Rozdział 17

707 46 5
                                    

Emma musiała wyjść, co niezmiernie mnie cieszyło, bo chociaż teraz siedziałam wpatrzona w jej biurko zanudzając się na śmierć byłam w o wiele lepszej sytuacji aniżeli parę minut wcześniej. Ta kobieta nie znała słowa ,,prywatność". Bezkarnie wypytywała o moje życie, na co jeszcze byłam w stanie przymknąć oko. Udzielałam krótkich acz zwięzłych i wyczerpujących temat odpowiedzi niestety, gdy wątek zaczął dotyczyć Asha poczułam się mniej pewnie, nie do końca wiedziałam ile z tego wszystkiego mogłam powiedzieć postronnej osobie, więc ostentacyjnie milczałam. Emma zamiast zostawić mnie w spokoju i powrócić do swoich obowiązków ułożyła własną historię, według, której byłam chciwą prostytutką przyprowadzoną przez Asha do firmy w celu zapłaty zaległej części. Najwyraźniej usatysfakcjonowana moim brakiem protestów opuściła pokój. Psycholka.

- Chodź ze mną na chwilkę. - Odetchnęłam z ulgą, gdy w drzwiach zamiast wścibskiej twarzy Emmy pojawiła się uśmiechnięta twarz Asha. Nieważne, że uśmiech wydawał się przymuszony a jego ciało spięte.

- Zmyłeś wczorajszy makijaż... - zatkałam usta dłonią, ale było już niestety za późno. Chłopak spojrzał na mnie podejrzliwe mrużąc przy tym oczy.

- Skąd możesz wiedzieć, że miałem go wczoraj?

- Ja... - nie miałam czasu wymyślić żadnej sensownej wymówki, bo Ash w paru krokach znalazł się przy mnie a ja otumaniona bliskością jego ciała kompletnie zatraciłam jasność umysłu.

- Należy ci się porządna kara. - Jego ręce zatrzymały się na mojej tali przyciągając mnie jeszcze bliżej a po chwili zabrały się do roboty. Zaciskałam usta powstrzymując śmiech i co chwilę uspokajając swoje drżące ciało. Wytrzymałam tak zaledwie parę sekund, po czym widząc, że jego starania idę na marne wsadził ręce pod moją koszulkę a moją samokontrola zmiękła. Zaczęłam się śmiać, próbując go odepchnąć, co i tak na wiele się nie zdało. Miałam okropne łaskotki, co było prawdziwą udręką. Gdy Ash zarzucił mnie sobie niedbale na plecy kopałam i biłam próbując się wyrwać a jednocześnie pękałam ze śmiechu. Od nadmiaru dobrego humoru poczułam kłucie w sercu i ból brzucha. Prosiłam, aby postawił mnie na ziemi, ale nic sobie z tego nie robiąc wyniósł mnie właśnie w takiej pozycji na korytarz, kierując się do pokoju na jego końcu. Ignorując zawistne spojrzenia kobiet śmiałam się w najlepsze jednak, gdy drogę zastąpiła nam Emma chłopak momentalnie się spiął. Tym razem bez większych próśb odstawił mnie na ziemię a ja wykorzystując moment doprowadziłam ciało do ładu.

- Dobrze się bawisz? - Kobieta świdrowała mnie wzrokiem, od którego temperatura w pomieszczeniu spadła o jakieś 10 stopni.

- Nie rozumiem...

- Ukradłaś mi chłopaka. - Wędrowałam spojrzeniem od Asha do Emmy. Powoli zaczynałam wszystko rozumieć: te spojrzenia, pytania... zabolało, chociaż nie powinno. Ten związek od początku do końca zaaranżowany. Żadnych zobowiązań... nie było w nim nawet miejsca na szczerość.

- Hej! Nie słuchaj tego, ona jest po prostu zazdrosna. Teraz liczysz się tylko ty. - No oczywiście, sztuka musi trwać. - Nic mnie z nią nie łączyło.

- Nie wierzę ci! Nie wierzę! - Nie zdawałam sobie sprawy, że potrafię tak impulsywnie zareagować na całkowicie obojętną mi osobę... Dokładając oliwy do ognia Emma chwyciła chłopaka za rękę. Mimo iż natychmiast ją wyrwał sam gest wywołał w mojej głowie jak i sercu burzę. Obróciłam się i najzwyczajniej w świecie wybiegłam na sąsiedni korytarz. Tchórz, nie potrafię nawet zmierzyć się z prawdą. Przebiegłam w zastraszającym tempie całe piętro, ale budynku nie było mi już dane opuścić. Jakiś wielki, umięśniony facet zastąpił mi drogę. Próbowałam go wyminąć, ale mimo mojej zręczności złapał mnie za ramię jednocześnie zatrzymując i miażdżąc rękę. Skrzywiłam się lekko, na co od razu mnie wypuścił, ale jeszcze dokładniej zablokował swoim ciałem drzwi.

Kocha, lubi, szanuje?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz