Spacerowałam, gawędziłam, śmiałam się, żartowałam, spędzałam miło czas... a temu wszystkiemu towarzyszył mi jego baczny wzrok.
Odczuwałam jego dyskretne spojrzenia w najmniej odpowiednim momencie więc z ulgą przyjęłam informację, iż ten męczący, wysysający energię spacer dobiega końca. W oddali, z każdym kolejnym krokiem ukazywał się coraz to większy fragment fasady domu, który od paru dni pełnił dla mnie funkcję azylu. Ash zachowywał się natomiast jak gdyby nigdy nic. Szedł parę metrów przede mną otoczony sylwetkami rodziców, którzy z całych sił próbowali skupić na sobie jego uwagę. Przypominało to swojego rodzaju walkę, której to stawką miała być miłość i uznanie chłopaka. Jak na razie żadne z owej dwójki nie wysunęło się na prowadzenie, gdyż ich niewychowany syn nieustannie się obracał zerkając w moim kierunku. Nie byłam nawet w stanie odwrócić wzrok: po pierwsze moje serce momentalnie przyśpieszało a po drugie mój prawy profil był nieustannie pod czujną obserwacją Janne, która cicho, niczym duch szła obok mnie. Nie mogłam ale przede wszystkim nie chciałam okazać słabości, więc mimo tych wścibskich i męczących spojrzeń szłam przed siebie z uniesioną głową. Państwo Mashon nie zdając sobie sprawy z napiętej atmosfery trajkotali jak najęci, w ekspresowym tempie udało im się streścić ostatnich 5 lat nie pomijając przy tym żadnego z istotnych szczegółów - Byłam pod wrażeniem.
Gdy byliśmy już blisko podjazdu przyśpieszyłam kroku wyprzedzając Asha wraz z rodzicami i zatrzymałam się dopiero przy wejściu. Niecierpliwie czekałam aż reszta domowników w końcu się pojawi. Ojciec Janne uśmiechnął się do mnie promiennie otwierając powoli drzwi. Wszedł pierwszy, potem jego żona, Janne i kiedy i ja miałam przekraczać próg zatrzymała mnie czyjaś silna dłoń. Palce Asha mocno zatopiły się w moim ramieniu na co przeszedł mnie dreszcz. Jąknęłam próbując oszukać własne ciało. Chłopak poluzował uścisk jednak nie oderwał dłoni od mojej skóry. Zamiast tego pogładził ją lekko w tym właśnie miejscu odbierając mi na chwilę zdolność logicznego myślenia.
- Myślę, że powinniśmy porozmawiać. - Jego twardy głos kompletnie nie pasował do zaistniałej sytuacji i pozwolił mi szybko wybudzić się z transu.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
- Kłóciłbym się.
- Więc się kłóć. - Nie odwracając się nawet o milimetr uwolniłam kończynę spod dotyku jego silnych palców po czym zniknęłam na piętrze. Nie dotarł do mnie żaden dźwięk czy skrzypnięcie starych drewnianych paneli co uznałam za dobry znak. Gdy tylko znalazłam się w ,,swoim" pokoju wpakowałam ciało pod kołdrę szczelnie się nią okrywając. Widok Asha cholernie bolał. Bolał tak bardzo, iż więcej cierpienia sprawiłby mi jedynie widok u jego boku Emmy. Ale najgorsze było to, że nie byłam w stanie go znienawidzić - nie potrafiłam wykrzesać z siebie dość złości, jej wcześniejsze pokłady już dawno się wypaliły pozostawiając po sobie jedynie rozgoryczenie.
- Mogę wejść?! - przyciszony krzyk Janne przedarł się przez mahoniową barierę drzwi.
- Wchodź. Przecież to twój pokój. - Do pomieszczenia wpadła struga światła a następnie wkroczyła moja przyjaciółka.
- Widzę, że już się zadomowiłaś. - Uśmiechnęłam się szeroko, manifestacyjnie naciągając na siebie jeszcze więcej kołdry. Janne przysiadła na jej skraju wypuszczając głęboko powietrze. - Powiesz mi w końcu co się stało?
Patrzyłyśmy przez chwilę na siebie, aż ostatecznie spuściłam wzrok. Jest moją przyjaciółką, jeśli ona nie będzie wiedzieć to znaczy, że nikt na to nie zasługuje. A Janne już wile razy dowiodła swojego zaufania.
- Oszukał mnie. - Dziewczyna milczała dając mi tym samym znak abym kontynuowała.- Nigdy mnie nie kochał, byłam tylko zabawką. Parę dni temu zabrał mnie do siebie do pracy i tam spotkałam dziewczynę, która powiedziała, iż uwiodłam jej chłopaka oraz rozwaliłam związek. Ma na imię Emma i sprawia wrażenie mocno zakochanej w twoim bracie. Powinnaś ją poznać, być może to twoja przyszła szwagierka.
CZYTASZ
Kocha, lubi, szanuje?
RomansaCo jeśli dziewczyna spotka po latach swoją młodzieńczą miłość? A co jeśli on nie jest już tym za kogo się podaje? Szanuje? Nie. Lubi? Nie. Więc może kocha? Nie wiem...