• XVI •

340 47 151
                                    





Artystka z nadopiekuńczymi braćmi


Po kilku miesiącach wspólnego mieszkania Adrastos skromnie uważał się za eksperta do spraw Lily Luny Potter. Wiedział, że na śniadanie najbardziej lubiła zjeść gofry i popić je owocową herbatą parzoną przez trzy minuty i posłodzoną jedną łyżeczką brązowego cukru. Znał jej ulubiony deser: brownie polane syropem wiśniowym. Wiedział, że wolała spać po prawej stronie łóżka, a jej ulubionym kolorem był czerwony. Pamiętał także jej dziwactwo spania w długich – najlepiej wełnianych – skarpetkach, które zdążył pokochać.


Mógłby stać i opowiadać o wszystkim, czego dowiedział się w ciągu ostatnich tygodni o Lily Lunie, ale – choć Adrastos z pewnością lubił się przechwalać – nie powtarzał tego wszystkiego w myślach dla samego powtarzania. Och, zupełnie nie dlatego.


Jedną z pierwszych rzeczy, których nauczył się o Lily w ostatnim czasie, było to, że bardzo ceniła swoją niezależność i walczyła o nią odważnie, jak przystało na dawną Gryfonkę. Nie ciężko można było to zauważyć. Upierała się przy podejmowaniu własnych decyzji, a duma często nie pozwalała jej przyznawać się do błędów – czego idealnym przykładem było to, czemu ze sobą zamieszkali.


Lily od zawsze nienawidziła być traktowana jak dziecko, nie lubiła być tłamszona, a nieudany związek z Lorcanem solidnie umocnił ową niechęć.


Każdy, kto choć trochę ją znał powinien to wiedzieć. Częściowo, dlatego że było to oczywiste, a częściowo, ponieważ nikt nie chciał się znaleźć po złej stronie rudowłosej.


Dlatego Adrastos nie mógł wyjść z podziwu, że Albus Severus Potter – osoba, która znała Lily całe życie – najwyraźniej o tym zapomniał. Dla Flinta było to niezwykle głupie, żeby nie powiedzieć wprost niebezpieczne, ale on wolał się nie odzywać, wiedząc, że jego przyjaciel obecnie podważał ich wieloletnią przyjaźń i wolał nie pogarszać swojej nienajlepszej sytuacji.


Grzecznie siedział przy stole swojej prababki razem z dwoma trzecimi rodzeństwa Potter, popijając ciepłą wiśniową herbatę, którą zrobił, gdy Lily ubierała się w łazience. Kulturalnie, jak przypadło każdemu przyzwoitemu gospodarzowi, zaproponował Albusowi napój, ale ten jedynie prychnął i poszedł do salonu.


Nie można mu zarzucać, że nie starał się złagodzić całej sytuacji, ale najwyraźniej Potterowie musieli być dramatyczni i teraz walczyli na spojrzenia niczym zwierzęta w dziczy walczące o dominacje.

— Co chcesz wiedzieć? — Zapytała Lily, nie urywając kontaktu wzrokowego z bratem. Aktualnie odrobinę żałowała zmiany swojej piżamy na koszulkę Adrastosa, ale miała tendencje do podbierania czyichś ubrań, szczególnie swojego chłopaka. Nie dała tego po sobie poznać, bo nie mogła pokazywać żadnych oznak strachu.

— Ile to trwa? — Wskazał na nich bardzo energicznym machnięciem ręki, nie ukrywając swoich emocji nawet w połowie tak dobrze, jak siostra. Lily uniosła własny kubek z herbatą, aby się napić, bo Adrastos był na tyle miły, że zaparzył ją również dla niej. Uwadze Albusa nie umknęło to, że Flint zrobił to w taki sposób, w jaki najbardziej lubiła.

— Zależy, co masz na myśli...


Albus uniósł brwi z niedowierzaniem.

— Cokolwiek was łączy! — Zawołał, a Lily, prawdziwa oaza spokoju, łagodnie odłożyła kubek na stół.

— Mieszkamy razem od jakiś trzech miesięcy — odpowiedziała powoli, patrząc na Adrastosa i szukając u niego potwierdzenia, że tyle czasu już minęło, od kiedy przyszła do niego, błagając o chwilowe udzielenie przestrzeni w swoim salonie.

• Wiśniowe Marzenia • Lily L. PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz