Nadal chcesz tego banana? 

- Oj zamknij się już - powróciłam do całowania się z nim.

...

Właśnie po czterdziestominutowej nieobecności wchodzimy do Mercado de San Miguel. Byłam święcie przekonana, że jest to jakaś ekskluzywna restauracja, w której wydam fortunę ale jak się okazało jest to wielki budynek w którym stoją budki z różnymi potrawami. Od lodów po same fast foody. 

Było tu od groma ludzi. Jest godzina piętnasta więc niektórzy wychodzą na późny lunch, a inni przekąsić coś po pracy. 

Alonso skontaktował się już z resztą i prowadził mnie do nich trzymając za rękę. Byłam pewna, że zamówili już jedzenie, a nasze będzie zimne lecz okazało się, że nadal stoją w kolejce do jednej z budek, a przed nimi nadal są dwie osoby. 

Gdy tylko do nich podeszliśmy moja dłoń poczuła pustkę. Nie przejmuję się tym, bo przecież my niczym nie jesteśmy i brązowooki nie ma obowiązku obejmowania mnie. 

- Dziewczyno lepiej idź poprawić swoją pomadkę - wydarł się na cały głos Antonello przez co skupił uwagę wszystkich na moich ustach. Kurwa pytałam się wcześniej czy się nie rozmazałam, to powiedział mi, że wszystko w porządku. Spojrzałam groźnie na Alonso, a on się tylko uśmiechnął.

Nic nie odpowiedziałam niebieskookiemu tylko odwróciłam się od nich i patrząc w aparat telefonu starałam poprawić wygląd swojej twarzy. Szczerze średnio mi to wychodziło ale na moje szczęście Alejandra miała ze sobą mokre chusteczki, którymi mogłam wytrzeć eozynowe plamy. 

LO VAS A OLVIDAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz