• XIII •

615 60 152
                                    



O artystce, która dopiero uczy się logicznego myślenia

Lily obudziła się, czując ciężar obejmującego ją w talii ramienia Adrastosa. Uniosła dłoń do twarzy i przetarła nią zaspane oczy. Odetchnęła głęboko, rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważyła, że w salonie było już dosyć jasno, więc pewnie przespali wczesny poranek. Przez uchylone okno słyszała ćwierkanie ptaków i wrzaski dzieci sąsiadów spod piątki, które jakimś cudem nie obudziły ich wcześniej.

Odwróciła się w ramionach Adrastosa. Ponad jego ramieniem widziała wejście do mieszkania, ale skupiła wzrok na rozluźnionej twarzy chłopaka, który oddychał równomiernie. Wyciągnęła dłoń spod kołdry i odgarnęła z jego czoła zabłąkany kosmyk blond włosów. Przytrzymała przez chwilę dłoń przy jego twarzy.

W mieszkaniu panował porządek, na co odetchnęła z ulgą. Na całe szczęście posprzątali ubrania z podłogi, gdy emocje trochę z nich opadły, ale ciągle byli zbyt zdezorientowani wszystkim, co się stało, by porozmawiać na temat ich relacji. Szybko założyli na siebie piżamy i wrócili do łóżka, niemal natychmiast zasypiając ze zmęczenia.

          Nie wiedziała, co myśleć na temat całej sytuacji. Oczywiście, kiedy wszystko, co się wydarzyło, należało do teraźniejszości, nie miała nic przeciwko takiemu przebiegowi wydarzeń. Aktualnie też miała ochotę skakać z radości. Dawno nie czuła się tak rozluźniona i spokojna. Miała wrażenie, że mogłaby latać. Natomiast racjonalna część dziewczyny, która rzadko dochodziła do głosu, zadawała mnóstwo pytań.

         Co to oznacza dla relacji jej i Adrastosa? Czy to była tylko jednonocna przygoda? Czy dla niego też to znaczyło tyle, ile dla niej? Czy chciałby to powtórzyć? (Błagam, żeby chciał – pomyślała, gdy tylko przemknęło jej to przez myśl)

          Czy dalej będzie spała na tej przeklętej polówce? Jeżeli tak to chyba by zwariowała. Jak teraz będą się zachowywać? Jednocześnie nic może się nie zmienić, ale też wszystko!

            Od tego wszystkiego rozbolała ją głowa, bo nie wypiła poprzedniej nocy aż tyle, by to odchorowywać. Miała nadzieję, że w szafce leżał jakiś eliksir przeciwbólowy. Poruszyła się, zbierając siły do wstania z łóżka i nalania sobie wody w kuchni. Odchyliła rąbek kołdry i zaczęła siadać, ale chwyt na jej talii się wzmocnił i pociągnął znowu w dół. Uderzyła plecami o materac i spojrzała z irytacją na leżącego obok chłopaka, który ciągle miał zamknięte oczy, ale z pewnością już nie spał.

— Nie puszczę cię — wymamrotał zaspanym i zachrypniętym  głosem, czując na sobie jej morderczy wzrok. Przyciągnął ją bliżej siebie. — Jest za wcześnie na wychodzenie z łóżka, kocie.

— Nawet nie wiesz, która jest godzina — wytknęła mu, ale nie ponowiła próby wstania, zamiast tego oplatając własne ręce wokół jego pasa.

— Wiem, że jest za wcześnie — powtórzył z uporem. Lily poruszyła się niespokojnie, kiedy znowu poczuła nieprzyjemne pulsowanie w skroniach. Spróbowała wstać, gdy poluźnił uścisk. — Aż tak bardzo chcesz ode mnie uciec?

         Zadał to pytanie w żartobliwym tonie, ale naprawdę stresował się, że próbowała uciec. Lily przewróciła oczami, bo oczywiście musiał zacząć dramatyzować. Wcale nie chciała uciekać i najchętniej dalej by z nim leżała pod kołdrą, przytulając się, ale potwornie bolała ją głowa.

— Chciałam się tylko napić — burknęła, marszcząc z irytacji brwi. Uchylił powiekę i na nią spojrzał. Otworzył oczy i nimi przewrócił. Puścił ją i wychylił się za łóżko, szukając swojej różdżki na podłodze. Miejsce, w którym wcześniej ją obejmował, zadrżało zdziwione nagłym chłodem.

• Wiśniowe Marzenia • Lily L. PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz