Rozdział 5

920 54 3
                                    

Z każdym dniem czułam się coraz lepiej. Spędziłam u Asha już ponad tydzień, w ciągu którego jedynie wypoczywałam i powoli zaczynałam czuć się tutaj w miarę swobodnie. Sama spacerowałam, gotowałam a w wolnych chwilach oglądałam telewizję. Chłopak zniknął już drugiego dnia pozostawiając mnie całkiem samą, klucze przekazał znajomemu lekarzowi, którego zadaniem były codzienne wizyty i badania. I to by było na tyle jeśli chodzi o rozrywkę. Rodzice żyli w przekonaniu, że ich córka jest chora i nie może wrócić do domu, nikt ze znajomych nie próbował się ze mną skontaktować ... nawet David - przynajmniej było tak do momentu, aż Ash nie zabrał mi telefonu. Teraz nie wiedziałam nawet co się z nimi dzieje a oni nie zdawali sobie sprawy jak usilnie potrzebuję ich pomocy. Chciałam porozmawiać z Ashem. Co ja mówię? Musiałam z nim porozmawiać. Potrzebowałam tego, potrzebowałam aby powiedział mi prosto w twarz, że mnie nienawidzi i nic dla niego nie znaczę a pomaga mi tylko dlatego, że chce abym go nie wydała. Może wtedy udałoby mi się go doszczętnie znienawidzić? Z tą nienawiścią miałam mały problem od momentu kiedy powiedział, że mnie uratował. Nie wiedziałam w co wierzyć. Nie wiedziałam czy ufać swemu ciału, które krzyczało z bólu gdy tylko o nim pomyślałam czy może intuicji, która szeptała, że Ash nie byłby do tego wszystkiego zdolny? Tylko jak wtedy zignorować blizny na moim ciele?

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, po chwili w salonie pojawił się doktor Smith. Leżałam na kanapie oglądając jakiś mało znany serial. Mężczyzna usiadł koło mnie i oboje przez chwilę śledziliśmy akcję.

- Okropnie nudne.

- Wiem.

- Zresztą nie przeszedłem tutaj aby oglądać jakieś głupie seriale.

- Nie? Więc dlaczego tutaj przeszedłeś?

- Chciałem zobaczyć cię bez koszulki. - uniosłam lekko brwi jednak po chwili nachyliłam się w jego stronę tak, że nasze twarze dzieliła jedynie cienka ściana z powietrza.

- Więc śmiało - Gdy jego dłonie znalazły się na mojej tali spojrzał mi prosto w oczy a ja nieznacznie kiwnęłam głową.

- Zacznijmy od brzucha - wymruczał mi cicho do ucha na co tylko przewróciłam oczami i ponownie opadłam na kanapę. Doktor uśmiechał się szeroko podnosząc moją bluzkę i opatrując ranę. Ja natomiast co chwilę prychałam pod nosem.

- Kate, spokojnie. Kiedyś ściągnę z ciebie całą bluzkę - powiedział zanosząc się śmiechem, który tylko się pogłębił gdy zobaczył moją minę.

- Kiedy? Jeśli będziesz chciał zbadać mój oddech?

- Nie, on i tak przyśpiesza na mój widok.

- Oh zamknij się już! - rzuciłam starając się brzmiąc groźnie. Chwilę potem zwijałam się ze śmiechu, nie mogąc nad sobą zapanować. To była taka nasza gra, która dawała pozory normalności mojemu życiu. Jednak było to tylko gra. Na palcu tego 30-letniego faceta świeciła obrączka, a w jego portfelu znajdowało się zdjęcie żony wraz z 2 dzieci, które miałam okazję ostatnio oglądać.

- Wszystko goi się tak jak powinno, myślę, że mogę cię z czystym sumieniem wypuścić do domu.

- Powtórz to - patrzyłam na niego oniemiała i jednocześnie pełna nadziei. Chciałam powrócić do dawnego życia i zapomnieć o tym co się stało, a nie mogłam tego zrobić przebywając w tym domu.

- Wracasz do domu. Chyba nie myślałaś, że zostaniesz tu na zawsze? - opuściłam głowę zawstydzona - Naprawdę tak myślałaś? - zaśmiał się co spowodowało, że na niego spojrzałam - Może miejsce Asha nie jest między aniołami ale na pewno nie będzie się smażył w piekle - mrugnął do mnie porozumiewawczo po czym wstał wyciągając w moim kierunku dłoń. Pociągnął mnie w górę zmuszając abym wstała.

Kocha, lubi, szanuje?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz