🍒🍒🍒O artystce z głową pełną pomysłów.
Pierwszego dnia lipca z nieba lunął deszcz, litując się nad zmęczonymi ciągłymi upałami londyńczykami. Ciemne, skłębione chmury bezlitośnie zasłoniły błękitne niebo, przepuszczając jedynie niektóre promienie słońca. W całym mieście zdawało się być szarawo, ale mało kto narzekał na taki obrót sprawy, bo prawie wszyscy mieli dość wysokich temperatur i z ulgą przywitali ten deszczowy dzień. Niemal z czcią i tęsknotą wdychali rześkie powietrze po tak długim okresie duchoty.
Lily siedziała na podłodze niedaleko otwartego na oścież balkoniku, z którego można było zobaczyć niewielkie podwórko z zadbaną, soczyście zieloną roślinnością i akcentami innych, równie żywych kolorów. Ostatnio starała się oddać piękno tej małej przestrzeni na płótnie, ale za każdym razem spotykała ją gorzka porażka, bo uznawała, że tak zachwycający widok ciężko odwzorować z pamięci. Dlatego teraz trzymała na kolanach swój szkicownik wypełniony wieloma portretami jej tymczasowego współlokatora i starała się przenieść nieco szarawą rzeczywistość na papier. Krople wody uderzające o balkonową posadzkę ją odprężały, dzięki czemu potrafiła się rozluźnić i zrelaksować, trzymając między wargami patyczek pozostały po wiśniowym lizaku.
Uniosła głowę znad szkicownika i przymknęła nieco oczy, gdy poczuła jak powiew wiatru wprawia w ruch jej włosy, a po chwili owiewał także wystawioną ku niemu twarz. Oddychała powoli i pozwalała, aby nagromadzony przez ostatni miesiąc stres ją opuszczał. Rozluźnione westchnięcie opuściło jej usta, a sama Lily zdawała się być wtedy zupełnie w innym świecie.
Adrastos wpatrywał się jak zaczarowany w ten obrazek i nieco roztargnionym spojrzeniem przyglądał się jak rude pasma delikatnie muskają piegowate policzki dziewczyny. Chciał podejść bliżej i odgarnąć włosy z jej twarzy, dotknąć jej skóry chociaż na chwilę. Z niewiadomych sobie powodów pragnął konkretnie jej bliskości. Wiedział, że to jedynie mrzonka i nie powinien poświęcać myśleniu o niej tyle czasu. Fascynowała go, ale nauczonego na swoich błędach chłopaka nie rwało do poznawania tego, co fascynujące. Raczej ucieczki przed tym pragnieniem, co – jak narazie – jedynie utrudniało sprawę, bo im dłużej uciekał od bliższego kontaktu z Lily, tym częściej zaprzątała jego myśli, pojawiała się w snach, a każdy gest wywoływał zdwojoną reakcje.
Aż w końcu Adrastos stwierdzić, że skoro i tak źle, i tak niedobrze to nie będzie się niepotrzebnie zamęczać. Może, gdy w końcu przestanie mu się opierać, uczucie zniknie, bo przecież według niego było tylko chwilowe.
Otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na trzymaną w dłoni szklankę wody, przypominając sobie cel, z jakim przyszedł do salonu. Podszedł bliżej Lily, ale zdawała się zanurzona zbyt głęboko we własnym świecie, by go zauważyć. Ukucnął ostrożnie, złapał równowagę i położył dłoń na ramieniu dziewczyny, potrząsając nim lekko. Spojrzała na niego nieco zamglonym spojrzeniem, które prędko zmieniło się w pytające, gdy bezpardonowo zabrał ołówek z jej prawej ręki i na jego miejsce wsadził szklane naczynie. Zmarszczyła brwi.
— Nic dzisiaj nie piłaś. — Adrastos podniósł się z kucek i otrzepał dłonie z niewidzialnego pyłu, ale nie poszedł sobie. Ciągle stał obok niej, kładąc dłonie po bokach. Uśmiechnął się nieco uszczypliwie i zmarszczył brwi. Na całe szczęście w uszczypliwości Adrastosa kryła się także troska, której nie potrafił ukryć, a przynajmniej nie przed Lily, z którą spędzał ostatnio całkiem sporo czasu, więc łatwo jej było wyłapywać takie niuanse. — To, że wyjątkowo nie ma upału i pada deszcz, nie znaczy, że magicznie się nawodnisz. Wypij chociaż trochę, żebym nie miał cię na sumieniu.
CZYTASZ
• Wiśniowe Marzenia • Lily L. Potter
Fanfiction❝ - Nasza relacja jest czysto platoniczna - potaknął Adrastos, choć zrobił to niechętnie. Zaczął tracić kontrolę nad tą swoją fascynacją. - Tylko przyjaciele - dodała Lily, kiwając głową. - Towarzysze do wiśniowych lizaków - poinformował Adrastos. ...