• IV •

614 51 37
                                    


Artystka bez umiejętności przegrywania


- Dobra, to w takim razie... - mruknęła Lily, przyglądając się czerwonej tabliczce trzymanej na kolanach. Poplamiona farbami koszula całkowicie ukrywała pod sobą krótkie dżinsowe spodenki, gdy siedziała po turecku na podniszczonej kanapie w salonie. - Czy twoja postać ma brodę?

Razem z Adrastosem wybitnie się nudzili tego wieczora, więc postanowili wyciągnąć z szafy pudło mugolskich gier, które chłopak uwielbiał. W całym mieszkaniu było strasznie parno, pomimo otwartych na oścież wszystkich możliwych okien i wiatraka. Zaklęcie chłodzące nijak nie pomagało na falę upałów, która zalała Londyn tego lata.

Adrastos siedział przy ulubionym stole swojej świętej pamięci prababki, który naprawił przez wzgląd na pamięć o kobiecie, która za dzieciaka uwielbiała tarmosić jego pulchne policzki. Na blacie trzymał prawie taką samą tabliczkę, co tymczasowa współlokatorka - z tą różnicą, że jego była niebieska. Uśmiechnął się szelmowsko i spojrzał na Lily usatysfakcjonowany. Potter westchnęła, a policzki zaczerwieniły jej się ze złości. Widział, że ledwo powstrzymuje się od ciśnięcia w niego tabliczką.

- Oszukujesz! - Zarzuciła mu, krzyżując ramiona i marszcząc brwi. Nie przejął się jej iście krzywdzącymi zarzutami. Spojrzał po swojej tabliczce i dokonał kilku szybkich kalkulacji.

- Czy twoja postać ma nakrycie głowy? - Zapytał, jakby jego wygrana stanowiła tylko kwestię czasu. Lily wydała z siebie zirytowane sapnięcie. Merlinie, nawet Albus się tak nie wkurzał, gdy przegrywał z nim w Monopoly. A ten to potrafił cisnąć przez okno planszą i tylko dzięki olśniewającemu uśmiechowi Marylin starsza pani, w którą ów plansza uderzyła, nie zadzwoniła na policję.

- Tak, moja postać ma nakrycie głowy - wydusiła przez zaciśnięte zęby. Sięgnęła do swoich włosów i wyciągnęła z nich trzymający upięcie pędzel, którym podrapała się po głowie. Rude pasma swobodnie opadły na ramiona. W żółtym świetle lampy piegi na jej twarzy bardzo się uwydatniały. W zamyśleniu zmarszczyła uroczo nos. - Czy twoja postać to Martin? - Stwierdziła bez zbędnego przekonania. Adrastos nie mógł powstrzymać zwycięskiego okrzyku.

- Nie! - Zawołał z szerokim uśmiechem. Lily w złości cisnęła w niego tabliczką. Na całe szczęście był przygotowany na atak z jej strony - po dwóch tygodniach z kawałkiem mieszkania razem przyzwyczaił się do jej niespodziewanych wybuchów - i sprawnie odchylił się w bok, żeby ucierpiała jedynie stara ściana, z której i tak odpryskała już farba. Lily zacisnęła usta i wytknęła go palcem.

- Nawet. Się. Nie. Waż - wycedziła.

Ważył się. Adrastos Flint nigdy nie przepuszczał szansy na wygraną.

- Czy twoja postać to Suzie? - Tym razem nie uciekł od lecącej w jego stronę dziurawej poduszki. Wypluł z ust piórko. - Czyli rozumiem, że tak.

Lily pokazała mu język, jak na dojrzałą osobę przystało. To i tak było całkiem miłe. Gdy trzy dni temu ograł ją w Scrabble, to pokazała mu środkowy palec i zabrała ze sobą do pracowni wszystkie wiśniowe lizaki, jakie miał w mieszkaniu.

Wtedy też pożałował, że rok wcześniej pokazał jej swoje skrytki na jakiejś domówce. Gianna chciała zaangażować go wtedy w jakąś wymyślną dietę, ale Adrastos bez wiśniowych lizaków nie byłby sobą. Jak Albus nie byłby Albusem bez Marylin i Bestii. Jak James nie byłby Jamesem bez Troian.

• Wiśniowe Marzenia • Lily L. PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz