9. Napastnik

934 38 8
                                        

Siedziałam wygodnie w fotelu kierowcy. Właśnie wjeżdżaliśmy w miasto. Alonso przysnął, musi mi naprawdę ufać. 

Dziwne, że nie martwi się o swoje auto. Ja będąc na jego miejscu, zważając na to, jak kieruję, zapewne nie zmrużyłabym oka.

Madryt wyobrażałam sobie jako duże miasto, pełne wielkich wieżowców, kolorowych świateł, a jak na razie mogę stwierdzić, że jest zupełnie inaczej. 

Stare bloki mieszkalne znajdujące się przy autostradzie, graffiti na murach i piasek.

Jedyne co mnie zaciekawiło to naprawdę długi tunel, którym musieliśmy przejechać. Miał około pięć kilometrów. Miejmy nadzieję, że gdy z niego wyjedziemy to się zaskoczę, pozytywnie.

Niestety nadzieja złudną jest i wjechaliśmy w środek jakiś robót drogowych.

- I to jest ten "zajebisty" Madryt. - Prychnęłam.

Z kilometra na kilometr robiło się coraz gorzej. Albo ta nawigacja tak chujowo prowadzi, albo to miasto serio ma jakiś problem ze sobą.

W końcu wjechaliśmy w uliczki, w które rowerem miałabym problem przejechać. To już naprawdę były jakieś żarty. Poważnie zestresowałam się w tamtym momencie. Gdybym jechała swoim mercedeskiem to byłoby spoko lecz to jest podejrzewam, że w chuj drogi samochód i nie chcę go uszkodzić, dlatego jechałam około 10 km/h. 

- Długo się będziesz jeszcze tak męczyć?

- Ja pierdole na chuj mnie straszysz? Nie widzisz, że próbuję się skupić?

- Oj widzę! I to bardzo dokładnie! - Wyśmiał mnie. Mi nie było do śmiechu.

- Gdybym wjechała tu Jagodą, to nie byłoby problemu.

- Przepraszam kim? - Wybuchnął śmiechem ponownie.

- Jagodą. - Odpowiedziałam spokojnie.

- Kto to? 

- Mój samochód. Cudownym, biały mercedes. Nim bym chociaż coś zobaczyła, a nie tym szajsem. Jest tak niski, że nie widzę żadnego krawężnika.

- Po pierwsze czy ty dałaś pojazdowi imię? - Głupie pytanie.

- No jasne! Przecież każdy tak robi.

- Ja nie. 

- No to jesteś dziwny. Dagmara ma Abla, moja mama Abrahama i Igę, a tata Adę, Damiana, Adama, Adelę no i Ilonę.

- Pojebani jesteście. Serio.

- Ej! Nie mów tak - to naprawdę było niemiłe - a po drugie?

- Aa... Nie mów tak o moim aucie, bo z niego zaraz przypadkiem wypadniesz - zaśmiałam się, bo to było słodkie jak dbał o swój samochód - ja nie żartowałem - typowy facet.

Nie zdążyłam zauważyć, a podczas naszej rozmowy dojechaliśmy do centrum. Wjechaliśmy na parking, na którym Alonso kazał mi szukać reszty. Podobno powinni tu być. Jest dość duży, więc trochę zajęło nam odszukanie ich. 

Zaparkowaliśmy blisko ich i wyszliśmy z samochodu. 

- Ty żyjesz - powiedział nadwrażliwie blondyn - słyszeliśmy od Dagi, że to będzie cud, jeśli zobaczymy cię w całości - skierował swoje słowa do chłopaka, a ja tylko spojrzałam wymownie na moją przyjaciółkę, a ona wzruszyła swoimi ramionami.

- Czekam na moje dziesięć euro - powiedziała Julieta i wystawiła rękę do Alejandry.

- Czy wy się zakładaliście o to, czy Alonso przeżyje?

LO VAS A OLVIDAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz