• V •

605 59 51
                                    


O artystce bez wiedzy na pewne tematy

Kiedy Adrastos usłyszał głos Marylin, zmroziło go. Nigdy nie miał starszej siostry, - jedynie niezwykle niedojrzałego brata - ale Moore było zdecydowanie najbliżej do tego tytułu. Poczuł się, jakby przyłapała go na czymś wstydliwym. Czymś, czego nie powinien za żadne skarby robić. A przecież łaskotki z siostrą przyjaciela to nie zajęcie, które wyłoniło się z czeluści piekielnych pod patronatem samego diabła.

Siedzieli przy niewielkim stole w małej kuchni. Marylin siedziała naprzeciw nich, trzymając w dłoni szklankę chłodnej wody. Na blacie leżały różdżki całej trójki oraz porozrzucane chaotycznie szkicowniki i ołówki Lily. Powinni utrzymywać większy porządek wśród jej rzeczy, jeżeli nie chcieli, by ktokolwiek zorientował się o tym, że obecnie razem mieszkali.

- Wytłumaczycie mi, co właśnie widziałam czy będziemy siedzieć w tej niezręcznej ciszy? - Zapytała się Marla, patrząc na nich ponaglająco. Wyglądała jak matka karcąca swoje krnąbrne dzieci. Adrastos zaczął współczuć Albusowi, który czasami zachowywał się jak takie właśnie dziecko.

Adrastos spojrzał kątem oka na Lily, która wydawała się wyjątkowo cicha i skruszona. Naprawdę wyglądali, jakby byli karceni przez rodzicielkę. Siedzieli z pochylonymi głowami. Wyraźnie biła od nich pokora.

- A co widziałaś, tak w gwoli ścisłości? Wiesz, masz już swoje lata i twój wzrok może szwankować. Może zaszło jakieś nieporo... - zaczął przymilnie, nachylając się ku przyjaciółce z słodkim uśmiechem. Typowy dla Marylin uśmiech zniknął nagle z jej twarzy, gdy zaczęła mordować go wzrokiem, którego aż się zląkł. Merlinie, miej w opiece biednego Albusa.

- Z moim wzrokiem wszystko w porządku, Adi - wycedziła przez zęby, przerywając mu. Następnie wygięła usta w zdecydowanie fałszywym, złośliwym uśmieszku. - Niestety chyba nie możemy powiedzieć tego o twoim rozumie.

Sam się o to prosił. Nie mógł poruszyć tematu jej wieku i liczyć na brak odwetu z jej strony. Nie spodziewał się jednak zdrady ze strony swojego partnera w zbrodni. Lily parsknęła śmiechem na słowa Moore, mrucząc o tym, że tamta ma świętą rację.

Adrastos zaczął się zastanawiać, czemu pozwolił jej ze sobą zamieszkać. Takie niewdzięczne z niej stworzenie.

Uśmieszek zszedł z ust Lily tak szybko, jak się pojawił, gdy tylko Marylin przeniosła swój wzrok na nią. Rudowłosa znowu pochyliła głowę ze skruchą i zaczęła skubać krawędzie swojej poplamionej farbami koszuli.

Flint nagle stwierdził, że może to dobrze, że Marylin z Albusem nie planowali dzieci w przyszłości, bo już im współczuł pogadanek, gdyby coś przeskrobały. A z takim genami na pewno nie byłyby to najgrzeczniejsze dzieci.

- To jak? Doczekam się odpowiedzi? - Zapytała ponownie Marylin, stukając paznokciami w blat.

- A może powiesz najpierw, co ciebie tutaj spro... - spróbował znowu zmienić temat Adrastos, ale były to bezcelowe starania, bo jak Marylin się na coś uparła, tylko Albus umiał ją od tego odwieść. Ewentualnie Troian, ale lepiej, żeby żadne z nich nie dowiedziało się o zaistniałej sytuacji. Z dwojga złego Marylin była zdecydowanie najlepszą osobą, która mogła przypadkiem się o tym dowiedzieć.

- To ja tutaj zadaje pytania, Flint.

- Rany boskie, jaka ty jesteś apodyktyczna.

- Grabisz sobie, Adrastosie. Mam nadzieję, że to wiesz.

Adrastos wiedział, że powinien się zamknąć. Najlepiej by było, gdyby po prostu siedział cicho cały czas i nie pogarszał sprawy, ale jego niewyparzony jęzor nie wiedział, kiedy należy przestać ględzić głupoty.

• Wiśniowe Marzenia • Lily L. PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz